czwartek, 9 listopada 2023

Cz.8 (2023) Bułgaria, Czuriłovo

Droga w stronę Petricza mija całkiem sympatycznie.


Współużytkownicy bułgarskich dróg.



Jedziemy dzisiaj do górskich wiosek położonych przy granicach z Macedonią i Grecją. Celem jest diabelski klasztor, ale sama droga, prowadząca w tamtą stronę, malowniczo wije się wśród wzgórz.



Ogromne pasmo gór Bełasica tworzy tu granicę z Grecją. Zbocza są ciemne i puste, a na szczytach leży wał chmur. Wioski są nisko u podnóża. To musi być ten "Mur", o którym opowiadała mi babeczka wczoraj w źródle i którą to opowieść przypłaciła skąpanym telefonem.



W architekturze mijanych wsi dominują domy kwadratowe, zbudowane z cegły i kryte dachówką. Wszystko jest utopione w zieleni - głównie są to bujne winorośle z małą domieszką ogrodowych kwiatów. Wszystko utrzymane jest więc w kolorach rudo-zielonych.






Ciekawe słupy tu mają.


Wioski na trasie nie są zbyt ludne. Mijmy już którąś i nie spotykamy żywej duszy.




Sporo budynków zbudowanych jest z kamieni rzecznych.


To chyba jest/był przystanek autobusowy? No bo co innego?


Można też spotkać ściany zrobione jakby z kamieni zebranych na drodze - razem z błotem ;) Strzecha też sprawia wrażenie jakby budowniczy się gdzieś bardzo spieszyli. Może akura nadchodziła burza?


A tu przygotowany surowiec na kolejne strzechy! :)


Busia zostawiamy w wiosce Gega, która zdaje się być nieco większa od pozostałych jakie mijaliśmy. I ma fajny napis na wjeździe!



W centrum jest parking przeznaczony chyba specjalnie dla busiów. Już są dwa! Kabak twierdzi, że ta "buchanka" wygląda jakby nam coś chciała powiedzieć.


Zaraz obok stoi budynek sprawiający wrażenie sklepo - knajpy.




Dziś wszystko tu zdaje się być zamknięte na głucho. Jest jednak zatknięta kartka, która jakby sugerowała, że w jakiś godzinach przybytek bywa otwierany. No szkoda, że nie teraz, bo chetnie byśmy sobie tu zajrzeli.


Z żywych pozostał tylko kogut ;)


Kilkukrotnie obiło mi się o uszy, że dalej droga może być nieprzejezdna. Może jeszcze niedawno tak było? Teraz za Gegą zaczyna się zupełnie nowa droga! Ale widać nie my jedni uwierzyliśmy w przestrogi ;) Tak jak do Gegi jakiś ruch na drodze był - to dalej nie spotykamy ani jednego auta. Idziemy więc asfalcikiem z rolki, który z braku ruchu zaczyna porastać bujną roślinnością. Kabak twierdzi, że to jest idealna droga na rolki - równa i nic nie jeździ.



W sumie fajnie, że poszliśmy pieszo. Z jadącego busia ciężko się robi zdjęcia, a tutaj jest tak sympatycznie, że warto je robić co 5 metrów :) To jeszcze zabudowa wsi Gega.




Wiele miejscowych domów jest utworzonych z budulca bardzo mieszanego. Nie wiem czy można to podciagnąć pod architekturę szachulcową? ;) Ale jest wszystko - drewno, cegła, pustaki, kamienie, a chyba nawet te lepioszki z kupy bydlęcej?



Coś mi się wydaje, że mieli tu kiedyś młyn!


Bardzo przypadł mi do gustu tutejszy chodnik! Oczywiście trylinka a jakże! :)


Sporo domów jest opuszczonych i powoli zarasta buszem.



A tu już widać na horyzoncie wioskę Czuriłovo, ale nie będziemy przez nią przechodzić. Zostanie nieco z boku.


Dlaczego zainteresował nas akurat ten monastyr? Ano dlatego, że na tle innych tego typu przybytków charakteryzuje się pewną oryginalnością zdobień.

Monastyr jest bardzo ładnie położony, na tle zielonych gór, z wąwozami u podnóża. Zdaje się być na wyciągnięcie ręki, ale jest za wąwozem. Obchodzimy więc serpentynami wokoło.



Droga w końcu przybiera taką nawierzchnię, jakiej spodziewaliśmy się od samego początku.


Wokół pusto. Mamy już pewne obawy, że wszystko jest zamkniete na głucho i trzeba bedzie skakać przez płoty, ale furtka okazuje się być otwarta. Po całym terenie można sobie swobodnie łazić. Wejść do wnętrza kościoła można kilka razy w roku, gdy są wyznaczone święta. Na jedno z nich ponoć są tu święcone baranki, które się składa w ofierze i rozumiem, że zgromadzeni uczestnicy potem konsumują szaszłyki. (ze stronki - link )

Teren klasztoru porastają bluszcze i wysokie kwiaty. Widać, że ktoś się nim zajmuje, ale ludzie nie bywają tu bardzo często.






Nowsze i starsze napisy.


Nie zapomniano o żadnych ważnych aspektach! :)


Jak na kościół/klasztor jest tutaj wyjątkowo dużo diabłów. Nie anioły czy święci, ale czorty wszelakie dominują na malowidłach umieszczonych na ścianach, kolumnach i sufitach!




Zwraca uwagę też styl malowideł - taki trochę jakby malowały to dzieci? Albo wybrali najbardziej utalentowane dziewczyny z lokalnego koła gospodyń wiejskich? Napewno nie jest to nadęta sztuka, do jakiej zazwyczaj przywykło się w miejscach sakralnych.

Urzekły mnie np. rogi tego zwierzęcia! Jakby puściły na wiosnę świeże gałązki!


W większośći są tu wyobrażone sceny z Sądu Ostatecznego i zostały umieszczone, aby postraszyć wiernych stojących w przedsionku. Coby sobie przypadkiem nie pomyśleli, że można bezkarnie grzeszyć.




Są tu namalowani przedstawiciele różnych zawodów, które były popularne w dawnych czasach - krawiec, pasterz, młynarz, karczmarz. I jak ktoś się nie sprawował jak trzeba tzn. jak religijne prawo nakazywało - to potem kończył z kamieniem młyńskim u szyi albo wzięty za fraki i wrzucony w ogień piekielny! Albo pożarty przez potwora!



Tu chyba "jedyna sprawiedliwa". Babeczka pokazuje diabłu gestem "niet" (jak ten koleś kieliszkowi wódki na znanym radzieckim plakacie propagandowym ;) i tylko z aniołami trzyma. Diabeł popadł w konsternację, minę ma nietęgą. Chyba dostanie bęcki od przełożonego, jak wróci bez łupu.


Na kabaku największe wrażenie zrobiło krojenie piłą na pół. Jest to chyba prorok Izajasz, ktorego główną przewiną było podważanie autorytetu lokalnych władz. Wychodzi więc, że to również zaliczyli do ciężkich grzechów, których należy się wystrzegać?


Najlepsza jest scenka przestrzegająca przed chodzeniem do szamanów i wszelakich znachorów. Jakby ktoś miał wątpliwości co zawierają cudowne eliksiry - to jest kupa diabła i to taka na rzadko! :)


Diable portrety. Co ciekawe, większość tutejszych okazów ma ludzkie twarze, tylko ten ostatni, ten z imbryczkiem, ma taką bardziej jakiegoś zwierzaka? Czy to może jakiś inny gatunek diabła?




Niektóre czorty mają bardzo zabawne okrągłe brzuszki! Skądinąd też ciekawe czy machanie czerwonym sztandarem jest przypadkowe? Czy może ktoś go domalował później i chciał w ten sposób coś wyrazić? ;)


Wewnątrz kościoła jest też przynajmniej jeden ścienny diabeł, który trzyma lustro dziewczynie. To znak, że nie wolno zbytnio przywiązywac się do kwestii cielesnych np. do pielęgnowania swojej urody. Zdjęcie nie moje (nie udało się nam wejśc do środka). Pochodzi z bułgarskiego filmiku - stąd tak mało na nim widać.


Z samej góry, z sufitów, czujnie przyglądają się nam święci. Pewnie jak coś przeskrobiemy to grozi ostrzał z jaskółczych gniazd! :P




Są też scenki biblijne, w których akurat diabły nie biorą udziału:



A znad drzwi jakiś muflon na nas patrzy!


Drugie wejście też jest ozdobione.


Jest tu też super widokowa dzwonnica! Jak tam wyleźliśmy to akurat zaczęło lać. Bardzo sympatyczne więc mamy schronienie! Lepszego ciężko sobie wymarzyć! (choć mógłby być jeszcze w kącie bukłak z winem mszalnym :P )



Mamy okazję się przyglądać jak osa buduje gniazdo.


A to są chyba sęki na deskach. Ale wyglądają nieco jak... anioły? Zupełnie jakby miały skrzydła! Zazwyczaj sęki tak nie mają... Ktoś im "pomógł"? Ktoś je domalował? No bo baz jaj! Samo się tak niesamowicie ukulało?


Otwierają się stąd przestrzenie w kierunku gór Ograżden. Fajnie widać jedną z wiosek na zboczach. Wszystko raz chowa się we mgłach, raz wyłazi.



Morze zieloności.


To chyba wioska Baskalci. W mgłach i bez. Ciekawe jest, że gdy góry siedzą w chmurach to zawsze wydają się być wyższe. Jakby wyobraźnia dodawała im wysokości.



A to chyba Czuriłovo. Na dużych zbliżeniach zaglądam sobie do ogródków siedząc pod dachem dzwonnicy, w którą dzwoni deszcz.



Wsród dolin, zboczy i rozpadlin porosłych kożuchem zieloności, gdzieniegdzie widać jakieś budynki. Bacówki? Siedziby pustelników?




Niektóre wioseczki przyczepione do skarp i ukryte w zieleni zdają się być niedostępne i zapomniane.


Zwłaszcza wioska Zojczene, położona na zboczach na północny-wschód od Gegi zdaje się być na wpółopuszczona.


A może nie?


Ta sama wioska z nieco innej perspektywy.





Droga gdzieś w stronę tamtej wioski. Ciekawe czy tam prowadzi czy rozmywa się w wąwozach kawałek dalej?


Kurde, chciałoby się tam wszędzie wybrać, na spokojnie połazić, a czasu mało... Wybór jednego musi się łączyć z rezygnacją z innych planów. Cieżkie dylematy!

Jak już wspominałam wsie w tym rejonie są raczej puste, ale pomiędzy nimi gdzie okiem siegnąć - to coś się pasie. Kozy, owce, osiołki.






Jak już mowa o zwierzętach to spotykamy też dwa żółwie, które ratujemy z drogi. Wprawdzie mało co tu jeździ, ale jak tu nie uratować żółwia?? Taka niepowtarzalna okazja! W drodze do przedszkola mogliśmy ratowac tylko ślimaki!
No i cud, że żaden żółw w czasie przenoszenia nas nie obsikał! Te z terenów Jugosławii i Albanii to zawsze sikały!






Gdy wracamy, gęsty wał chmur znika ze szczytów pogranicznych gór. W pełnej krasie możemy je teraz zobaczyć. Z ciemnymi zboczami, gdzieniegdzie tylko usianymi skupiskami wiosek. Chętnie przeczytałabym jakąś relację z przejścia tym grzbietem, ale póki co nie udało mi się takowej znaleźć - są tylko z wejść na dwa czy trzy najbardziej znane szczyty. Czy faktycznie są tam jakieś wojskowe pozostałości? Czy rzeczywiście krążą wśród miejscowych jakieś tajemnicze opowieści o tym miejscu? Czy może tylko nasza "źródlana" znajoma miała bujną wyobraźnię? ;)







cdn

1 komentarz:

  1. Ładnie tam, bezpretensjonalnie. Mógłbym tam zamieszkać na stałe.

    OdpowiedzUsuń