środa, 14 lutego 2024

Nowa Sól cz.1 (2024) - tereny dawnej przędzalni Odra

W Nowej Soli była kiedyś duża fabryka nici "Odra". Wcześniej zwali to jeszcze "Zakład Przemysłu Lniarskiego". Ogólnie od XVIII wieku były w tym miejscu jakieś zakłady przędzalnicze. W latach dziewięćdziesiątych owa fabryka zakończyły działalność - jak setki podobnych zakładów, bo okazały się nagle nikomu niepotrzebne.

Trochę się spóźniliśmy w to miejsce, bo wiele budynków czy kominów zostało rozebrane kilka lat temu. Wsadzono tu ogromną kasę w tzw. "rewitalizację terenu" czyli w tłumaczeniu - zatarcie śladów przeszłości i nabicie kabzy lokalnym notablom. No ale co zrobisz - idziemy oglądać to co pozostało. Może uda się wyłuskać z krajobrazu jakieś ruiny, których szczęśliwie jeszcze nie zniszczyli?

Obecnie tereny fabryki pełnią rolę ogromnego parkingu, na którym mało kto ma potrzebę parkować i robi to wrażenie wręcz pomnikowego przykładu na wywalanie kasy w błoto.


Jest też taki plac - nie wiem defiladowy czy w jakim innym celu? Jak my byliśmy w mokry styczniowy dzień, to tylko jakiś żulik sikał do kwietnika, ale szybko nawiał na widok aparatu ;)


Pierwszy budynek, który rzuca się nam w oczy, na mapach jest opisany jako "opuszczona farbiarnia". Szlag wie czym był naprawdę, ale trzeba przyznać, że rzeczywiście jest opuszczony :) Charakteryzuje się imponującą kolumnadą i aromatem spalenizny.




Z mrocznych wnętrz tak się prezentuje świetlisty świat. No dobra, przesadziłam - tego dnia to on był prawie równie ciemny i ponury jak te wnętrza. Typowa styczniowa noc polarna, z równo zaciągniętym niebem i śniego-mżawką.


Boczny korytarzyk i pozostałości jakiś sprzętów.


Można też po klamrach wejść na górny poziom...



...gdzie wije się czarny, wypalony korytarzyk, tak ciemny, że moja lampa błyskowa w aparacie odmówiła oświetlenia go. A może to przez pył, który się podniósł? Szlag wie... No ale zdjęć nie mam.

Jest tam też skręt do tunelu, który przebiega nad kolumnadą. Jest to coś na kształt dawnego taśmociągu, z regularnymi dziurami w podłodze.



Ludzie chyba rzadko tu bywają, bo gniazdują tu gołębie i są bardzo oburzone moim nagłym najściem. Co ciekawe - nie uciekają na mój widok, a wręcz próbują atakowac i muszę się oganiać.


Inni mieszkańcy starej farbiarni.


My tymczasem tuptamy dalej. Tu i ówdzie zachowało się kilka dużych, pustych budynków przemysłowych. Wyglądają na przedwojenne konstrukcje, więc może są zabytkowe i dzięki temu się uchowały?







Drogi też tu mają takie jak buby lubią najbardziej - o strukturze niejednolitej! :)



Lokalne pojezierze :)


Wejście do wnętrz mijanych ruin jest możliwe, acz nieco utrudnione i wymagające czołgania, więc w dzisiejszy chłodny i ociekający błotem dzień nie mam ochoty sie utytłać i namoczyć już na początku wycieczki (choć i tak moro mojej kurtki od czasu wizyty w farbiarni zawiera dużo więcej czarnych plam niż kiedykolwiek indziej ;)

Jakiś dawny mural, acz już chyba całkowicie nieczytelny.

Ciekawa takowa nadbudówka. Komin nie komin, szyb windy albo domek Baby Jagi w wersji loftowatej?? ;)


Sporo terenu jest pogrodzone płotami i widać, że przekształcone na różniste małe zakładziki, z których część działa, część wybitnie nie, a inne trwają w jakims procesie zawieszenia w niebycie, że ciężko oszacować ich stan.


Pomiędzy tym wszystkim wiją sie wąskie, błotniste drogi.




Niektóre budynki wyglądają jak więzienie o zaostrzonym rygorze...


Inne jak klasyczna melina.



Napotykamy też miejsce noclegowe, które mogłoby sprostać naszym wymaganiom, ale niestety jest nieczynne.


Widok z okien hotelu mielibyśmy takowy - na nieco rozryte okolice kolejowe.


Zaraz za ową noclegownią siedzą zabudowania jakiegoś opuszczonego zakładziku - o placach wykładanych trylinką.



Mają tu całkiem spore hale...




I takie mniejsze też...



Zabudowania biurowe o ścianach wyglądających jakby je szarpały jakieś oszalałe, dzikie zwierzęta.



Nadrzewna kitka prezentuje się z lekka wiosennie - nieco jak bazia.


Z pewnego wzniesienia, o którym wspomnę w późniejszych relacjach, widać sporo innych budynków, też zapewne związanych z przędzalnią. Miejsca opuszczone i nieużywane mieszają się tu z wciąż wykorzystywanymi w taką mozaikę, że trudno oszacować, który jest jaki. Połazimy - zobaczymy!


I znów trylinkowe pole. Takie dla koneserów - ładnie omszałe! :)


Tak doleźlim do torowiska i jakiś silosów.


Docieramy do budynku mieszkalno - biurowego, wmurowanego jakby w zespół hal.


Rzuca się tu w oczy ładna mozaika! Latem zapewne w ogóle niewidoczna.


Teraz można spróbować się nieco do niej zbliżyć. Fajnie, że tych hal jeszcze nie zdążyli zburzyć!



Korzystamy więc z okazji i wbijamy do środka. Chyba to jedno z najlepiej zachowanych fragmentów dawnej fabryki "Odra" - a przynajmniej tych kawałków, do których nam sie udało trafić. Można odnaleźć jakieś marne fragmenty różnistych sprzętów:




Odezwa pouczająca do obywateli miast i wsi.


Gdzieniegdzie walają się jakieś resztki papierów i dokumentacji, acz w większości juz słabo czytelne i rozmyte.




Różne wersje starofabrycznych stalaktytów ;)



Przede wszystkim robi tu wrażenie ogrom hal. Wędrujemy przez kolejne ogromniaste sale i mimo że próbujemy stąpać cicho - dudni odgłos naszych kroków. Gdy upada mi na podłogę latarka jest łoskot jakby się cała hala waliła!












Zwracają uwagę tutejsze sufity - nie wiem czy to były lampy czy wentylacja? Czy jeszcze co innego?




Tak to i na koniec wycieczki znaleźliśmy choć namiastkę klimatu dawnej potęgi tych zakładów.

A i potem jeszcze wpadliśmy na jakimś skwerku na tablicę z przedrukami starych zdjęć - jak to niegdyś tu bywało, gdy zakład działał zgodnie z przeznaczeniem:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz