wtorek, 31 maja 2016

Bobry, kaczeńce i retorty czyli bieszczadzko-beskidzkie wędrówki kwietniowe cz.11

Dzis wlazimy sobie na Polonine Wetlinska. Gdzies niedaleko stara tablica

U wlotu szlaku zwracaja uwage jakies wypasione kible, ktore hojnie i wspanialomyslnie ufundowala UE dla dzikich gor na swoich kresach. Kibel jest jakis superekologiczny bo nie zuzywa wody tylko opiera swoje dzialanie na wyzysku pracy dzdzownic kalifornijskich. Ide nawet zajrzec do tego kibla ale dzdzownice sa chyba gdzies ukryte- w muszli nie plywaja ;) Ciekawe czym te dzdzownice roznia sie od zwyklych- oprocz tego ze te maja gowniana robote ;) Na podejsciu wiosna jeszcze bardzo wczesna

Na poloninie spotykamy dzis przez caly dzien chyba okolo 8 osob. Ze spora ich czescia ucinamy sobie krotsze lub dluzsze pogawedki, nieraz zakonczone wspolna konsumpcja wyrobow roznych. Jest koles w kapeluszu i kolorowym swetrze ktory mu babcia zrobila na drutach 20 lat temu. Sluzy mu na wszystkich gorskich wedrowkach. Wyglada prawie jak nowy.Ja tez chce taki sweter!

Sa dwie dziewczyny z Łodzi ktore ida gorami juz kilka dni i wlasnie skonczylo sie im jedzenie. Raczymy sie z nimi nalewka. Dziewczyny rozwazaja nocleg w Puchatku- o ile mozna tam cos zjesc. Jest tez opiekun tego schroniska, mlody chlopak, ktory zacheca dziewczeta do pozostania na nocleg, twierdzac ze nie jest Kadafim i nie musza sie go bac.


Jest jakis starszy pan ze statywem i aparatem marki Zenit. Chodzi tam i spowrotem i cos w lesie fotografuje. Gdy mowimy mu “dzien dobry” sprawia wrazenie lekko przestraszone. Jest jakas rodzinka z wesolym na oko trzylatkiem ktory niesie w objeciach karimate i nawet na postoju nie chce jej puscic. Wiec siedzi na ziemi kuprem i tuli dalej ta karimate a mama musi go karmic kanapka - bo rece ma przeciez zajete ;) A tak to tylko my, trawy, skaly i wiatr. Poczatkowo widoki sa nieco zamglone, ale im dalej w strone wieczora tym niebo sie oczyszcza, widoki sie wyostrzaja, az sie troche martwimy ze widoki sa “za dobre”. Gdzies na poloninie gubimy szlak na chwile... Widac nie my pierwsi, sciezka grania jest bardzo wyrazna, szeroka i co najwazniejsze-widokowa. Jak tu nie zbłądzic? ;) Rozne widoczki z roznych por dnia:
















Do chatki wstepujemy na herbatke


Na parkingu pod Rawkami tez jest wypasny kibel opatrzony gwiazdkami na tle błękitu - zamkniety na cztery spusty. Pewnie dzdzownice im strajk oglosily albo co? ;) Sytuacje ratuje zwykla slawojka, mala, niepozorna, bez wznioslych tablic o jej fundatorach. Po scianie lazi jakas gasienica. Wolna gasienica. Wpadla tu zapewne tylko turystycznie.

Na parkingu spotykamy jeszcze milego goscia ktory obecnie opiekuje sie kempingiem w Starym Siole. A przybiegl do nas bo zobaczyl “D” na rejestracji skodusi. Sam jest spod Wroclawia. I znow chyba godzina zleciala na rozmowach o wyzszosci Bieszczadow nad Sudetami lub na odwrot. W ostatnich promieniach slonca suniemy sobie na Rawki. Wokol pustka.



W schronisku tez tylko my i obsluga.

A tlum robia koty, ktore sa wszedzie!!!! Jeden to chyba wogole jakas krzyzowka z rysiem!




cdn

3 komentarze:

  1. Fajny reportaż napisany z dystansem i odrobiną ironii :)
    Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny reportaz,milo sie czyta i oglada zdjecia z miejsc w ktorych sie kiedys bylo :))Pozdrawiam Jurek z Kilonii

    OdpowiedzUsuń