środa, 13 stycznia 2021

Wrześniowa włóczęga cz.25 - Wydma Lubiatowska (2020)

Szum morza zostawiamy za plecami. Zagłębiamy się w lasy. Dobrą chwilę kluczymy ścieżkami, zanim pomiędzy drzewami zaczynają majaczyć białe łachy piachu. Początkowo mocno zarosłe trawami…



Ale im dalej tym bardziej pustynne wrażenie roztacza się dookoła! Zupełnie jak w naszych Borach Dolnośląskich - tylko nieco bardziej górzyście!





Niestety miłośnicy zagospodarowywania wszystkiego wokół i tutaj dotarli - i upstrzyli okolice słupkami, linkami.. Coby turysta nie przestraszył się dzikości i mógł się czuć jak w miejskim parku albo w piaskownicy przed blokiem.



Z tej odległości morze się wydaje takie równe, ciche i spokojne!




No i to jest właściwe miejsce na nasze wino truskawkowe! Tu natężenie turystów jest akceptowalne (przez godzinę mija nas ludzi sztuk 4, psów sztuk 0)


Smak wina nie poraża swym bukietem (czarny bez, porzeczka czy aronia są zdecydowanie smaczniejsze) ale okoliczności spożywania mają również bezdyskusyjny wpływ na odbiór :)


O! Czyżby tutaj też kiedyś był poligon?


Z piachu wyłazi całkiem dużo różnych starych zasieków.


Już na zachodniopomorskiej pryzmie piachu chodziło nam po głowie sturliwanie.. Ale tam były trochę za strome zbocza i na dodatek kończące się zwartą ścianą lasu. Nie mieliśmy więc odwagi próbować. Ale tutaj miejsce jest idealne! Właśnie zmierzamy na z góry upatrzone pozycje!


Ziuuuuuu! I dwa worki toczą się bezładnie, a wokół niesie się donośny kwik! :)



Piach z kabaka wytrzepujemy jeszcze kilka dni, a z busia to dosłownie wygarniamy szuflami!

I coraz bardziej złote promienie kładą się po okolicy. W miłych okolicznościach czas płynie nieubłagalnie!








cdn



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz