Czekając na Szymona, wyglądam z budynku dworca PKP na pobliską ulicę i natychmiast rzucają mi się w oczy jakieś umocnienia skarpy - centralnie naprzeciw dworcowych drzwi. Bunkry? Sztolnie? Szlag wie co to jest, ale chyba nie ma opcji tego nie obczaić, jeśli los podsunął to tak bezczelnie pod sam nos!
Szymon zjawia się po jakiejś półgodzinie z informacją, że kątem oka z jadącego auta widział jakieś ruiny. Jak widać naszym przeznaczeniem nie jest dotrzeć na miejsce zlotu zbyt szybko. Chyba jeszcze z godzinę będzie jasno - i jak widać jest dużo pomysłów jak ten czas dobrze wykorzystać :)
Pierwsze idziemy obeznać to coś, co siedzi w skarpie. Tak to wygląda. I jeszcze tu jest "punkt zborny". No więc się zebraliśmy! :)
Otwór prowadzi do małej, częściowo rozgałęzionej sztolenki. Chyba czasem pomieszkują tu bezdomni, acz akurat dziś nie zastaliśmy żadnego lokatora.
Ścienny grzyb o ciekawej strukturze przestrzennej. Coś jakby szumiące na wietrze gałęzie drzewa.
No to sztolnie obejrzane, idziemy więc ku opuszczonym zabudowaniom przykolejowym. Dwie spore wieże ciśnień tu sobie stoją, tak dziwnie zaraz koło siebie. Jednej nie wystarczało? A może konkurowały ze sobą? ;)
Wnętrze wieży zupełnie nie przypomina tych, które zwiedzałam w przeszłości. W podłodze jest ogromna studnia z rurami, pompami, pokrętłami... Wygląda jak odwiert? Jakąś wodę głębinową tu zasysali czy ki diabeł?
Nad studnią umieszczony jest mechanizm z wielkim kołem. Na chwilę obecną już chyba tak zardzewiał, że nie dajemy rady nim pokręcić.
Zaglądamy wgłąb przepaścistej jamy.
I jest tam tak fajnie, że nie omieszkam zleźć w dół :) Zwłaszcza, że jest całkiem solidna drabina!
A taki krajobraz widzimy nad głową jak już siedzimy w studni.
W pomieszczeniu obok dla odmiany stoją dwa baniaki. Jakby kotły? Jakby fragmenty parowozu?
Te same zbiorniki widziane z wyższego piętra.
Można też znaleźć tematyczną szafeczkę. Podpisaną, żeby nie ukradli ;)
Dodatkowe drabinki, jakby ktoś chciał się więcej powspinać.
No dobra - partery zwiedzone, trzeba obejrzeć wyższe kondygnacje wieży!
A im wyżej tym więcej atrakcji. Udaje się wejść i do wnętrza zbiornika, i na jego obrzeża, i obejść cały baniak dookoła. Wieża jest naprawdę rewelacyjna - pod każdym względem.
Jedyny minus, że w budynku osiedliły się duże ilości gołębi, więc wszystko jest maksymalnie zasrane. Włażąc po jednej z drabin, na którymś ze szczebelków, wsadzam rękę w coś mokrego, śliskiego i zdecydowanie ociekającego świeżością. Wreszcie do mnie dobitnie dotarło czemu wiele osób zwiedza opuszczone miejsca w rękawiczkach. To zresztą była jedna z pierwszych rzeczy po powrocie do domu - kupienie na targu rękawiczek i dołożenie ich do torby z aparatem. Póki co jedynie wycieram się w trawę, a potem pucuje dokładnie w dworcowym kiblu. I jak to nigdy nie mów nigdy - tak jak w erze kowido-odpałów byłam przeciwna i z zasady nie korzystałam z tych odkażających świństw, którymi ludzie zlewali się w sklepach i innych miejscach publicznej użyteczności - dziś cieszę się, że taki dozownik wisi w dworcowym kiblu. I zapodaje w nim wręcz kąpiel, wraz z aparatem i rękawami kurtki ;)
No ale póki co zwiedzamy dalej ów malowniczy teren położony przy torach. Wśród wysokich płowych traw stoją nieużywane już od lat baraczki wagonopodobne.
Jakieś bocznice rozchodzące się na różne strony i urywające w najbardziej nieoczekiwanych momentach.
Łażąc po tych przykolejowych rozwaliskach niesposób nie dostrzec sporego opuszczonego budynku po drugiej stronie ulicy. To dawny hotel "Sudety", który działał do 2006 roku. Należał do PKP i w czasach 80 i 90 tych był ponoć bardzo drogi i elegancki. Potem został sprzedany, no i jakoś coś poszło nie do końca zgodnie z planem...
W ostatnich chwilach jako takiej jasności odwiedzamy jeszcze ów hotel. Duża, ciekawa bryła, ale rozpiździel już totalny.
Pewnie jeszcze nie jedno ciekawe miejsce byśmy znaleźli w tym rejonie, ale dzień się postanowił skończyć. Odpuszczamy też szukanie wejścia na dach hotelu. I tak spędziliśmy tu DUUUUŻO więcej czasu niż planowaliśmy :) Suniemy więc w stronę zlotowiska. Na koniec jeszcze rzut oka na kolejny wagon.
Studnia do pobierania wody na potrzeby trakcyjne (do parowozów). Pompa ma budowę podzieloną na dwie części - cylinder parowy ponad cembrowiną, sama zaś pompa wody na dnie studni. obie części połaczone cięgnem w postaci pręta.
OdpowiedzUsuńKotły pochodzą z parowozów, tu jako kotły stacjonarne wytwarzały parę dla wyżej wspomnianej pompy ale też zapewne na potrzeby ogrzewania budynków kolejowych i być może podgrzewania składów pasażerskich przed podstawieniem w perony.
W 2014 ten zakład taboru jeszcze działał, 2 lata póżniej już taboru nie było, nawet parowozu - pomnika
OdpowiedzUsuń