czwartek, 21 stycznia 2021

Wrześniowa włóczęga cz.27 - Zdrzewno (2020)

Na nocleg musimy odbić dziś od morza. Idzie weekend, więc nas tu zadepczą. Osiedlamy się znów, jak tydzień temu, nad jeziorem Dobre koło Krokowej.



Jest ognicho, pieczone kukurydze i dalekie odgłosy kąpiących się motocyklistów na drugim brzegu. Jakiś motor też się wykąpał, acz chyba przypadkiem, a na pewno nie po woli właściciela.

Inna ekipa (z braku motocykli) wrzuca do jeziora dziewczęta. Z ich odgłosów ciężko domniemywać czy one są z tego zadowolone czy wręcz przeciwnie. Mają też jakieś problemy z atakami całych ławic ryb. Nie wiem co to są za ryby, bo niektórzy po ucieczce na brzeg, wciąż się tego problemu nie pozbywają. Kąpiąca się gromada jest również miłośnikami “ruchu ośmiu gwiazd”, czego co chwilę dają wyraz głośnymi i kolektywnymi okrzykami.

Ot uroki sobotnich nocy ;) Acz trzeba przyznać, że w tym miejscu nie jest to szczególnie uciążliwe, a niektóre historie, które przynosi jeziorna tafla z drugiego brzegu, są wręcz intrygujace! ;)


Snując się po Pomorzu zawijamy do wioski Zdrzewno. Zabawna sprawa, bo tą miejscowość podkreśliłam sobie na mapie już chyba z 10 lat temu. Że może kiedyś tu dotre, acz mało prawdopodobne.. A tu proszę - po tylu latach jednak.. Miejscowość na mapie została oznaczona też dwoma wykrzyknikami - znaczy wioska mała, a jakieś dwie rzeczy w niej trzeba szukać? Pierwsze wpadamy na całkiem spory pałac. Z zewnątrz wydaje się być w nienajgorszym stanie, dach porządny, ściany stoją...




Różne detale, okienka, pnącza...





Zaglądając do środka widać od razu, że to wydmuszka. Same ceglane ściany i brak pięter. Jakby ktoś całe wnętrze "wybrał" i zostawił tylko skorupkę.



Pałac jak pałac. Mieszkańcy Dolnego Śląska są przyzwyczajeni do takich widoków. Ale jest to miejsce, gdzie kabak zachowuje się w sposób dosyć nietypowy. Ona zawsze wszędzie chce włazić i nie widzi przeciwwskazań, nawet gdy one rzeczywiście są, bo dach wisi na jednej desce albo trzeba się wspiąć na wysokość drugiego piętra. A tu jest inaczej. Gdy tylko zaglądam do pałacu, kabak mnie odciąga za rękę w drugą stronę. “Nie wchodźmy tam! To się zawali i nikt nas nie znajdzie! Nikt nie wie, że tu jesteśmy!”. Nie wiem skąd taki przypływ strachu u osobnika, który zazwyczaj najpierw biegnie, a potem myśli... Ale robi mi się z lekka zimno. Dzieci chyba czasem mają jakiś szósty zmysł... Oczywiście nie wchodzimy..

We wsi jest również stary wiatrak. Ceglany, podobny do wielu takich w naszych rejonach, ale świetnie zachowany (no jak na ruinę ;) Przede wszystkim ma skrzydła!





Tu resztki jakiegoś tajemniczego mechanizmu...


Włazimy do środka, aby i od dołu rzucić okiem na różne koła zębate, stare meble i inne fragmenty wyposażenia.








Tutaj kabak nie ma kompletnie żadnych zastrzeżeń. Jest jak zwykle, trzeba pilnować, żeby nie właziła w każdą dziurę. I wyciągać za nogę jak jednak wlezie ;) O co chodziło z tym pałacem?

Stare i nowe... Zdecydowanie inne klimaty... Jak wyspa przeniesiona z innej rzeczywistości i czasu....


Więcej wiatraków! :)




cdn


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz