sobota, 25 lutego 2023

W drodze do przedszkola - Oława/Zwierzyniec cz.4 (2021-2022)

To już ostatnia część wspomnień z naszych codziennych wędrówek wzdłuż Odry. Migawek z poranków i wieczorów na wałach, wśród plusku rzeki i kwiku wodnego ptactwa. Ostatnia - bo niedawno kabaczę poszło do szkoły. Szkoła też jest fajna, ale położona jest dużo bliżej i droga do niej wiedzie przez osiedle. Tęsknimy więc bardzo za tymi uroczymi, kilkukilometrowymi wycieczkami, do których ot tak bez powodu nigdy się człowiek nie zmobilizuje.

Poprzednie relacje z tego tematu:

- W drodze do przedszkola - 2019/2020 - relacja
- W drodze do przedszkola - 2020/2021 - relacja
- W drodze do przedszkola - powodziowo - relacja


Zdjęć jest taki bezmiar, że znów podzielę je na różne kategorie, w celu choć częściowego uporządkowania, posegregowania czy chociażby próby objęcia wzrokiem i myślami ;)


MGŁY



Nieraz są takie momenty, że nadrzeczne krajobrazy stają się wyprane z kolorów, niemal zupełnie czarno - białe...








Mgła malowniczo komponuje się z kablowiskiem!



Mgły lekko podświetlone słońcem widziane o poranku z żółtej kładki.




I wirujący spektakl dnia kolejnego. Przez cały tydzień miałyśmy takie poranki. Koniec października, bezmiar kolorowych liści i zatarta granica, jakby chcąca ukryć gdzie się kończy powietrze a zaczyna woda.









W innych miejscach na wałach też jest cudnie w takich okolicznościach.






Nawet za dnia się taka leciutka mgiełka utrzymuje! Chyba takie uroki jesieni! :)





Często na naszej trasie nie jesteśmy same - towarzyszą nam przeróżne stworzenia, związane zarówno z rzeką, zagajnikami jak również terenami podmiejskimi.

PTACTWO



Czaple








Kormorany



Kawki



Dzięcioły




A to zupełnie nie wiem jaki gatunek, o nakrapianych piórkach. Głównie widzieliśmy ich zadki, bo stadko ochoczo coś pożerało.



Inne przykłady ptactwa w procesie odżywiania się.




Tego puszystego skubańca tez nie wiem jak zwą...


Jakieś mewy, rybitwy czy coś w ten deseń. Pousiadały sobie w rządku.


Na rzece zimą gdzieniegdzie tworzą się zatory z kaczek.





KOTY



Z większości polskich osiedli niestety prawie zupełnie zniknęły koty. Dzikie koty albo czyjeś prywatne, ale wolne, mogące swobodnie poznawać świat i cieszyć się słońcem. Nie wiem gdzie się owe koty podziały. Zeżarli? Czy wszystkie trafiły do niewoli? Na szczęście nasza trasa wiedzie przez tereny jakby przeniesione z lepszych czasów - dziksze, bardziej przemysłowe, mniej wypiglowane. Miejsca, gdzie koty hodujące się w komórce czy piwnicy nie przyprawiają mieszkańców o zawał serca, ale o dużo pozytywnych emocji :) A my mamy możliwość wprowadzić nową tradycję na naszych wędrówkach - dokarmianie. Noszę więc na stałe w plecaku puszkę, kocie chrupki albo roztaczające odurzającą woń rybie głowy i ogony. Niecodziennie spotykamy kocie rodzinki, ale trzeba być zawsze przygotowanym!

To był najfajniejszy moment! Duża, czarna kocica i chyba 6 młodych! Takich puszystych, skocznych i zawsze chętnych do zabawy!

Ciekawie jest obserwować taką zgraję, gdzie każdy kociak ma nieco inną naturę, a po kilku dniach już wszystkie znasz bardzo dobrze.






Ten np. był najbardziej nieśmiały. Trzeba było mu dawać jeść osobno, bo nigdy nie umiał się dopchać do wspólnej miski - tylko miauczał żałośnie.


Niektóre lubiały mizianie - inne wręcz przeciwnie.



Jadły zazwyczaj chętnie. Nieraz się spóźniałyśmy do przedszkola - no ale co? Trzeba mieć priorytety! :)




Czasem wykładamy prawdziwe przysmaki!


Ten szedł za nami aż do przedszkola. Tam upolował dorodną mysz. Jak widać spacer się opłacił.


A ten kot mieszkał w murze okalającym fabrykę. Dwie różne ściany pochodzące z różnych czasów tworzyły sporą szczelinę, która w tym miejscu była jeszcze dodatkowo przykryta od góry blachą, więc miała daszek. Spryciarz fajne mieszkanko sobie znalazł!


Kociny karmimy nie tylko na wyspie - również w innych miejscach np. na alejce sunącej wałem.



Ta niewielka kicia wyłoniła się z traw. Nie chciała jeść. Raczej przyszła na wycieczkę. Trochę dała się pomiziać, trochę pomiauczała. Jakieś 5 minut później z krzaków wyłoniła się jej mama. Nakrzyczała na kicie, nakrzyczała na nas i obie dały susa w dal.





Te łaciatki zawsze trzymały się od nas na dystans i spoglądały tak jakoś nie do końca przyjaźnie.







INNE ZWIERZAKI



Owce




Ważka

Siadła na kabaczej czapeczce i mieliśmy problem ją odczepić. Jakoś jej się wplątała nóżka. Ostatecznie sie udało - odleciała. Mam nadzieje, że nie ucierpiała za bardzo w procesie wyplątywania.


Ślimaki

Jakby ktoś nie wiedział - ratujemy je z chodników całymi setkami!







Ten właściciel pasiastej muszelki wybrał sobie bardzo trudne zadanie - przemieszczanie się po piachu! Rysuje więc po nim całe desenie - jak kornik w drewnie!




Pająki

Ten wybitnie zasadza się na śniadanie.



Najlepsze są jednak pajęczyny po letnim deszczu! Jak korale, diamenty albo inne perły! Przeglądamy się więc w ich migoczących kroplach!



Są wszędzie - na kładce nad wezbranymi wodami...



...a nawet na kabaczych portkach! :)


Kolejne deszczowe dni to jeszcze większy ich wysyp! Dosłownie wszędzie - a jedna piękniejsza od drugiej! To jest po prostu jakaś magia!











Pajęczyna w formie oszronionej.


Bóbr

chyba... Coś plasnęło o wodę, co mogło być płaskim ogonem!




Spotykamy również zwierzęta, które już nie żyją. Tu np. był dzień wystawiania przed domy odpadów wielkogabarytowych i ktoś postanowił się pożegnać ze swoim liskiem.




Zdechły szczur. Jakoś się zmumifikował.


Czasem znajdujemy dziwne fragmenty np. raciczkę...





BARKI



Pływają dość rzadko, więc jak już się jakaś trafi to radości jest co niemiara.


Świat rzecznych barek jest zdecydowanie moim światem! I wizualnie, i w zapachu, i w melodii, którą takie pływadło roztacza wokół siebie. Gapić się na przepływającą barkę to cudowny spektakl, który by sie chciało oglądać codziennie!











Największą radochę mamy obserwując moment śluzowania. Raz, że często robimy zakłady czy dana barka się zmieści czy może jednak się zaklinuje. Dwa, że można wtedy dogodnie zajrzeć co takiego ona przewozi - stojąc na mostku nad śluzą jest szansa ów ładunek ogladać z bliska. Poza tym dochodzi do tego cały urok związany z ruchem masywnych wrót, skrzypienie, przelewająca się woda. O tak... barka w śluzie to znaczy + pół godziny do naszego czasu przejścia do przedszkola ;)





Fajny jest też moment, gdy barka przepływa pod mostem.










Dzięki sporemu zoomowi na aparacie możemy przyjrzeć się różnym barkowym detalom, szczegółom pracy na pokładzie, a nawet czasem zajrzeć kapitanowi w oczy!






Czasem po wodzie sunie coś mniejszego. Ale śluzę i tak trzeba im otworzyć :)









WRAKI

Pod młynem często stoją wypatroszone auta.


A innym razem myk! i zupełnie inna kompozycja!


Ten okaz stał chyba najdłużej. Przypominał nieco zwłoki wrzucone w mrowisko, które są bardzo powoli acz konsekwentnie objadane do szkieletu. Każdego dnia coś ubywało.





Pojawia się też taki okaz.





Czasem po Odrze płynie jakieś świństwo. Tego poranka jest akurat dzień piany - paskudnej, gęstej, tworzącej wręcz wyspy.




To zjawisko powyżej było akurat najbardziej spektakularne na potrzebę zdjęć, acz często różne syfy spuszczają. Czasem po prostu woda jest bardziej mętna albo wali na żółtej kładce, że nos urywa (tam jest mały jaz więc woda jest bardziej wartka). Na przełomie lipca i sierpnia, gdy sława naszej Odry obiegła całą Polskę - my akurat byliśmy daleko stąd. Nie widzieliśmy więc na własne oczy żadnych zdechłych ryb, które ponoć wyławiano tonami. Szkoda, że tak wyszło, bo byłby to ciekawy element do tej relacji.

Któregoś dnia zauważamy bardzo dziwne zjawisko. Na rzece jest tęczowa plama. Początkowo myślałam, że to wylała się benzyna - ale plama nie płynie z prądem, tylko stoi w jednym i tym samym miejscu. Ki diabeł? Rozważałam też możliwość odbicia? Może to jakiś refleks świetlny tworzy się na tablicach stojących na brzegu i rzuca taki "zajączek"? Acz zdarzyło się to tylko raz. Tylko tego jednego dnia. W żaden inny słoneczny dzień nie było tęczowej plamy na Odrze, ani w tym ani w innym miejscu naszych wędrówek.




Tęcza zaskakuje nas nie tylko na wodzie - również na reflektorach jednego z mijanych aut! Kabak twierdzi, że powinniśmy takowe zrobić w busiu! ;) Przy okazji wyszedł autoportret!


Wracając do powierzchni wody. Niektóre odnogi latem zarastają glonem, rzęsą wodna, dodając okolicy klimatu nieco bagiennego.




Przy zamkniętych, nieużywanych śluzach tworzą się nieraz ciekawe desenie z namuleń. Miejscami to wręcz kożuchy! W rzeczywistości wygląda to jeszcze lepiej niż na zdjęciu bo się rusza, faluje, pełga jak płomienie ogniska na wietrze!




Pod mostkiem na "patysiowym potoku". Prawdopodobnie tędy wpływają do Odry największe syfy.


Gdy zaczynaliśmy przedszkolne wędrówki były na Zwierzyńcu z 5 wagonów. Większość z nich uległa dematerializacji. Ostały się tylko dwa - te za płotami...




Letnie zabawy na drodze.


Zimowe zabawy.


Struktury lodu.





Struktury szronu.



Kiedyś minęliśmy przedszkole i poszlismy dalej. Takie nietypowe paliki stoją tam na zakręcie.



Znalezisko na wyspie - stare, porzucone zabawki.


Cykoria podróżnik - mój ulubiony kwiatek!



W jeżynowym gąszczu.


Ogromniaste owoce. Pyszne! Chyba dziś kabak nie zje śniadania w przedszkolu! Acz napotkana, zbierająca jeżyny babcia, twierdziła, że rok temu były słodsze, a teraz to sam kisieluch.



Innymi darami przyrody też nie wzgardzamy - będzie kompot! :)



Na cyplu między odnogami rzeki.


Jedną z naszych codziennych zabaw (to wręcz święty rytuał!!) jest kopanie zgniłych jabłuszek. Najpierw podajemy je miedzy sobą jak piłkę, a potem wielki kooop! na druga stronę szosy! Jak najdalej!



Scenka rodzajowa :) Mija kolejny zwykły dzień na obrzeżach Oławy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz