Kiedyś gdzieś przeczytałam, że koło Szumiradu w opolskim jest opuszczona wioska. Po takiej reklamie ciężko jest nie wybrać się w takowe miejsce! ;)
Leśna droga znika w gęstych zaroślach.
Tak kończy się i zaczyna Szumirad na tej trasie - białą tablicą do mojej kolekcji :)
Przy owej drodze rośnie sporo drzew o pniach - w pęczkach! Z jednego miejsca i buch! wyrasta ich kilkanaście, zapętlonych w różniste sposoby!
A fragment tego pnia to mi zupełnie wygląda jak czacha jelenia!
Mijamy też polankę z drzewem, pod którym można zasiąść na ławeczce.
Na drzewie wisi kapliczka i budka ptasia. Są bardzo podobne do siebie w kształcie, ciekawe ile ptaszyn się pomyliło ;)
Świątek z kapliczki trzyma się się za głowę, a w jego oczach zdumienie miesza się z przerażeniem. Wygląda jakby nagle do niego dotarło, co za cyrki się wyrabiają na świecie…
A my tuptamy pylistą drogą.
Robiąc przerwy na plecenie wianków…
Albo robienie zasłon dymnych z kurzu ;)
Tak docieramy do przysiółka Kamieniec, który się czai wśród konarów rozłożystych drzew.
Nie taki on opuszczony jak o nim mówili! Wiele obejść jest zamieszkanych, a przynajmniej czasowo wykorzystywanych jako domki letniskowe.
Przez przysiółek przepływa rzeczka, na której jest tu tama? Jaz? Stopień wodny? Coś na kształt niewielkiego, ocembrowanego wodospadu, który malowniczo szumi.
Kabak stwierdza: “Już wiem! Od tego jest nazwa Szumirad! No bo jak nazwać wioskę, gdzie tak ciągle szumi?”. Mówię jej więc, że Szumirad jest tam skąd idziemy, a tu jest Kamieniec. “No kamieni to tu też nie brakuje!” I gadaj tu z takim pięciolatkiem! :D
Spiętrzona rzeczka rozlewa się w stawiki, bagienka… Bobrom w to graj!
Ale nie wszyscy cieszą się z obecnosci bobrów ;) Wypatrzyliśmy takowe antybobrze zabezpieczenia! :) Mądre zwierzaki! Farby widać wciągać nie lubią! ;)
Napotykamy pierwszy opuszczony dom.
A przy nim opuszczoną krowę ;)
Wnętrza (a zwłaszcza sufity) nie zachęcają, aby wejść do środka…
Drzewa zardzewiały!
Przez sosnowe lasy suniemy ku kolejnemu przysiółkowi zwanemu Chałupy.
Jest tu jeden zamieszkały dom, coś jakby pensjonat, ale nie wisi na nim żaden opis.
Pozostałe domostwa sprawiają wrażenie nieużywanych.
A w lesie nieopodal wioski jest kapliczka, nad magicznym ponoć źródełkiem. Wieść gminna niesie, że woda ta leczy choroby oczu! Cudne miejsce, takie ciche, odosobnione, wypełnione tylko śpiewem ptaków!
Święty z piłą. Czyżby patron drwali? ;)
Sprawdzamy - piła nie jest ostra! ;)
A na powrocie mamy kupę szczęścia! Łapiemy stopa! Z przyczepką! Kurz wpada w oczy, piach chrzęści w zębach a gęby się śmieją! Dawno w Polsce nie miałam okazji tak jechać! :)
Na nocleg zawijamy w okolice Lasowic. Nad wysychające jeziorko…
Jaka fajna kapliczka ze świątkiem. Mam coś podobnego w swojej okolicy, jakiś domorosły artysta (jest na moim przedostanim bikestatsie). Rzadko ją mijam, bo tak jakoś nie po drodze, tym razem specjalna wyprawa po jaśmin prowadziła obok. http://lavinka.bikestats.pl/1863720,Wycieczka-jasminowa.html Takie opuszczone wsie to rarytas. Na Mazowszu jest parę, ale na w poły opuszczonych wsi, a to jednak nie to samo. Czasami się wbijamy z Meteorem do pojedynczych gospodarstw.
OdpowiedzUsuńFajna ta twoja kapliczka! I jescze z jakimis tajemniczymi urządzeniami!
UsuńP.S. Ja tez uwielbiam jaśmin! KIlka lat temu nawet nalewkę na platkach robilam :)