Ekipa spożywa śniadanko na dworcu PKS.
Jedziemy do Trzebieszowic. Tradycja zapamiętana ze szkolnych wycieczek nakazuje zajmować tył autobusu ;)
W Trzebieszowicach odnajdujemy potencjalnie miły, ale zamknięty sklep...
I budynek z rudym dachem, który ponoć był dawniej karczmą. Tak nam przynajmniej miejscowi mówili.
No to ruszamy! Naszym głównym celem dnia dzisiejszego jest dotarcie w dolinę Rudego Potoku. Ale to wieczorem. Teraz czeka nas jeszcze wędrówka przez rozległe łąki, zielone wzgórza i tereny wyludnionych wsi. Ruszamy jakoś na południe, w stronę Skowroniej Góry. Soczysta, majowa zieleń wylewa się z każdego fragmentu krajobrazu!
Po drodze spotykamy dziwne chaty. Ponoć w takich leśnicy coś przechowywują (np. sadzonki) - acz tu trzymany jest tylko piasek. Stan piasku informuje, że ostatecznie można by tu zanocować i nie zmoknąć.
Nieraz pośrodku łąk zamajaczy jakiś opuszczony chutor - w większości już w stanie, który nie zachęca do dokładniejszej eksploracji.
A poza tym to raczej pusto i zielono. W czasie całej trasy nie spotkaliśmy żadnych innych turystów.
Tak docieramy na Skowronią Górę - wyjątkowo piękne i widokowe wzgórze. Malowniczości temu miejscu zdecydowanie dodają pokręcone drzewa porastające kamienisty kopczyk. Ilość kamieni i kształt usypiska sugerują, że mogły tu kiedyś stać jakieś zabudowania.
Dalsza część naszej trasy wiedzie przez częściowo lub całkowicie opuszczone wioski. Dotychczas takowe odwiedzałam tylko w Bieszczadach czy Beskidzie Niskim, gdzie po wsiach zostawała tylko nazwa, drzewka owocowe czy całkowicie zarośnięte latem resztki podmurówek. Tu dla odmiany coś jest! Cos widać! Nie trzeba szukać w pokrzywach - tutaj mury wystają i nieraz są imponujących rozmiarów. Tak... To był jeden z tych momentów kiedy pokochałam Dolny Śląsk i uświadomiłam sobie, że bardzo chce tu zamieszkać!
Pierwszy odwiedzamy Marcinków, na którego skraju stoją ruiny koscioła.
Potem idziemy bezdrożem i zanikającymi ścieżkami przez Czatków, dawną kolonię Marcinkowa. Obecnie teren zupełnie już wyludniony i pełen jedynie kamiennych ruin wtapiających się w bujną przyrodę. I jeszcze to wszystko na szerokich widokowych polanach! W różnych ładnych miejscach w Sudetach potem wędrowaliśmy, ale ta trasa przez Czatków na zawsze pozostanie w mojej pamięci ze swoją niesamowitą atmosferą!
Dodatkowo cały teren porastają kwitnące teraz sady, czeremchy, bzy, więc zapach jest naprawdę obłędny! Aż się nieco w głowie kręci!
A to Rogóżka - kolejna wieś, której już nie ma.
Mają tam też kamieniołom.
I w końcu nasz główny cel wyprawy - dzika dolina pomiędzy Kątami Bystrzyckimi a Konradowem. Tu też namierzamy ruiny jakiegoś samotnego gospodarstwa.
Oprócz pozostałości dawnych domostw stoją tu jeszcze dwie nieużywane od lat bacówki. Ponoć w latach 80 i 90- tych górale z Podhala wypasali w tym rejonie owce. Przywożono je pociągiem i potem gnano na miejsce wypasu. Teraz już się tam nic nie pasie, ale chałupki zostały, więc turyści mogą z nich zrobić użytek :)
Całkiem spora ekipa się nam dziś uzbierała. Oprócz tej, z którą przyszliśmy, spotykamy się tu też z Baniakiem i Emilem z forum sudeckiego. Jest więc taki jakby mini zlot!
Rozpalamy ognisko, przy którym nie brakuje dźwięków gitary.
Jest też oczywiście pulpa z okopconego kociołka! Wspólne odżywianie sprzyja właściwej integracji! :)
Miły blask płomieni rozświetla okolicę do późnych godzin nocnych.
Krzątanina nad Rudym Potokiem w słoneczny poranek.
I znów w drogę, przez zieleń majowych łąk.
Mijając opuszczone chałupy...
Kąty Bystrzyckie jeszcze z białą tabliczką.
A i nieczynnym torowiskiem udało się powędrować. Trasa do Radochowa. I jeszcze się załapał na fotkę mój stary plecak z alpinusa, którego szczerze nienawidziłam, bo był krzywy i mi od niego drętwiała ręka! Jak to dobrze, że niebawem udało mi się go pozbyć!
Kurka ale rejon - zapisuje i na pewno tam kiedyś polezę :)
OdpowiedzUsuńNo ale bacówek już nie ma niestety...
UsuńZabiorę namiot.
UsuńA to napewno sobie znajdziesz ładną polankę! :)
Usuń