wtorek, 12 kwietnia 2022

Zaułkami Wrocławia - przy okazji szukania fortów (2022)

Kilka razy wybraliśmy się do Wrocławia na poszukiwania fortów, schronów i wszelakiego innego starego betonu. Jakie forty udało się odnaleźć można zobaczyć w relacji: TUTAJ

Ale nie tylko forty wpadły nam w oczy podczas tych wycieczek. Nieużytki na obrzeżach miast, o których ludzie szczęśliwie zapomnieli lub nie zdążyli ich jeszcze zagospodarować, uporządkować i ukształtować na swój ulubiony obraz świata z klocków Lego - kryją niejedną atrakcję i miły dla oka zaułek!

Z Lisiej Góry w stronę fortów o numerach 6 i 7 idziemy wałami nad Widawą. Co ciekawe nie leżą one bezpośrednio nad rzeką (rzeki z nich nie widać) tylko przebijają się przez tereny ogródków działkowych. A tutaj trwa już wiosenna krzątanina. Ktoś coś piłuje, ktoś obsadza grządki, bieli drzewka czy zajmuje się produkcją aromatycznego, grillowego dymu. Jedno łączy te wszystkie czynności - jakaś taka nieśpieszność i bijąca wokół atmosfera sielanki. A i dla oka takie ogródki to nie lada gratka. Ostatnimi czasy ciężko w budownictwie o oryginalność. Bloki mają ujednolicone balkony, domki jednorodzinne wypluwane spod jednej sztancy, sklepy to samo... Wśród działkowych altanek zachowała się jeszcze różnorodność. Domeczek jest często wytworem kreatywności właścicieli, ich pomysłów i chęci. Ot - taki powiew nietypowy dla współczesności i możliwość na krótką podróż w czasie.














Działki się kończą i wchodzimy na rozległe, płowe polany. Z wału widoczny jest opuszczony budynek, nie wiem jakiego niegdyś przeznaczenia.



Idziemy na skróty, co okazuje się nie być najlepszym rozwiązaniem, bo najpierw wpadamy w bagno, a potem w kłęby kolczastych roślin strzegących przejścia. A wydawała się taka gładka łączka! ;)


Chyba nie był to dom mieszkalny?


W środku też kolorowo.



Ciepły dzień sprzyja by wyjść na balkon i się powygrzewać! :)



Po drugiej stronie wału dla odmiany takowe betony:




W oddali jest też rozsiane kilka małych budyneczków. Do nich już nie podchodzimy, mając w pamięci czające się tutaj bagna, a i czas na zaczął troche gonić, jako że jak zwykle ciągle zbaczamy z zaplanowanej drogi.




Wracamy dla odmiany ścieżkami nad samą Widawą. Taka oto miła płytówka prowadzi w stronę rzeki. Ciepłe barwy późnego popołudnia jak zawsze fajnie współgrają z chaszczowatym krajobrazem :)


Później trasy zmieniają się na bardziej trawiaste, a okolica staje się obfitsza w bobry.







Nieznanego pochodzenia i przeznaczenia konstrukcje leśne.



Mi to wygląda na "zęby smoka". A za nami są resztki mostu na Widawie.


Kawałek dalej mijamy kolejne pozostałości mostu/jazu/śluzy - jakiejś nadrzecznej, betonowej budowli.



Jest też takowa konstrukcja - to już wyraźnie sugeruje jakieś dawne spiętrzenie wody, wodospadzik raczej sam się nie zrobił.




Wędrujemy też spalonymi fragmentami łąk, które momentami jeszcze nie do końca zgasły.




Kurzymy popiołem! :P


Szubienica?


Droga utwardzana sianem.


Już po zmroku szukamy przejścia przez kanał. Z sukcesem. W marcu źle się przechodzi takie miejsca w bród ;)


Nieopodal schronu piechoty nr 20 znajdujemy kolejowy wiadukt, opanowany przez graficiarzy. Każdy kawałek miejsca jest wykorzystany na jakiś malunek!




A to już kolejna wycieczka i okolice fortu 8a. Boczna droga przy jakis magazynach. Jak widać na załączonym obrazku - w takich zaułkach można jeszcze napotkać różne zabytki techniki motoryzacyjnej! :)


Stylowa ławeczka.


Idąc do fortu przebijamy się przez takowe tereny. Zasieki, ruiny, śmieci, wiatrołomy - dosyć spowalnia to wszystko wędrówkę.


Dobra nazwa dla lodówki! Nie wiedziałam, że taka firma istnieje (bądź istniała). Jak to nawet na wysypisku człowiek się może odrobinkę dokształcić.


Po zwiedzeniu fortu przedzieram się jeszcze chaszczami nad Mokrzycą, celem znalezienia jednego miejsca.



Ten bóbr miał chyba ślinotok...


Poszukiwane ruiny okazują się być mało spektakularne...



Na ulicy Ceglanej (tam gdzie szukamy schronu mobilizacyjnego nr 6) wpadają nam w oczy ruiny samotnej, ceglanej kamienicy. Kamienica jest dosyć nietypowa, bo sklejona z wieżą transformatorową. Pierwszy raz coś takiego widzę.





A wiosna chyba przyszła na dobre! Kapelusze nam zakwitły! :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz