czwartek, 19 maja 2022

Zaułkami Nowej Rudy cz.2 - klimaty nadrzeczne, knajpy i bramy (2022)



Poprzednie relacje z Nowej Rudy:

- kopalniane

- kolejowe i wieczorne


Nie tylko tereny związane z koleją i kopalnią stanowią atrakcję i ubarwiają krajobraz Nowej Rudy. Z racji że mają tu dwie rzeczki - Włodzicę i Woliborkę, teren miasta jest cały usiany mostkami, kładkami i wszelakimi drewnianymi czy żelaznymi przeprawami, obecnymi oraz na tyle nadgryzionymi czasem i patyną, że zostały już tylko ażurowym wspomnieniem przeszłości.

Pod wielkim mostem kolejowym możemy napotkać malutkie kładeczki prowadzące do poszczególnych, nadrzecznych domów.





Tu już solidniejszy okaz, którym przez rzeczkę przekłada się szosa.


W bliskich okolicach kopalni natrafiamy na takowy szkielet mosteczku.






A czy taką malowniczą konstrukcję można nazwać wiaduktem? ;)



Włodzica przepływa przez centrum Nowej Rudy. Szeroki, ocembrowany kanał obmywa dolne części kamienic.


No więc i na mostkach można tu oczywiście porządnie użyć!






Ciekawe mają tu wyjścia z mieszkań nad rzekę, schodki, tuneliki, wąskie przesmyki między kamerlikami...



Niektóre budynki od strony rzeki wyglądają jak twierdze!


Nad wodą dominują lite mury z małą ilością okien. Jakoś widać ludziska nie lubią patrzeć z bliska jak płynie sobie rzeka ;)


Maskotka miasta - nadwodny jaszczur.


Jest z nim związana lokalna legenda: W czasach bardzo dawnych żył sobie w Nowej Rudzie pewien koleś o imieniu Rajmund. Pochodził z biednej rodziny, ale dorobił się znacznego majatku na donosicielstwie, bo podpierdalał kogo się dało - sąsiadów, rodzinę, znajomych i zupełnie obcych też. Doskonale połączył pracę z hobby, więc mu nieźle szło. Płacili dobrze za każdy cynk - czy to służby miejskie czy leśni zbóje. Kiedyś wędrując nad Włodzicą wpadła mu w oka pewna dziewczyna, którą kwiatami, prezentami i bogactwem udało mu się zbajerować. Już miało dojść do ślubu, gdy Rajmund się dowiedzał, że ojciec dziewczyny jest znanym zbójem, który się ukrywa i sam lokalny książe wyznaczył nagrodę za pomoc w jego schwytaniu. Jak się można domyśleć, Rajmund wyciągnął od dziewczyny informacje o ojcu, tak że go złapali i łeb mu urwali. Do ślubu więc nie doszło a panna młoda z rozpaczy utopiła się w rzece. Na tym etapie za robotę wzięły się nimfy wodne i najbliższego wieczora wciągneły Rajmunda do rzeki i zmieniły w jaszczura. I ponoc po dziś dzień mozna go spotkac w nurtach Włodzicy - nie tylko jako rzeźbę, ale jak ktoś ma szczeście (albo i nie?) to w księżycowe noce może i sam potwór pokaże swoje oślizgłe oblicze.

Tu chyba ta sama postać, ale w innej odsłonie artystycznej. Nie wiem czy to tylko nasze wrażenie, ale z twarzy on strasznie nam przypominał Putina! Słyszałam kiedyś, że ów polityk jest podejrzewany o bycie reptilianinem! Niby to teoria spiskowa, ale tu proszę - mamy namacalny dowód! ;) Nie wiem czym się kierował artysta wykonujący ta płaskorzeźbę i co chciał powiedzieć szerokiej publicznosći? ;)


A tu, na rogu kamieniczki ze szpiczatą wieżą, była nasza ulubiona knajpa!


Nieodżałowana "Mozaika"! Coś jak połączenie piwnej speluny z barem mlecznym. Jak magiczna podróż w inny wymiar, gdzie starsza pani smażyła pierożki na patelni, chyba niezmiennie dzień po dniu od 50 lat! Takie miejsce, gdzie czas sie zatrzymał... Miejsce pełne spokoju, braku pospiechu, zadumy i melancholii. Udało nam się tam zdążyć. Być, posiedzieć i doświadczyć tej wspaniałej atmosfery. Nachłeptać się jej do tego stopnia, że wciąż mam to wszystko przed oczami. Lata 2012 - 2014. Każdy nasz wyjazd w ten region Sudetów łączył się z zawinięciem do Nowej Rudy, a Nowa Ruda = "Mozaika".



Wnętrza. Oszklona lada. Pierogi ze skwarkami. Wylegujący się kot. Wykrochmalone firanki. Wspomnienia starych bywalców - o łysym Zdzichu, o imprezach na przepustce z wojska i mrożące krew w żyłach opowieści z miejscowego tartaku...





Rzut oka na inne knajpy Nowej Rudy, których też już nie ma...



Obecnie z knajpek typu "speluna" zachowała się chyba tylko "Trumienka", acz miejsce to wygląda dokładnie tak jak mówi owa zwyczajowa nazwa - jest straszliwie malutkie. Chyba jeden stolik (góra dwa) i jak jest 5 osób to już reszta musiałaby sie przeciskać. Kukamy przez okienko dwa razy, ale zawsze jest pełno. Wieczory spędzamy więc w pizzerii o wdzięcznej nazwie "Kameralna", której nijak porównywać się z naszą ukochaną Mozaiką, no ale jest miejscem bardzo przyjemnym. Jak już jest temat knajp - to wspomnę o polecanej mi przez kilka osób "Białej Lokomotywie", która oględnie mówiąc, nie przypadła nam do gustu. Miejsce, gdzie nie ma czegoś takiego spis jadalnego asortymentu do zamówienia i to kelner jest bogiem i wybiera co ci sprzeda na podstawie twojego koloru oczu i własnego widzimisia. Wolne miejsce pod stołami wypełnione jest ujadającymi psami. Współbiesiadujący spożywają zawartość swoich talerzy... przez maski. Było takich dwóch delikwentów - odciągali szmatę tylko na moment wpychania do gardzieli łyżki, a potem z powrotem myk! pysk zasłonięty. Może jednocześnie działało to jako śliniak do ocierania ściekającego po policzkach kremu z ciasta, nie wiem, nie wnikam, ale w takim miejscu każda spędzona sekunda jest zdecydowanie stracona, więc pobyt ograniczyliśmy do minimum. Spożycie kawy z własnej kuchenki na dworcu PKP było szerokim powiewem wolności i przestrzeni!


Włócząc się po Nowej Rudzie nie sposób nie trafić w podcienia Domów Tkaczy, gdzie wśród filarów i łukowatych sklepień wędrujemy sobie nad szumiącymi nurtami Włodzicy. Tkacze, obok górników, byli ponoć niegdyś najpopularniejszym zawodem w tym miasteczku.





"Gorzej jak małpa w ZOO ;) Można by w cyrku pokazywac i rzucać orzeszki" - to był komentarz jakiejś nobliwej niewiasty, która nas mijała z wyrazem zniesmaczenia na wytapetowanej do bólu facjacie.


A tak zapamiętalismy Domy Tkaczy sprzed kilku lat. Było tu wtedy bardziej pusto i atmosfera panowała zdecydowanie bardziej mroczna!

2022


2013


A może to kwestia pogody? Tego, że wtedy wszędzie osiadała gęsta, szarobrunatna mgła?





W czeluściach kamienic - chyba to był jeden z Domów Tkaczy, rok 2014


I jakoś teraz. Zamknięty i chyba opuszczony budynek. Zdjęcie tylko przez dziurę w drzwiach.


O tak! Zwiedzanie jakiegokolwiek miasta jest zdecydowanie niepełne bez zaglądania w bramy! Bez patrzenia przez ramię czy już ktoś cie goni z kijem, podejrzewając, że kradniesz ziemniaki ;)

Takowe drzwi od razu sugerują, że we wnetrzach czai się coś, mogącego wpaść w nasze gusta!


Łukowate sufity, kolumny, płaskorzeźby. Część lokali na parterze sprawia wrażenie opuszczonych. Głosy dochodzą tylko z pierwszego piętra, ale za to dość donośne.



Ciężko się skradać i zwiedzać niezauważenie, gdy schody tak straszliwie skrzypią. Nawet jak stoisz! Wystarczy, że oddychasz! Kręcone, drewniane schody, takie z lekka wgłębione pośrodku, gdzie czuć te tysiące stóp, które tu chodziły w czasie całej historii tego miejsca.





Jedno z tych zaułków, gdzie mieszkania wypełzają na klatkę. Gdzie korytarz nie jest tylko anonimowym przejściem, ale jakby już integralną częścią czyjegoś lokum. Jest przez to ciekawszy, niż taki zwykły, odarty z indywidualności, ale jednocześnie ma się to wrażenie, że polazło się może ciut za daleko w czyjąś prywatność. Jednocześnie jest w tym coś niezwykle pociągającego - nawet gdy w głębi serca trochę ci głupio ;) Acz widać, że nieproszeni goście nie raz tu bywają. Korytarzowa szafa jest zamknieta na solidną kłódę. Umywalka pamięta chyba czasy przedwojenne, a linoleum i ścienna rolka chyba czasy pierwszych osadników "Ziem Odzyskanych".




Schody w barwach mocno lokalnie osadzonych - zupełnie jak ziemia i skałki z tych okolic!



Ogłoszenie. A ja odkryłam, że w razie spotkania - nie mam żadnego guzika! I co będzie? Można łapać za cudze?? ;)


I które by tu wrota wybrać?


Ażurowe światła wieczornych zaułków...


Jedna z bram w Domach Tkaczy - w klimatach ni to pałacu, ni to starego zamczyska.



I ta przecudna, wijąca się klatka schodowa!



Zwiedzamy też tunele! Jednym przebija się uliczka w stronę wielkiego mostu kolejowego.



Drugi ma przeznaczene wybitnie dla pieszych, a przyćmione światło świetnie współgra z zapachem wilgoci i chłodem betonowych ścian.







cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz