Pogoda sie poprawia, nawet nie leje. Jedziemy w strone wyzszych partii Bieszczadow co chyba nie jest obecnie zbyt dobrym pomyslem. A w sezonie to juz napewno w szczegolnosci.. Miedzy Cisna a Wetlina jedzie sie lasem bilbordow. Reklamuja one karczmy, oberże, chlopskie i łemkowskie jadla, dzikie sadyby, zapomniane zaulki, prawdziwe odludzia. Maja chyba jakies totalne rozdwojenie jazni, bo z jednej strony podkreslaja przasnosc i swojskosc swoich uslug, a z drugiej komfort, elegancje i nowoczesny styl. Mozna wiec jesc i spac do woli, szkoda tylko ze spod tych reklam malo widac gory..
Dzis suniemy na Jaworzec co wiaze sie z koniecznoscia zapakowania calego majdanu w plecaki i inne uchwyty okoloplecakowe.
Potok po drodze z Kalnicy
Po drodze tez nietypowe retorty- z aureola! czy to moze BHP zeby smolarz nie spadl jak wlazi na daszek? ;)
W schronisku poczatkowo kwaterujemy sie na pietrze ale popoludniem zajezdza gigant rajd, zwany Rajdem Bacow, wiec przenosimy sie do piwnicy, do klimatycznego pokoiku rezerwowego, gdzie lozka sa wykonane z krzywych skrzypiacych lesnych galezi i sznurka. Lozka sa pietrowe i toperz wyraza watpliwosc co do utrzymania przez gorne pietro czegos o jego masie. Spimy wiec na dole :) Wygodnie i sympatycznie. Zmienilam zdanie- pordzewiale wojskowe lozka pietrowe nie sa juz moimi faworytami w kategorii schroniskowych mebli!!!
W poszczegolnych pomieszczeniach mozemy znalezc rozne odezwy do uzytkownikow
Bylam w krzakach za Kalnica, makow nie znalazlam ale w chaszczu lezal inny ciekawy eksponat
Znajduje tez w schronisku oferte swietnego noclegu... Kilka dni pozniej tam uderzamy...ale okazuje sie ze juz nieaktualna.. Szkoda ze fajne rzeczy znikaja tak szybko..
Maja tu pyszne grzane piwo z koglem moglem. Nigdy takiego wczesniej nie pilam! Po kilku deszczowych dniach wyjatkowo cieszy mozliwosc posiedzenia na dworze i powygrzewania sie w sloncu!
Idziemy tez obejrzec miejsce dawnej wsi. Teren zostal zmieniony w jakis niedorobiony skansen. Tabliczek informacyjno-kierunkowych jest wiecej niz atrakcji i ciezko nawet zrobic zdjecie aby ktoras nie upstrzyla krajobrazu. Postawili tez jakies niby fragmenty dawnej chalupy. Widac ze to jest wszystko nowe... Nie wiem czy ma to miec wymiar nowoczesnej sztuki artystycznej czy ma byc raczej pokazaniem palcem dla osob ktore nie sa zdolne aby wyobrazic sobie cokolwiek samemu. Calosci dopelnia wykoszona trawka i kosze na smieci. W sumie- mogli makiete tej wsi walnac w jakims duzym miescie albo na parkingu przy autostradzie- dojazd bylby latwiejszy a i po hamburgera blizej.
Brakuje troche zakopanych w ziemi plastikowych szkieletow i glosnika na drzewie zapodajacego piesni łemkowskie.
Coraz trudniej znalezc miejsca ktore wymagaja jakiejkolwiek samodzielnosci, wlasnego pomyslu. Tego zeby sobie siasc, zastanowic nad tym co sie lubi, co nas interesuje i zaplanowac trase. Poszukac dostepnych informacji a potem poszukac czegos w terenie. I miec ten nikly cien szansy ze sie nie znajdzie, ze moze bedzie trzeba wrocic i poszukac jeszcze raz a przy okazji , przypadkiem, znajdzie sie nieraz cos innego.. Zaklada sie koniecznosc braku spontanicznosci i niepewnosci. Teraz musi byc od poczatku do konca prowadzenie za rączke, wszystko musi byc podane na talerzu. Ba! Nawet nie podane na żądanie- ten talerz musi byc wywalony ci na leb czy tego chcesz czy nie…
Pare zdjec gdzie udalo mi sie wykadrowac paskudztwa.
Obecna w schronisku ekipa rajdowa przedstawia klimaty bardzo zroznicowane. Czesc fajnie gra, spiewa i porownuje aromat chorwackiej rakiji i bimberku sasiada. “Wygrzane kartoflisko zachodnich stokow Kaszub” wygrywa w ocenie sedziow 5:3. Inni wola spedzac pol wieczoru pod prysznicem oraz zawziecie dyskutowac o wyzszosci golenia jajec czy niemoznosci mycia wlosow mydlem. Niektorzy wspominaja bieszczadzkie rajdy z lat 80 tych, gdy z braku chleba w sklepie kupili worek mąki i szli z nim przez gory, piekac podplomyki na ognisku. Inni maja problem dojechac na Jaworzec bez dokladnych namiarow GPS. Czesc ekipy jezdzi na wycieczki czesto a ich wspomniania i porady beda dla mnie inspiracja do kilku nastepnych wypadow. Inni robia wrazenie zerwanych z lancucha dzieci na koloniach , ktore wreszcie moga sie napic piwa bo mama nie patrzy. I to nie jest tak ,ze opisuje tutaj dwie grupy ludzi. Te cechy przeplataja sie ze soba, w roznych, najbardziej nieprzewidzianych i zaskakujacych kombinacjach!
Impreza i spiewy trwaja prawie do rana. Kwiki i flirty w lazienkach rowniez.
Rano zjadamy sobie jajecznice z pol jajka. Jest to jedna z lepszych (w smaku) jajecznic serwowanych przez schroniska.. ale ilosc???? Kabak zjada dwa razy obfitsze sniadania!
Dzis w planach wejscie na polonine. Dawno nie bylam. Kabak nawet nigdy. Glupio tak miec skonczone 8 miesiecy i nie widziec jeszcze zadnej poloniny! Ciekawe czy na gorze bedzie bardzo zle, czy tylko zle..? Rzeczywistosc zaskakuje nas jednak bardzo pozytywnie!
cdn
Słowackie Bieszczady w tej kwestii są całkiem odmienne od naszych - warto.
OdpowiedzUsuń