Skały bywają różne na naszej trasie. Ta np. ma czuprynkę.
Nie wiem czemu, ale w tym rejonie raz po raz ma się wrażenie, że toto bywa skałami jedynie okresowo. Jakieś nieodparte poczucie, że są to żywe, fantastyczne istoty zaklęte w kamień tylko na chwilę. Może tylko na dziś? A może tylko wtedy, gdy na nie patrzymy?
Mrowiska to tu mają całkiem zacnych rozmiarów!
Mrówencje podglądane z bliska.
Niby zwykły sosnowy las. A tu bum! ściana. Zdaje się nie do przejścia. Nie da się przeskoczyć - to trzeba ominąć. Idziemy więc wzdłuż niej. Idziemy i idziemy. A ona czasem się na nas patrzy, czasem coś w środku zachrobocze, a innym razem wiatr przyprószy nas jakby zmielona kredą porwaną gdzieś na wysokościach. Kręci w nosie trochę od tego bardzo miałkiego piaseczku, ktorym bywa tu przesiane powietrze.
Pierwsze skalne obozowisko napotykamy całkiem przypadkowo. Szlag wie jak go zwą. A może nie ma nazwy? A może znają ją tylko wybrańcy?
Na stanie znajdują się nie tylko sprzęty dla wygody, ale również ozdoby. Krzaczaste drzewko udekorowane drewienkowymi plastrami. Każdy z nich to jakaś historia, pamiątka po ekipie, która się tu przewijała.
Jest też piosenka.
Gdzieniegdzie skała staje się bardziej porowata, zryta szczelinami minijaskiń. Tu też na zbocza wkraczają sosny, im wyżej wejdą tym bardziej pokręcone formy przybierają.
Czasem trafi się szczelina. Jak skalne wrota prowadzące przez mrok w inny wymiar. Ciężko to nazwać ścieżką, ale widać, że ktoś kiedyś już tędy szedł. Nie znamy jego dalszych losów, jednak podążamy jego śladami. W niektórych załomach naturalnych murów leżą jeszcze płaty śniegu. Tam dokąd zmierzamy świeci słońce. Jego ciepłe promienie zaraz, juz dosłownie za chwileczkę oświetlą nasze pyski. Droga jest stroma i nieraz zjeżdżamy w dół. Może brama z jakiś tylko sobie znanych powodów nie chce nas przepuścić?
Niektóre bramy mają swoich strażników. Stoją oni póki co nieruchomo, wyciągając swoje pokręcone, szponiaste końcówki w stronę nieproszonych gości. Czasem przypominają gigantycznego pająka, który w najbardziej niepożądanym momencie może zeskoczyć wędrowcom na głowę.
Te wrota udało się sforsować. Obyło się bez ofiar. Strażnicy widać byli tym razem przychylni. Albo się zagapili?
A te okazały się zbyt wąskie. Ta skała jednak postanowiła skryć swe tajemnice...
Szczyty skał przypominają bochenki. Albo tyłek olbrzyma ;)
Wszędzie tu włazi karłowata, poskręcana sosna. To zupełnie jak inny gatunek drzewa w porównaniu z tą rosnącą pod sznurek w hodowlanych lasach. Wolna sosna może jest mniejsza, może ma trudniejsze życie, ale na pewno jest piękniejsza. No i każda inna. Każda może opowiedzieć swoją własną historię walki o przetrwanie, zmagań z jesiennymi wichrami i radości wygrzewania się na skale do pierwszego wiosennego słonka. I one chyba nie skończą jako deski. No bo po co kiego diabła komu taka kręta decha? Gdy któraś już nie zdoła się dłużej utrzymać na śliskiej, pozbawionej gruntu powierzchni - to leci w przepaść. I staje się kolejnym, upiornym strażnikiem szczeliny!
A ta zrobiła na nas największe wrażenie. Jakby patrzyła w dół i chciała się tam dostać, a coś ją jednak, wbrew woli trzymało na górze. Albo to jakaś zaklęta w drzewko postać? Bohater jakiejś dziwnej, lokalnej legendy?
Schodzimy na dół. Rzuca się nam w oczy coś jakby czyjś grób? Może to tu zerkała dziwna, klęcząca sosenka? Chyba dokładnie nad nami jest ta szczelina i w nią zagląda dziwaczne drzewko? Czuje lodowate kropelki potu na plecach... Co tu się odpierdziela???
Koleś z portretu na kubeczku przewija się tu na różnych obrazkach. Prawdopodobnie był jednym z założycieli tej skalnej bazy. I wygląda na to, że już nie żyje. Ale chyba jednak nie wpadł w tą szczelinę, a coś złego spotkało go w zgoła innych okolicznościach. Skądinąd nie oznacza to, że nie odwiedza swoich włości w mgliste kwietniowe noce...
GTRA
Kawałek dalej jest niewielkie zagłębienie w skale. W kategorii grot nie jest to zbyt głębokie, ale zapewnia ochronę przed deszczem. I tu zorganizowano przecudnej urody obozowisko. Pierwsze co zwraca uwagę to krzesła. Ba! to są wręcz wypaśne fotele! Nie byle prowizoryczna ławeczka, żeby usadzić dupsko przy ognisku. Tu podniesiono to do rangi sztuki! A z drugiej strony konstrukcja bardzo prosta! (acz dosyć drewnochłonna ;)
Wesoła ferajna nie omieszka ochoczo korzystać ze znalezionego miejsca!
Niby nie planowaliśmy się tu odżywiać, ale jedną grzankę na 3 osoby to wypada zapodać! ;)
Cała otaczająca nas miejscówka jest udekorowana obrazkami na drewnianych plastrach. One przenoszą nas w świat trampów, kowboi, myśliwych w ich naturalnym środowisku. Na preriach i w tajgach. Kapelusze, strzelby, piwo w grubych kuflach. Kraciaste koszule i masywne, okopcone patelnie. Czachy i łapacze snów. Niedźwiedzie, renifery i ogniska wśród skał. Przez chwilę trafiamy w inną rzeczywistość. Chociaż - moment! To nie jest obraz z filmu czy starych opowieści snutych przy kominku! To jest ten świat, który nas otacza! Choć w głębi duszy tli się nadzieja, że miśków to jednak tu nie ma! ;)
Pięknie tu, ale nie ma co zamulać w jednym miejscu. Wzywa nas daleki świat i kolejne jego zakamarki. Są znów podejścia i zjazdy na pupie. Kolejne szczeliny, gdzie trzeba wciągać brzuch i chrzęst szyszek pod nogami.
Skały stają się chyba jeszcze bardziej porowate i omszałe. Nieraz przysiadamy na miękkim igliwiu wpatrując się w kołyszące korony sosen. Teren, który przemierzamy jest chyba na antypodach zainteresowań miłośników pośpiechu i postrzegania gór przez pryzmat zaliczania i nabijania kilometrów. Tu chcąc "nabić" i przejść z punktu A do punktu B - nie zobaczysz nic. Przelecisz i nawet cię nie dotknie świadomość, gdzie byłeś. Ten teren ma dziwną właściwość - im dłużej tu jesteś, im wolniej idziesz, im częściej się zatrzymujesz - tym bardziej się przed toba otwiera. Jakby każdy postój, każde spojrzenie w niebo czy zajrzenie w skalną dziurę - otwierało kolejne poziomy gry.
Nie do końca naturalnie ustawione drewno. Czy może to tajemne drogowskazy? Dla tych, co wiedzą?
Tu niekoniecznie ty jesteś "kierownikiem wycieczki". Tu układanie trasy warto zdać na los. On chyba lepiej zaplanuje ci dzień, przeprowadzi przez labirynt i znajdzie miejsca, o których w przygotowanych wcześniej planach nawet się nie śniło. Czasem warto zdać się na nos. Tak... Bo zapach, zwłaszcza ten wędzonki, często prowadzi do miejsc biwakowych, do mieszkalnych grot czy pachnących jeszcze żywicą chat.
Tu akurat okaz z tych skromniejszych. Gdzie indziej by się człowiek porobił z zachwytu. Tu wrażliwość się stępia. Skądinąd ciekawe zjawisko. W zalewie rewelacyjność łatwo przegapić miejsca po prostu fajne...
Skarby jednej ze skalnych skrzyń. Wspominki i minirelacje z dawnych wypraw, zdjęcia sprzed lat, piosenki. Wspomnienia o kumplach, którzy odeszli, o knajpach, gdzie zwykle kończyło się wszystkie wyprawy, o przygrywających tam zespołach. Gitary, bębny, ustne harmonijki... Ma się poczucie, że tu, w tych magicznych lasach czas płynie inaczej, a tamten dawny świat wciąż jest wśród nas!
Widać, że przypuszczalnie zbliżamy się do kolejnego miejsca, gdzie skalne załomy zagospodarowano na pożyteczne rzeczy.
O prosze! Nie myliłam się! To nie dzieło wiewiórek! :D
Kitsabmob
Chatka w skale wykorzystująca jej naturalny kształt jakby półjaskini. Brakujące miejsca uzupełniono drewnem. Razem do kupy przypomina to nieco skalne monastyry.
Wnętrza robią wrażenie przestronnością, zmyślnym wyposażeniem i dbałością o klimat. Tu zwieszające się ze ścian paprocie traktowane są jako ozdoba (a może i przyjaciel do wieczornej pogawędki przy pełgających świecach?) Wszystko tu jest - leżanki, krzesełka a nawet piec!
Temat ozdób - a jakże. Oczywiście pełno ich tu wszędzie wokół!
Tu zatrzymujemy się na dłuższy popas. Piknik pod wiszącą skałą! :)
Cienistość przyskalnych wnęk oświetla ciepłe światło ogniska. Chwilę nawet pada i wokół robi się ciemniej niż by na to wskazywała godzina. Zapach wilgoci wkręca się i pod pułap, ale krople nie mogą nas tu dostać!
I znów plątanina wąwozów i wzniesień, skał i korzeni. Znów to w górę to w dół. I po trzecim zakręcie już całkiem nie wiesz gdzie jesteś! ;)
Ralecnak
Niektóre osady są maleńkie, wręcz jednoosobowe! Może dla samotnika, który właśnie ceni ciszę i spokój?
Ta wnęka nawet nie wiem jak się nazywa. Może akurat nie ma nazwy?
Nemak
Z daleka już coś majaczy pod skałą.
Z czasem wzrok się przyzwyczaja i odpowiednio wyostrza do wyłuskiwania z krajobrazu odpowiednich fragmentów.
Jak nic oś tu mają przyklejone do wysokiej ściany! Drewniana chata jak bum cyk cyk!
Brama w ciemną czeluść...
Owa baza jest nieco podupadła. Fajna była, ale czas widać zrobił swoje, drewno zbutwiało, ściany się osunęły. Acz w razie kryzysowej sytuacji nadal może spełniać swoją rolę. Może kiedyś ktoś ją podprawi?
Kawałek dalej część biesiadna. Z daleka już miło pachnie dymem.
Każdy powód jest dobry, aby się trochu powygłupiać :)
Wędrówkę kontynuujemy przy skalnym zboczu. Teren jest bardzo niemonotonny, wręcz nie ma kiedy schować aparatu i przestać robić zdjęcia na wszystkie strony. Co kilka metrów wszystko wokół się zmienia. To narasta stromość górki, a to skała staje się dziwnie żółto-pomańczowa. Pojawiają się zapchane pniakami rozpadliny czy groty o pułapach pełnych zwieszających się paproci. Nawet struktura kory mijanych drzew przedstawia się arcyciekawie - jakby każde z nich włożyło akurat inne ubranko!
Nieraz w otaczającym krajobrazie pojawia się taki obraz. To znak, aby podejść i obczaić miejsce.
No i znów intuicja nie zawiodła! :)
Fragmenty wpisownika, które jakoś wybitnie przypadły mi do gustu. Nie jakies tam "byłem tu Siwy", ale jakiś kawałek duszy przelany na papier.
Jest też list gończy. Warto zapamiętać mordy tych dwojga. Coby nigdy ręki nie podać i wiedzieć komu splunąc prosto w nos. Wandale i podpierdalacze, niszczący skalne obozowiska i donoszący do władz o ich likwidacje. Jak to jest, że jak jest jakieś fajne miejsce, fajny teren, fajni ludzie - to muszą się napatoczyć też takie skurwiele znudzone własną beznadzieją, którzy za cel istnienia stawiają sobie uprzykrzyć życie innym. Warto więc zapamiętać i przy ewentualnym spotkaniu "każdemu według zasług".
I znów kolejne godziny w krainie mchów i paproci. W terenach sarnich ścieżek, wygrzanych igliwi i chłodnych powiewów kamiennych grot. Wspinaczki na wysokości i zjazdów w dół na pupach.
Bywają też rozlewiska.
Wieczorem wychodzi słońce, a jego ciepłe barwy cudnie podświetlają skały! Po całym dniu w szarościach to cieszy tym bardziej!
Akilk
Czasem wśród lasu, na jakimś skalnym płaskowyżu (lub odwrotnie w mrocznym wąwozie czy szczelinie) siedzi chata z bali. Ta akurat jest malutka, dosłownie kilkusobowa.
Ciężko wręcz powiedzieć, w którym rzucie prezentuje się najlepiej. Acz skłaniam się do tego, że chyba jednak z góry, z oddali, przez "kratownicę" sosnowych pni :)
Wnętrza czyste, pachnące drewnem i dymem. Nie ma tylko pieca. Nie wiem czy ktoś ukradł czy zabrał do renowacji?
Bardzo fajne mają tu wrota do chaty - takie grubaśne!
I znów coś, co nas zachwyca w tych stronach - ozdoby napotykanych obiektów. Walory artystyczne różnego stopnia, ale wszędzie widać włożone serce i wyczucie klimatu.
Znajdujemy wpisowniki sprzed kilkudziesięciu lat - toż to rarytas!
Jest i nasz! :)
Palimy ognisko, biesiadujemy i ogólnie cieszymy się życiem. Dziś w temacie żarcia na bogato - grzanki i dużo pysznych kiełbasek z naszego targu! Nad nami szumią sosny, sypiąc na nas czasem szyszkami.
Panienka z okienka czy jak to tam było?? ;)
W każdym prawie obozowisku są skrzynki z wpisownikami, opowiadaniami, można rzec - tematyczną literaturą. Są też wesołe opowiastki z życia trampów w postaci komiksów. Te podobają się nam najbardziej.
Lokalna naskalna podkultura chyba niekoniecznie pała miłością do Eurosajuza. Nakład własny, bez unijnego finansowania! ;)
Debilne unijne dyrektywy przerażają nie tylko trampów, ale słoneczko chyba również ;)
Zagłębiając się w lekturę możemy się dowiedzieć co zajmowało lokalną przyogniskową społeczność, jakie były (i są) ich rozterki, ulubienia, zainteresowania i wszelakie inne bolączki. Z góry przepraszam za ewentualne przekręcone tłumaczenia, ale robię to tylko w oparciu o internetowe translatory. Sporo radości mi sprawiły próby rozszyfrowania tych komiksów! Ale mniejsza o treść. Najbardziej urzeka to pełne osadzenie w realiach - skały, kapelusze, ogniska, kociołki :)
Czasem może zajść pomyłka przy poszukiwaniu kumpli czy miejscówki na impreze/nocleg ;) "Nie chcę mu psuć radości, ale powinniśmy mu powiedzieć, że nie jesteśmy trampami, tylko bezdomnymi".
To nie awaria zamka śpiwora. Kolesiowi nie chce się wyłazić ze śpiwora rano - no bo po co? Wieczorem zaś będzie musiał wchodzić spowrotem.
Czyżby to aromat butów odstraszał to latające badziewie?
Ubrał taki strój, aby się chronić od jeżyn... ale nie pomysłał, że mu mrówki nalezą.
Niebezpieczenstwa używania kompasu.
Rewelacyjny sposób na zimowe wędrówki! ja też tak chce!
Chyba se chłopaki za ciężkie plecaki spakowali!
Tu chyba coś się nie dogadali ;) Bo jeden o drzewkach na opał, a zainteresowania drugiego w zgoła innej sferze.
Rozważania nad długością wyjazdów.
Trampska rybałka. Widać bywalcy skalnych osad, podobnie jak buba, lubią zjeść rybkę!
O początkującym włóczędze i jego bagażu.
Prawdziwy tramp poradzi sobie zawsze, np. na wodzie bez łódki.
i bez latarki ;)
W autobusie. Jadąc na wyjazd. Skąd ja to znam... "Zdejmij plecak bo zajmujesz za dużo miejsca".
Kumpel pierwszy raz go zabrał na wyjazd. A tamten bez łóżka nie będzie spał.
Kiedyś mówili „zabij bobra, uratuj drzewo”, ale bobry są rzadkie, więc teraz mówią „zabij leśniczego, uratuj drzewo”.
Prawdziwy żołnierz przynosi z wycieczki do lasu nie grzyba a minę przeciwczołgową.
Wszystko musi być na papierze, bo inaczej robota się nie liczy!
"Na ognisku nie znajdziesz przycisku restart".
Odrąbać czy odciąć?
Odwieczny problem fajnych miejsc. Zalew tłumów i wszelakiego gówna. Czasem obozowiska zmieniają się na gorsze i trzeba szukać nowych miejsc...
Wycieczka z przewodnikiem zwiedza i czeka na prawdziwego trampa jak na białego misia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz