poniedziałek, 23 stycznia 2023

Wrześniowe Czechy cz.9 (2022) - Czeska Szwajcaria (Saunstein, Mała Pravcicka Brama, Janov)

Nocujemy w zatoczce przydrożnej koło wsi Srbske Kamenice.


W dole mają tu niewielki stawik o lekko postindustrialnym klimacie.



Odwiedzają nas tu różne zwierzaki, zarówno nadrzewne jak i łąkowe.



Ognisko palimy na brukowanym placyku pośród kocich łbów.



Jest to miejsce gdzie w 1972 rozbił się jugosławiański samolot. Historię pokazują tablice w stylistyce podobnej jak w mijanych wcześniej skałach z Mariną i Rudolfem. Są rozrysowane dokładne mapki, w którym miejscu upadły jakie szczątki. Poszlismy się tam przejść, ale nic nie znaleźliśmy. Ani fragmentów wraku, ani dodatkowych tablic. Wiem, że to katastrofa i nic wesołego, ale słowo "letadło" jakoś automatycznie wywołuje uśmiech na twarzy! Nawet jak nie wypada ;)


Kolejnego dnia chcemy podjechać do Hrenska i iść na te super turystyczne skalne bramy, gdzie latem się zjarały lasy. Nigdy nie chodziłam po spalonym lesie, więc pomysł wydaje się być ciekawy. Droga do Hrenska okazuje się jednak być zamknięta. Szlag wie, czy przez te pożary właśnie (bo nie potrzebują tam węszących bub) czy dlatego, że w Jetrichovicach właśnie remontują kanalizację. Wbijamy pod zakaz, trudno czasem trzeba, ale dziura na pół drogi i koparka na drugie pół hamuje na dobre nasze nieuczciwe zapędy już po 50 metrach ;) Można próbować pojechać dookoła i wbijać na Hrensko z drugiej strony, ale czy warto? Akurat świeci słońce, zanim objedziemy to gotowe znów zacząć lać, a szkoda całość dzisiejszej pogody przesiedzieć w aucie. Odpuszczamy sobie więc wielkie bramy i pogorzeliska. Połazimy gdzieś tu. Suniemy w stronę zamku Saunstein. Mijamy sporo grzybiarzy i ludzi z psami. Dominują psy wielkości cielaka puszczone luzem lub formy szczura noszone na rękach. Jak widać mają tu bardziej wyrąbane w parkach narodowych, bo z tego co kojarzę to u nas gonią za wprowadzanie bydlaków nawet na smyczy. Jeśli chodzi o grzyby to widzimy, że sporo osób zbiera czerwone muchomory. Ciekawe jaki mają sposób przyrządzania?

Tam wyłaziliśmy wczoraj.


Po drodze mijamy różne atrakcje - skalne kapliczki, krzyże jak gdzieś z zapomnianych dolinek Dolnego Śląska, kolejne tablice utrzymane w lokalnym stylu czy ryte w skałach daty z odległej przeszłości.





Mijamy też potencjalne miejsce noclegowe.


Jak ktoś się zmęczy wędrówką może przysiąść na ciekawej ławce.


Mają tu nawet jelenia!


Można też pobiesiadować pod skalnym okapem w towarzystwie jaskiniowca.


Zaczynamy się wspinać po kamulcach.


Wdrapywanie się na zamek Saunstein upływa pod hasłem kładeczek, mostków, drabin i wąskich przejść, gdzie przetarganie nawet nie bardzo wielkiego plecaka jest dosyć wymagającym zajęciem.



Ogólnie całkiem ładna skałka, ale żadnego zamku nie zauważyliśmy.


Są za to groty, gdzie można przeczekać deszcz czy nawet od biedy zanocować.



Nie brakuje też starych napisów rytych w skale.



Na szczycie jesteśmy świadkami dramatu - wygląda na to, że ze skały zleciał pies i jakaś para mocno desperuje. Koleś próbuje zejść za nim, ale wszystko wskazuje, że też zaraz zakosztuje podniebnych lotów, bo skała w tym miejscu jest oględnie mówiąc dosyć pionowa.

A widoki ogólnie nienajgorsze. Wiatr we włosach, przestrzeń - fajna sprawa.



Jedyne co nam się nie do końca podoba - to te tutejsze ławeczki i poręcze. Trochę za nowe, zbytnio parkowe... ale cóż, nie można mieć wszystkiego.



Tu po raz pierwszy udaje się wypatrzeć pogorzeliska z letnich pożarów, jakie nawiedziły tą okolice. Z daleka wyglądają nieco jak lekkie rudości świadczące o zbliżającej się jesieni...


Z bliska widok jest już znacznie bardziej ewidentny...



Saunstein widziany z oddali. W żadnym rzucie zamku nie stwierdzono. Musi być jakaś ściema albo świetnie zamaskowany skubaniec!


Tuptamy dalej a szlak wije się przepaścistymi półkami, mija nawisy i groty, a wszechobecne korzenie łapiące się skał jak stada węży mocno dodają uroku okolicy.







Potem jeszcze zaglądamy na skałkę zwaną Mała Pravcicka Brama.



Dalej czerwony szlak jest zatarasowany belami i taśmami, z napisami że zamknięte. Rozważamy przez chwilę czy tego aspektu parku nie potraktować jak inni psów i grzybów, ale zabija nas kilometraż. To jeszcze chyba wychodzi z 18 km tam i z powrotem + to co przeszliśmy, a już jest czternasta! Nie damy rady, a po zwalonych pniach to tempo nam raczej nie wzrośnie. Latarki niby mamy, ale chęci do kicania w ciemności po skałach jakoś mniej. Wystarczy mi jedna skała, z której zleciałam na tym wyjeździe i łokieć jeszcze boli... Wracamy więc... Trochę żal, ale warto umieć ocenić swoje możliwości.

Podjeżdżamy jeszcze do Janova na wieżę widokową. Fajna ta wieża, nie jakieś byle popierdółki pod turystów, z których widać tyle co i z dołu. Ta rzeczywiście jest wysoka i widok oferuje konkretny. To raczej wieża obserwacyjna albo taka pod anteny, której po prostu nie zamknęli jak zazwyczaj bywa.



Jest stąd widok na pagóry o nietypowych kształtach - już chyba po niemieckiej stronie.



Ciekawie układające się struktury skał.




I stąd widać te spalone połacie lasów, którymi nie udało się dziś powędrować.






Nie wiem czy od Hreńska dało by się wbić w jezdną droge albo w szlaki. Czy by nas upolowały lokalne służby? Czy od tamtej strony byśmy mieli szansę wyrobić się czasowo? Tego już niestety nie sprawdzimy. Za godzinę robi się ciemno, a na jutro mamy już inne plany. Wracamy więc nad nasz stawek. Pozostaje uczucie niedosytu i nie do końca zrealizowanych zamierzeń. Ale i tak bywa. Może tak miało być...

W Janovie przy blokach zwracamy też uwagę na kamienny pomnik. Dwoje dzieci. I zdecydowanie nie są one zadowolone... Nie wiem czy im zimno, czy się czegoś boją czy probują się schować bo coś je chce zeżreć. Ogólnie miła okolica, pełne kwiatków ogródki, ale ów pomnik wieje jakimś takim niepokojem...


Jadąc w stronę Srbskej Kamenicy mijamy porośnięty bujnym bluszczem zruinowany budynek. Pałac nie pałac, kościół nie kościół...




W Srbskej Kamenicy w jednym z przydomowych ogródków zwraca uwagę mini skalne miasto, obecnie użytkowane na komórki i składziki.



Mają tu też skalny relief przedstawiający koronowanie Matki Boskiej.




cdn


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz