Miejsce jest super, ale w strugach deszczu, mgle i szarościach chyba nie w pełni je doceniamy.. ;)
Szyna z napisem. Kabak koniecznie chce się pod nią przeczołgać ;)
Można by zejść na dół, nad rzekę, ale jakoś w tych warunkach niezbyt się nam chce...
Widoki porażają swoją głębią ;)
Przejście przez te krzaki (a inaczej nie da się wejść na nasyp) jest równoznaczne z przepłynięciem jeziora.
Kolejne ciuchy do wykręcenia i rzucenia na gnijącą pryzmę... W busiu zaczyna już pojawiać się ten niepokojący zapach, kojarzący się z budynkami po powodzi albo spiżarnią opuszczonego domu ;) Jak się siedzi w środku dłuższy czas - to człowiek do tego przywyka. Ale wracając ze spaceru, po otwarciu drzwi, uderza ten aromat starej piwnicy ;) A tu przed nami jeszcze ponoć tydzień takiej zabawy... Kabak kiwa główką: "Mniejsza o ubrania, ale grunt, żeby mi nie zgnił tygrysek!". W związku z tym są już próby spania z tygryskiem zawinietym w 3 worki. Niestety się nie da, worki tak szeleszczą, że ani kabak ani my nie jesteśmy w stanie usnąć.
Kolejny dzień i kolejna wycieczka w poszukiwaniu opuszczonego mostu kolejowego. Ten przecina już nie rzekę, ale jezioro Koronowskie - w dosyć wąskim jego miejscu. To dawna linia biegnąca z okolic Świecia, a kawałek za wiaduktem rozłażąca się na kilka stron - na Tucholę, Koronowo i Więcbork.
W Suchej jest fajny sklepik. Niby wszystko mamy, ale nie omieszkamy odwiedzić. Dodatkowy chleb, ser i nalewka napewno się wcześniej czy później przydadzą!
Za Klonowem zostawiamy busia na leśnym parkingu z ciekawą wiatą, o ścianach z pogiętych gałęzi. Wygląda na nową - i aż dziwnie, że taka fajna! Zwykle nowe wiaty budują wściekle równiusie - a tu taka sympatyczna odmiana!
Co najważniejsze - nie leje! Acz świat wokół jest mokry i ociekający jak szlag!
Chyba tak niedługo będzie wyglądał busio, nasze ubrania, śpiwory i my sami - jak się pogoda nie poprawi! ;)
Mijamy niewielkie jeziorko, o czarnej wodzie, zapachu butwiejącego drewna i mocno grząskich brzegach.
Dalej ruszamy nasypem dawnej kolei (lub raczej wręcz przeciwnie - tunelem, między dwoma nasypami ;)
Torowiska juz nie ma. Idziemy po prostu śieżką. Po drodze dużo jałowców i innych tujopodobnych drzewek.
Mały wiadukcik gdzieś po drodze. Poręcze zaczynają się już wtapiać w okoliczną przyrodę.
Kawałek przed mostem pojawiają się tory. Od razu więc idzie się sympatyczniej!
I w końcu nasz most! Wielki, solidny i nieco już rdzą i patyną nadgryziony.
Moje ulubione słupy tez tu mozna napotkać!
Wędkarska pływająca wiata.
Chmury spowijające horyzonty są malownicze, ale nie rokują za dobrze...
Rozsiadamy się na torach celem zapodania drugiego śniadania.
Ale ledwo wbijamy zęby w kanapki i nalewamy herbatkę... Co następuje? To co zawsze!! Zaczyna lać!!!! Same niecenzuralne słowa cisną się na usta! Toż można szału dostać z tą pogodą! Lekko rozmokłe kanapki trzeba więc zawinąć z powrotem, herbate z kubeczka wlać do termosa - i truchcikiem biec pod most - bo lunęło solidnie, żaden tam kapuśniaczek... Na szczęście zoczylismy pod mostem fajne "przepusty", które posłużą nam za wiaty... I nocować by tu sie dało!
Pod most prowadzą takie miłe schodki.
W królestwo ważek i nartników!
Kabak pod mostem dostaje jakiejś głupawki. Biega z parasolem, kłuje nas nim w kupry, śpiewa, rechocze i wręcz tarza się ze śmiechu.
Nie wiem co ją nagle opętało? Nawąchała się jakiś ziół albo co? Cos tu kwitnie pod mostem i pachnie bardzo aromatycznie. Nieco wiązówkę przypomina... ;)
Ostatni raz aż taki "napad obłędnego szczęścia" miała w Gruzji, w Uszguli, w wieku niemowlęcym. Tu fragment tamtej relacji: "Nie wiem co sie stalo dzis kabakowi, czemu akurat dzis ma taki rewelacyjny humor ale od kiedy wjechalismy do Uszguli caly czas podskakuje, fika nozkami, spiewa na caly pyszczek, smieje sie, zaczepia z kwikiem mijanych ludzi. Radosc i szczescie po prostu wylewa sie uszami". I nagle robi mi sie dziwnie... Jakieś deja vu! Czy ona wtedy nie miała na głowie tej samej chusteczki?? A chodzi w niej dość rzadko... Czy może to coś, zaklete jest w tą chustkę w biedronki??? ;)
Po pół godzinie zlewa przechodzi w mżawkę, więc powoli wypełzamy z nory.
Wracając znajdujemy jeszcze ceglany wiadukcik, gdzie dawniej droga przechodziła nad torami, których juz nie ma.
cdn
Tak, za Koronowem linia miała biec do Bydgoszczy.
OdpowiedzUsuńAaaa czyli plan byl, zeby ja przedłużyc. Tak to wygladalo! Ale ostatecznie jej nie wybudowali nigdy?
UsuńTak, pierwsze plany przedłużenia pojawiły się w 1925 roku. Współcześnie też się to rozważa, linia z Koronowa do Bydgoszczy jest w propozycjach do programu Kolej+ :) (wraz z przywróceniem ruchu na wcześniejszych odcinkach).
UsuńAczkolwiek nie było to, jak sądzisz, przyczyną postawienia mostu nad Brdą. Po prostu celem było doprowadzenie kolei do samego Koronowa. A że most wypadł tuż przed samą stacją w Koronowie, to cóż...