sobota, 16 lipca 2022

Kwietniowe Pogórze Izerskie i Kaczawskie cz. 1 - Ałabajka (2022)

Zazwyczaj w kwietniu nie wyjeżdżamy na wycieczki dłuższe niż weekend. Zazwyczaj nie nocujemy kilka dni w jednym miejscu. Zazwyczaj w zakresie naszych zainteresowań leży inna półka cen i standardów. Ale teraz mieliśmy kupon. A kupon jak już jest - to szkoda, żeby się zmarnował. Portal, z którego mogliśmy skorzystać, raczej podbija do innej grupy docelowej niż my. Skierowany jest chyba przede wszystkim do ludzi, dla których wyrwanie się z miasta na weekend bez internetu czy zobaczenie nocnego nieba bez światła latarni jest przygodą życia, na którą warto poświecić milion monet. Dla uwięzionych w wielkich metropoliach świetnie zarabiających pracoholików, którym "wyłączenie się" z trybów miejskiej dżungli nie przychodzi samoczynnie i napawa lękiem jako nieznana planeta. Przeglądając oferty przez chwilę mogłam się poczuć kims zupełnie innym, momentami wręcz nie mogąc się oprzeć zdumieniu, że istnieją tacy ludzie, którzy się zastanawiają czy nie będą się nudzić na wakacjach i trzeba im doradzić, że np. mogą czytać książki albo leżeć w hamaku, obserwując przepływające obłoki.

Przebijając się przez tysiące ofert o najdzikszych ostępach leśnych (z wifi i asfaltem pod oknem) czy najprawdziwszych wiejskich chatach z XVIII wieku (z łazienką o dwudziestu trybach hydromasażu), powoli już zaczynam tracić nadzieję na powodzenie tego przedsięwzięcia. Do sporej ilości tych miejsc nie miałabym ochoty pojechać nie tyle za darmo, ale nawet jakby mi dopłacali! Cierpliwość jednak popłaca. Udaje się wyłuskać kilka miejsc naprawdę zarąbistych! Potrafiących zaskoczyć swoją oryginalnością i ciekawym pomysłem wykonawców. Chatka na drzewie, pływający domek na wodzie, hamakonamioty czy jurty. Przy większości jednak nie ma już wolnych miejsc, nie pasują nam terminy lub miejsce położenia na mapie Polski. Na placu boju pozostaje jedynie jurta z Pogórza Izerskiego - zwana fikuśnie "Ałabajka".

Jurta praktycznie ze swojej nazwy (i moich wyobrażeń) ma jedynie kształt i zewnętrzną stylizację. Tak naprawdę jest to mały domek letniskowy z meblami, kuchnią, łazienką, piecem kominkowym i setką alarmów. Ale połozona jest rzeczywiście na uboczu i w miejscu solidnie widokowym - na rozległe płowe łąki, zamykające horyzont Karkonosze i łagodne kolejne wzgórza, gdzie rozłożyły sie zabudowania wsi Radomice. Wiele razy włóczylismy się wioskami i pagórami po obu stronach Bobru, ale do tej miejscowości akurat nas jeszcze nigdy wcześniej nie zawiało.

Jurta w różnych ujęciach.






Wspomniane wcześniej Karkonosze obserwowane z rejonów okołojurtowych.



Hamak w brzeziniaku.


Zabudowania wsi Radomice na pobliskich wzgórzach.




W ciepłych barwach kwietniowego wieczoru.



Wnętrza jak na jurtę są dosyć mało okopcone. Raz solidnie pracowaliśmy nad rozwiązaniem tego problemu (a piec i mokre drewno dotrzymywało nam współpracy ;) Przez chwilę było już jak w bacówcach, które zazwyczaj spowija aromatyczny siwy dym. Ale nie wiedzieć czemu zaraz powłączały się alarmy, no i zamiast robić ładne zdjęcia to zajelismy się wietrzeniem, coby nie mieć zaraz na łbie strazy pożarnej a i uspokoić to okropne wycie... ;)




Mają tu również taras.


Miejsce szczególnie klimatycznie prezentuje się nocą.





Wieczory (gdy akurat nie leje) mijają nam przy ognichu.






Jak leje - to radzimy sobie inaczej.



Jak to jest, że gdziekolwiek byśmy się nie znaleźli - zawsze to kończy się tak samo? ;) Tym razem nie jest to klasyczne pranie, a trzygodzinny spacer w deszczu o sile wodospadu.





cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz