wtorek, 15 marca 2022

Zaułkami Bytomia cz.27 - Osiedle Awaryjne, Szyb Kopernik (2021)

Na tą rowerową wycieczkę wyruszam całkowicie bez planu. Początkowo jadę w stronę centrum, z zamiarem zwiedzania podwórek w rejonie ul. Katowickiej. Jednak już w połowie drogi wizja przebijania się praktycznie przez całe miasto, trochę mnie zniechęca. Dlatego przed Karbiem odbijam na lewo, wzdłuż nowej, ruchliwej szosy. Moja droga biegnie równolegle, jest szutrowa, pylista i jestem jej jedynym użytkownikiem. Tak blisko, a całkiem inny wymiar. Dwie drogi, dwa światy. Na stromych zjazdach wiatr rozwiewa włosy, a wzrok pada na dziwne bilbordy. Zawsze się zastanawiam kto takowe wiesza, w jakim celu i co nim kieruje. Czy jest to wyraz sympatii do religii czy właśnie wręcz przeciwnie? Bo jakoś to budzi niesmak... Tutaj mamy “Jezu ufam tobie”, a sto metrów wcześniej, na takim samym plakacie, była kiełbasa z Lidla za 6.99.


Zawijam nad Brandkę od strony zatopionego lasu.


Hmmm… I gdzie by tu dalej pojechać? Wspinam się na żużlowe skarpy (chyba dawnych hałd) nad rozlewiskiem. Dość długo kluczę różnymi większymi i mniejszymi ścieżkami wśród brzozowych zagajników. Jak to jest, że brzoza lubi hałdy? A ja lubię i hałdy i brzozy! :)

W końcu wyrzuca mnie w znanym miejscu. W tym rejonie wszystkie drogi prowadzą do “Wójcika”, czyli zajazdu “Pod Dębem”. Wszystko jest zamknięte na głucho. I drewniany domek, i nowsza knajpa. I zarosłe cudnym bluszczem Hotello!


Pobliska latarnia to już całkowicie przyrodnicze dzieło sztuki! :)


Dalej postanawiam pojechać wzdłuż toru wąskotorówki, ale nie w lewo jak zazwyczaj to robiłam - ale w prawo.

Mam dzisiaj wyjątkowe szczęście, bo spotykam kolejkę! I to nie zwyczajny kurs turystyczny, ale jakiś taki towarowo - remontowy? Lokomotywka ciągnie jeden wagon bagażowy, skrywający w swych wnętrzach różne ciekawe rzeczy np. żelazny piecyk z wystającym z dachu kominkiem. Drugi wagon jest odkrytą platformą, na którą ładują ścięte krzaki.




Kolejka porusza się, ale bardzo powoli. Co chwilę przystaje dla dalszego załadunku. Kręcący się przy niej ludzie również zachowują się nieśpiesznie i w całej sytuacji panuje atmosfera sielskiego pikniku.

Wąski tor wije się wśród drewnianych podkładów i zieloności lasu. Falistość torowiska (zwłaszcza widoczna na dużym zoomie) niezwykle dobrze komponuje się z drgającym powietrzem upalnego, lipcowego dnia.





A zaraz potem niespodziewanie wjeżdżam na osiedle. Nigdy tu jeszcze nie byłam! Chyba najspokojniejsza i najzaciszniej położona dzielnica w Bytomiu. Jako osoba wiele lat mieszkająca w Miechowicach, dokładnie wiem, ze las przy bloku to mega skarb. Ale Miechowice są nieporównywalnie bardziej rojne i gwarne! Osiedle to dodatkowo ma niezwykle intrygującą nazwę - Osiedle Awaryjne. Od razu ponosi mnie fantazja! Jaka to u licha tajemnicza awaria miała tu miejsce? A może to teren jest w “awaryjnym stanie” i może np. zapaść się pod ziemię (co w Bytomiu miało już swoje przypadki). Potem, kupę już czasu po powrocie, próbuję się popytać w internecie i takowe znaczenia znajduję:
- osiedle przeznaczone początkowo dla specjalistów likwidujących awarie na kopalniach, w razie takowej awarii ratownicy byli na miejscu.
- było budowane dla kadry kierowniczej kopalni. W przypadku potrzeby miało wokół siebie tereny zielone i mogło się "awaryjnie" rozrosnąć.
- bloki były budowane dla rodzin, których mieszkania uległy zniszczeniu przez szkody górnicze, mieli tam mieszkać czasowo, ale jakoś tak wyszło, że zostali na stałe.

Osiedle jest przemiłe, a przede wszystkim malutkie - bloków i kamienic jest kilka. Ponoć fajnie się tu mieszka właśnie ze względu na położenie na uboczu, spokój i bliski kontakt z przyrodą. Acz niektórzy narzekają na niedziałające latarnie czy brak sklepu w pobliżu.





A kiedyś mieli tu nawet basen! Jego ślady zarósł młody las. Jedynym namacalnym śladem tego akcentu z przeszłości jest mały budyneczek o nietypowym kształcie - dawna kasa biletowa. Ale tego wszystkiego dowiedziałam się dopiero po powrocie. Będąc TAM nie wiedziałam nic o basenowej przeszłości skarpy na brzegu osiedla. Obchodzę więc budyneczek cmokając i zastanawiając się - ki czort? Ni to garaż? (bo sporo takowych jest w pobliżu). Ni to budka piwna? (prawdopodobieństwo tego rozwiązania sugerowała obecność okienka/lady na jednej ze ścian.




Tu np. przedstawiciel gatunku garaży. Też już od lat nieużywany i przykuwający wzrok feerią rudości i łanami kołyszących się na wietrze pokrzyw.


Wyjeżdżając kawałek dalej doznaję szoku! Szeroka nowa szosa, z jeszcze szerszymi chodniko - ścieżkami rowerowymi. Rząd latarni, stojących prawie jedna przy drugiej, niknie na horyzoncie. Z takiego zacisznego miejsca nagle wpadam w sam środek ruchliwej i nowoczesnej okolicy! Czekaj…. Ale tutaj nie ma nikogo. Sunę wymalowaną ścieżką rowerową. Mijają mnie chyba 2 auta. Gdzieś w tle furkoczą jakieś maszyny - coś się tam buduje.


Jadę do końca drogi. Kończy się ona rondem. Takim donikąd. Można je objechać i zawrócić albo skręcić w takową, boczną drogę o nawierzchni szutrowo - ceglastej, która po chwili nurkuje w las.



W tle majaczą bloki kolejnych osiedli.


Widać stąd też nowy kościół wyglądający bardziej jak hala fabryczna niż obiekt sakralny.


Można się też wyłożyć na równiusim asfalcie, dzisiaj jednocześnie niesamowicie ciepłym, bo wygrzanym przez palące słońce. Fajnie tak poleżeć na rondzie, popatrzeć na płynące po niebie obłoki i nie być przez nikogo niepokojonym.


Miło jest, ale nie będe leżeć na rondzie cały dzień ;) Poza tym ciągnie mnie w okolice kopalni, aby tam trochę powęszyć. Najpierw zjeżdżam w rejon zaraz przy rondzie. Coś tu stawiają. Stoi już szkielet i zwałowane pryzmy materiałów budowlanych. Turkocząca pod kołami betonowa płyta i ukryte w krzakach stróżówki, sugerują, że niegdyś już tutaj zaczynały się kopalniane tereny i jakieś zapewne już rozburzone zabudowania.



Obecnie po kopalni Powstańców Śląskich został tylko Szyb Kopernik.





Reszta zabudowań została rozebrana. Teren jest dość mocno ogrodzony i to nie tylko zwykłym płotem, za który można dogodnie zapuścić żurawia. Ogrodzenie jest z wysokiej blachy falistej, więc sporo czasu zajmuje mi budowanie piramid ze śmieci, aby być w stanie wystawić nad ogrodzenie rękę z aparatem albo szukanie dziur, szczelin czy osuniętej ziemi, by móc wpełznąć od spodu. W takich sytuacjach bardzo ubolewam z racji “niemania” drona, bo wtedy już żaden głupi płot by mnie nie zatrzymał! :P

Przy szybie wala się dużo żelastwa, więc raczej wygląda to jakby tą kopalnie rozbierali na części pierwsze niż prowadziłaby jeszcze jakieś wydobycie.






Pryzmy żwiru, pokruszonego asfaltu.






Taśmociągi i inne mielarki zdecydowanie są na chodzie. Cały czas turkoczą i rozsiewają wokół siebie pył.



Człowiek wpełza pod nadkruszony mur i co widzi? Drugi płot! ;)


Boczna uliczka. Nieco upiorne miejsce. Jadący rower podnosi takie tumany drobniusiego i czarnego jak węgiel kurzu, że od razu to zalepia nos, oczy, już nie wspominając o rowerze. Pył jest gęsty, lepki i sporo czasu mi zajmuje, aby się potem jakoś z tego odczyścić. Wszystko tu pachnie jakby topioną smołą... Skrzypiące, martwe drzewa dodają wrażenia terenów niezbyt przyjaznych dla dłuższego bytowania.



A tu miałam bardzo dziwne skojarzenie. Patrząc na tą latarnię zobaczyłam but, z dziurą na przodzie, z której wystaje palec. Fioletowy, jakby dziecinny but i też na tle nieba, tak jakby ktoś leżał na plecach na trawie i wystawiał nogi do góry. Przedziwna migawka, która trwała chyba sekundę lub dwie. I nie wiem skąd się wzięła, skąd pojawiła i dokąd odleciała….


Spotkany później miejscowy koleś opowiadał mi, że od 2011 roku (od kiedy jest nowy właściciel kopalni) szyb znów działa i są prowadzone zjazdy na dół. Czy celem wydobywania czegoś czy raczej konserwacji lub demontażu - nie był mi już w stanie powiedzieć. Biorąc pod uwagę, że gość chciał mi też pokazać jakiś schron, którego nie było, to też nie wiem na ile był osobą godną zaufania, a jego opowieści prawdziwe.

Przy kopalni, już na terenie ogólnodostępnym, leżą zwałowane podkłady kolejowe i wagoniki. Jak to metal i drewno po długim czasie stają się do siebie podobne - i w kolorze, i w fakturze!




Ciekawe jaki jest plan odnośnie przyszłości tych wagoników. Czy trafią na złom czy skończą tak:


Chciałam przejechać rowerem tym chodniczkiem, acz napis mnie nieco zniechęcił ;)


Jak to szybko na takie miejsca wkracza przyroda… Rury porastają pnączami, a ceglany budynek małymi drzewkami. Skubane! Jak one biedne rosną? Tak bez ziemi, bez wody, gdzieś w szczelinie muru…


Ten budynek jest wciąż używany, ale drzewka już się czają za kominem!


Zarastają też chodniki.


A i maszyny!


W łopacie panują chyba najlepsze warunki dla ziół - bo mokro i ziemi dużo! :)


Już oczyma wyobraźni widzę siebie wpełzającą tam na górę! Schodki, drabiny, wszystko jest! Gdyby tylko tak móc na chwilę stać się niewidzialną!


Sam czubeczek szybu.


Boczna, wyboista uliczka, gdzie asfalt przypomina mozaikę albo inne puzzle w różnych odcieniach szarości. Jest też kolorowa mozaika przy dawnym wejściu.



Tablica ogłoszeń? Przystanek autobusowy? Pomnik? Ciekawa i fikuśna betonowa budowla, o nieznanym pierwotnym przeznaczeniu.


Taki napis na niej wisi.


Stare tabliczki. Chyba tych wypadków w zakładach pracy musiało być sporo, bo tak wszędzie o nich wspominają…



Wejścia pod ziemię, chyba jakieś schrony. Niestety wszystkie pozamykane.. :(


Kawałek dalej mijam chyba jakieś dawne warsztaty mechaniczne czy inne garaże. Oprócz tabliczki o silnikach są też na stróżówce megafony albo inne syreny?





Ciąg dalszy TUTAJ

4 komentarze:

  1. "Pryzmy żwiru, pokruszonego asfaltu." Skąd w ogóle pomysł, że to żwir i asfalt Buba? Przecież to najprawdziwszy węgiel z czeluści ziemi w różnych sortymentach.
    Ekoplus jak najbardziej fedruje, nawet na 4 zmiany, zatrudnionych jest tam przeszło 300 pracowników.
    A jak się przyczaisz w czasie zmiany to i ryli umorusanych w wunglu zobaczysz, bo idą do łaźni "na zewnątrz", po parkingu do tego budynku z mozaiką, ale od strony szybu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie wiem skąd to skojarzenie z asfaltem? Może z racji na smołowaty zapach w powietrzu? Może na leżące niedaleko betonowe płyty? A może dlatego, że takie duże bryły jakoś zupełnie mi się nie kojarzyły z węglem? (a przynajmniej takim, który wkładałam kiedykolwiek do pieca? A może dlatego, że częściej odwiedzam żwirownie niz kopalnie? ;) I "coś" sypiącego się z taśmociagu przywołało obraz z letnich kapielisk? Cóż moge powiedziec - wstyd jak na dziołche ze Śląska ale co zrobic ;) ;)
      Dzieki wiec za sprostowanie! I fajnie ze nadal fedrują! Nie wiem czemu myslalam ze w Bytomiu jest czynna juz tylko kopalnia Centrum (tam w jakims polaczeniu z Bobrkiem?) Ktos mi chyba tak kiedys mowil. Ale skoro i tu dziala - to fajnie!

      Usuń
    2. Kopalnia Centrum już w rozbiórce, w zeszłym roku kręciłem się przez nikogo niepokojony pod samym szybem głównym (ten wysoki, prostokątny budynek), spokojnie można wejść na teren od strony nowego kompleksu handlowego przy 94, tj. Wrocławska 63. Znaków zakazu niet. Na terenie byłego placu składowego (na północ od szybu) obecnie śmietnisko porozbiórkowych rzeczy z tejże kopalni, można tam fajne fanty wypatrzeć z epoki, jakieś proporczyki, gazetki, itp.
      Polecam też wyrzut wód dołowych właśnie z Centrum (50.358868, 18.886566), krystalicznie czysta i lodowata woda płynąca z ogromnych rur :)

      Usuń
    3. O dzieki wielkie za informacje! Kurcze szkoda ze nie wiedzialam, bo wlasnie tydzien temu bylam w Bytomiu! Teraz pewnie dopiero w maju bede - to pewnie zajrze co tam slychac!

      Usuń