niedziela, 5 grudnia 2021

Czerwcowa włóczęga cz.19 - wiślane łachy (2021)

Jak już chyba wspominałam, powoli kierujemy się w stronę domu. Rozważaliśmy nocleg gdzieś nad Wkrą, ale tydzień sporo zmienił w tym miejscu - zaczyna być gęsto od kajaków. Czuć oddech zbliżających się wakacji… Zapodajemy więc tylko przekąpkę koło mostu w rejonie Królewca, w miejscu gdzie Wkrę porasta busz malowniczych glonów. Fajnie się musi przez toto płynąć kajakiem! Może stąd tu taki ich wysyp? Tak jak w góry ludzie jeżdżą wiosną na krokusy a jesienią na kolorki - to tutaj przyjeżdżają “na glona”?


Na nocleg wracamy w znane już nam miejsce - nad Wisłę koło Nowego Secymina. Mamy ciche nadzieje, które okazują się być prawdziwe! Łachy piachu się powiększyły! Da radę na nie wejść i połazić po błotnistych wysepko - półwyspo - mierzejach, po moich ulubionych terenach na pograniczu wody i lądu. To jest właśnie coś, czego brakuje nad naszą Odrą. Odra jest fajna, ale stanowi wąski, głęboki kanał. Wisła chyba bardziej obfituje w mielizny, wyspy, czy szeroko rozlane wody :)



Na naszą upatrzoną łachę niektórzy nawet dają radę dojechać! Ale to zdecydowanie nie jest droga busiowa ;)


Malownicza, pofalowana struktura piacho - błotnistych kępek i pagórków.




Kto by przypuszczał, że trochę piachu na mieliźnie może sprawić tyle radości!




Da radę nawet dojść do suchego drzewa, które najprawdopodobniej przyniosła tutaj jakaś powódź. Tydzień temu leżało całe w wodzie.




Nadbrzeżny biwaczek.



Rano wiślane wyspy obsychają jeszcze bardziej. Już prawie nie ma błota tylko suchy wygrzany piach.




Piątek to początek upiornej rujki. Czuć to na drogach, czuć to na kolejnym biwaku. Nie dość, że weekend - to jeszcze pierwsze w tym roku prawdziwe upały (i chyba niestety ostatnie…) I to od dawna zapowiadane w prognozach!

A my naiwni kupiliśmy pozwolenie na wędkowanie w wodach PZW Piotrków.. Ale dupa.. Ani nad nad zbiornikiem Sulejowskim, ani Cieszanowickim nie dopchasz się do wody. Albo by się trzeba po pas w wodzie przez trzciny przedzierać albo wypłynąć łódką na środek jeziora (i mieć nadzieję, że cię żaden skuter nie staranuje..) Każde w miarę dogodne miejsce, w które zaglądamy - to stoi tam już przynajmniej 5 wędek, albo miejscowi za kasę zajmują miejsce dla kamperów, które przyjadą tu wieczorem. Zupełnie jak fucha “staczy kolejkowych” z czasów poprzedniego ustroju! Rozmawiamy z jednym kolesiem, który właśnie zajął traktorem jedną z zatoczek. Taka “usługa” kosztuje ponoć w rejonie 300 zł. Mówił że jak damy więcej - to wpuści nas…

Czasem mam wrażenie, że ostatnimi czasy w Polsce jest za mało wszystkiego - za mało gór i schronisk, za mało jezior, za mało lasów, za mało grzybów i ryb, za mało wiat, za mało miejsc na ogniska, za mało pociągów i leśnych parkingów, za mało noclegowni, knajp a nawet sklepów. Bo wszędzie z roku na rok jest coraz większy, coraz bardziej przytłaczający tłum. Drogi się korkują od aut, rzeki od kajakarzy, górskie szlaki od pieszych, a nad jeziorami więcej wędek niż tataraku.. Zupełnie jakby na przestrzeni ostatnich 20 lat nasz kraj zwiększył swoją liczebność przynajmniej dziesięciokrotnie. Acz oficjalne dane zdają się tego nie potwierdzać. Więc muszę być w błędzie… tylko że gdziekolwiek nie pójdę - znowu mam kogoś na plecach…

Ostatni nocleg naszego wyjazdu spędzamy w grząskiej młace nad jeziorem Cieszanowickim.


Tutaj mamy swoją polankę, acz bez dojścia do wody i zastanawiamy się, czy jutro wyjedziemy, czy nas jednak zasyśnie ;) Wszędzie z oddali słyszymy muzykę, ryki, szalejące motory. Jutro to dopiero będzie wszędzie armagedon! Trza zaraz z rana spierdalać do domu!

Kabak łowi malutkie żabki. Oficjalnie one łapią stopa i podróżują na pace ciężarówki. Mnie osobiście się wydaje, że prędzej są brane w jasyr niż robią to dobrowolnie, ale kabak twierdzi inaczej ;)


Gdzieś po drodze trafiamy jeszcze na opuszczony dom - taki ze strzechą! Nieczęsty widok!



Sądząc po datach ważności leków to jeszcze 10 lat temu był zamieszkany.





W czasie powrotu napotkaliśmy jeszcze kilka bardzo ciekawych miejsc. Wymykających się schematom, porażających swoją oryginalnością i nietypową atmosferą. Dokładnie trzy. I o nich będą kolejne relacje.

cdn


3 komentarze:

  1. Uwielbiam wiślane łachy. Od kilku lat spędzamy nad nimi namiotowe wyjazdy. No chociaż 1 rocznie, ale zdarza się częściej. W tym roku jednak się raz źle wstrzeliliśmy i po naszej ukochanej plaży leciało pół metra wody... niestety przerwało takie drobne ostrogi. Do wiosny, kiedy Wisła będzie miała ok. 3m. Znasz tę mapę? Poziomy wód w całej Polsce, można się orientować, czy już leci fala powodzowa, czy już przeszła. https://hydro.imgw.pl/#map/19.2309,51.7761,7,true,true,0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie znalam tej stronki. A ja sie wlasnie troche boje spac na łachach, ze gdzies powyzej popada i nas w nocy zaleje... Wiec poki co po łachach łazilismy, ale spalismy na wysokim brzegu.
      Ciekawe jak czesto aktualizują ta stronke? Acz to i tak trzeba by miec ze sobą neta na wycieczce i sprawdzac na bieżąco.

      Usuń
    2. Aktualizują w miarę na bieżąco, z dnia na dzień. Jak klikniesz w trójkącik, to widać wykres i czy rośnie czy spada. Teoretycznie odczyt jest 2x dziennie. Niektóre czytniki podają nawet temperaturę wody.

      Usuń