Sporo naszych wędrówek po Żaganiu dotyczyło terenów nadrzecznych.
Początkowo wędrujemy okolicami nad Czerną. Docieramy tam ulicą Cichą. Faktycznie taka jest jak nazwa - spokojna i melanchlijna. Na jej końcu znajdują się spore ruiny jakiegoś zakładu, acz jakiego to nie udało mi się znaleźć żadnych informacji.
Były sobie schodki...
Miejsce wypoczynkowe.
No bo kiedyś to siadywano tu na ławkach.
Aleja Gwiazd po bubowemu! :)
Zaraz obok na rzece znajduje się jakaś betonowa konstrukcja połączona z niewielkim mostkiem, którym przeprawiamy się na drugi brzeg. Ni to dawna śluza? czy tama?
W zasięgu wzroku znajduje się jeszcze jeden nietypowy mostek - metalowy, składany i bardzo klekoczący nawet jak się po nim idzie! :)
Na tyle przypadł nam do gustu, że postanawiamy sobie właśnie tutaj zapodać przerwę na drugie śniadanie.
A tu wyryta data. Może powstania tej konstrukcji?
W miejscu gdzie ulica Obwodowa przekracza mostem Czerną, znajdują się ruiny papierni. Budynków stoi tam kilka, w różnym stanie rozkładu. Jeden taki, z dziwnie wygryzionym kominem, sprawiał wrażenie częściowo użytkowanego - stały przy nim auta, koparki, jakieś kontenery. Wejścia częściowo było pozaklejane falistą blachą, w innych miejscach siatką. Do tego więc nie włazimy, nie mając ochoty nadziać się na jakiegoś ciecia. Przyglądamy się jedynie z daleka, sunąc w stronę ciekawszych dla nas celów.
Ktoś cisnął w krzaki butelkę, inny wywalił opone, a jeszcze kolejny wyrzucił całkiem porządne bunkierki! ;)
Mostek utrzymany jest w konwencji całego obiektu i pasuje do okolicy. Może pochodzi jeszcze z czasow istnienia pobliskiej wioski Piękna Dolina, po której obecnie został chyba tylko zarośnięty cmentarz?
Pozostałe budynki jakie udało się nam odnaleźć w pobliskim lesie, wyglądają nieco dziwnie. Ich stan jakoś nie sugeruje powolnego procesu rozpadu z powodu opuszczenia i nieużywania - wyglądają jakby w nie rąbnęła bomba! Co tu się wydarzyło?? Czy może kiedyś próbowano je burzyć i prace nagle przerwano, po czym wszystko zarosło? Łazimy więc po lesie usianym gruzem i szkieletami betonowych lub ceglanych budowli, powygryzanych w rożniście nieprzewidziany sposób. Jednocześnie to wszystko się nie sypie i nie sprawia wrażenia, że rozpada się w oczach. Obecnie jest to w miarę stabilne, nosi jedynie ślady jakiejś solidnej demolującej siły z przeszłości.
Ruiny owej papierni od lat są popularnym miejscem imprezowym wśród lokalnej młodzieży, o czym świadczą zarówno ścienne napisy z różnych lat, jak i opowieści, które słyszeliśmy od miejscowych. Zupełnie się temu nie dziwię - teren zadaszony, z widokiem na malowniczą szumiącą rzekę. I takich miejsc na wieloosobową biesiadę jest tam sporo, więc kilka niezależnych spotkań może się naraz odbywać - nawet piętrowo.
Na ściennych malunkach zazwyczaj występują dziewczęta.
Wejście na górne poziomy nieraz nie nastręcza trudności...
W innych miejscach jest nieco bardziej karkołomne z racji np. braku schodów i pochyłości "podłogi" ;)
Ale warto było! Tu słoneczko jakoś dogrzewa najmocniej! Nie chce się złazić!
Potem wędrujemy wzdłuż Czernej na północ.
Namierzamy tu też dwie niewielkie sztolenki, o zupełnie nieznanym nam pochodzeniu i przeznaczeniu.
Jedna z nich okazuje się być zamieszkana!
Przy stanicy wodnej, gdzie chyba latem woduje się kajaki, jest wmurowana pamiątkowa tablica. Strasznie fajna forma wykonania - taka chyba... garażowa! :) Przez co nabiera autentyczności i niezwykle sympatycznego wyrazu!
Dalej mijamy most kolejowy (wspomniany już w poprzedniej relacji), po czym odbijamy bardziej w stronę centrum, aby poszukać pewnego miejsca nad Bobrem. Początkowo była tam niemiecka fabryka, po wojnie działała jako zakłady metalowe - najpierw pod nazwą "Polar", później "Predom - Polar", ostatecznie "Zamex".
Zakład przestał działać w 2000 roku. Do chwili obecnej został tylko zabytkowy, przedwojenny budynek, reszta hal produkcyjnych została wyburzona, są tam tylko betonowe, puste place.
Początkowo oglądamy ruiny zza wody. Wędrujemy sobie ścieżką nad boczną odnogą Bobru, mijając przyjemne miejsca ogniskowo - piknikowe.
Aby wejść na teren zakładu musimy przejść tą odnogę Bobru. W sumie tędy by można, ciekawa opcja i zapewne niektórzy tak czynią, ale ja za wielka fajtłapa jestem... Nawet się podciagnąć nie umiem :(
Dalej jest prawie normalna kładka, tzn. okazuje się być oficjalnie zamknięta, zapewne dlatego, że zwaliło się na nią drzewo.
To po prostu cały obraz choroby dzisiejszych czasów - kładkę zaszlabanowano, zadrutowano siatką z obu stron i opatrzono tabliczkami, zamiast ściąć i zabrać drzewo, które na niej leży. A kładka jest cała dobra, autem by po niej przejechał jakby było trzeba... (choć busio to by się raczej gabarytowo nie zmieścił ;)
Mały fragment u samej nasady się tylko wygiął.
Ale drzewo dalej leży i ciśnie, bo nie ma komu go zabrać. Taka robota. Ale skoro tabliczki bubowego szlaku powstały - to wypadało odwiedzić.
Przy okazji spotkaliśmy kilka sympatycznych osób myślących podobnie do nas... I mieliśmy okazję pogadać - o kładkach, Żaganiu i o życiu ogólnie. No bo jak się można domyślać - ludzie tędy chodzą, to dobry skrót. No może emeryci i matki z wózkami nie, bo jednak trzeba sie trochę powspinać.
Taką tabliczkę też w okolicy namierzyliśmy.
Płoty w okolicy też nieco pogięte...
Tyle zostało z wielkich zakładów. Niewiele jest tu obecnie do zwiedzania - jedna wydmuszka i betonowe place...
Nabrzeże Bobru z tej strony jest całe obetonowane i stromo opadające do rzeki. Beton malowniczo porasta rudawy mech i porosty.
Mają tu też takie solidne studnie.
A tak się przedstawia od drugiej strony nasza kładka alternatywna. No nie byłoby prosto ;)
Główne wejście na teren zakładów z opuszczoną stróżówką i tabliczka ostatniego właściciela.
Próbowali zabezpieczyć drzewo - na bobry widać siatka okazała się skuteczna, na ludzi już nie...
Mijamy też obok zabudowania Elektrowni Wodnej Żagań II - podobne klimaty jak na naszej żółtej kładce w drodze do przedszkola :)
Przechodzimy też przez Bóbr koło Elektrowni Wodnej Żagań I. Akurat na chwilę wyszło słońce podświetlając malowniczo chmury.
Ta tabliczka z przystani kajakowej - ktoś ją WYSPAWAŁ! O matko ,ile to roboty tak elektrodą dziobać... :)
OdpowiedzUsuńKomuś zależało! :)
UsuńUlica Cicha - tam były zakłady tekstylne, popularnie nazywane "Odzieżówka".
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o papiernię, to było tam kilka śmiertelnych wypadków wśród młodzieży. Dlatego postanowiono wyburzyć fabrykę. Saperzy wojskowi robili co mogli, ale niezbyt skutecznie. Przedwojenne, żelbetowe mury są tu wyjątkowo grube i mocne. Musieliby chyba mieć bombę atomową :)
Zawsze mnie rozwala to podejście z ruinami i wypadkami... Jakoś na autostradach jest duzo śmiertelnych wypadków a nikt ich nie wyburza...
Usuń