czwartek, 27 lutego 2020

Bytomskie podwórka cz.3 (sektor między ulicami: Piekarską, Wrocławską, Powstańców i Piłsudskiego) (2019)








Bytomskie podwórka:

- RELACJA1 (Dworcowa, Powstańców, Sikorskiego)
- RELACJA2 (Korfantego, Smolenia)

Tym razem ruszamy w jeden z ciekawszych rejonów - w sektor kamienic ograniczony ulicami: Piekarską, Wrocławską, Powstańców i Piłsudskiego. Region posiadający sporą ilość wewnętrznych kamienic, które żadnym swoim kawałkiem nie przytykają do ulic. Miejsce będące praktycznie jednym, wielkim, zawiłym podwórkiem. Ponoć da się przejść cały nie wychodząc na ulice i forsując jedynie niewielkie murki. Słyszałam, że o tym sektorze powstały opowiadania z pogranicza horroru i fantazy, a również jakaś gra komputerowa. Nie dziwię się - teren ma potencjał!

Na jednym z podwórek leżą rozrzucone rowerki i hulajnogi. Kamienica na lewo i na prawo patrzy na nas ciemnymi prostokątami wyłupanych okien. Ktoś jednak gdzieś tu musi mieszkać. Gdzieś z wnętrza pozornie opuszczonych kamienic łupie wesoła i skoczna muzyka. Rowerki chyba też nie są bezpańskie, ktoś ich czasem używa. Póki co nie porósł ich mech, który gęsto wyściela chodnikowe płyty, którymi jest wyłożone podwóreczko. Kabak bez pytania (i zanim zdążę zareagować) wskakuje na jeden z rowerków i zaczyna jeździć wokół podwórka. Z bramy wychodzi chłopczyk o ciemnej karnacji i zaczyna buczeć, że jego rowerek odjeżdża w siną dal.. Za chwilę z głębi korytarzy wyłania się ojciec, klasyczny Cygan. “Ej ty! To rowerek mojego synka!" Ja mówię, że wiem i zaraz oddamy.. Łapie kabaka, mówie “oddaj rowerek, to chłopczyka”. A kabak “Nie!! Ten rowerek jest przecież opuszczony!” Sytuacja robi się napięta… Cygan proponuje kompromis - jeszcze jedno kółko wokół podwórka i rowerek wraca do właściciela. Na koniec przynoszę rowerek Cyganowi, patrzę mu w oczy i mówię: “przepraszam za tą całą sytuacje…”. Facet chyba nie jest zły. Uśmiecha się niepełnym garniturem zębisk. “Nie ma za co, ja to rozumiem, że czasem się coś tak przyklei” :)

Jak ul. Piekarska to nie może się obyć bez sławnego tramwajka!


Ten nieco nowszy, ale również lubię te modele.


Początkowo podwórka, w które zaglądamy, są dosyć “płytkie”. W tym sensie, że brama prowadzi na placyk otoczony przez kamienice i tyle. Nie ma przejścia dalej...



To podwórko jakieś takie betonowe i okratowane.. Kojarzy mi się ze spacerniakiem w pierdlu ;)


Tu całkiem nowy płot przegradza nam dalszą trasę wędrówki… To żesz to szlag!


Początek naszej wycieczki po labiryntach przy Piekarskiej nie jest więc zbyt rokujący… Już się obawiamy, że zasłyszane opowieści o “wewnętrznym mieście” są zmyślone albo już nieaktualne…

Podwórko z przyrośniętym dywanem!



Nieraz wrasta coś solidniejszego! Do jednej z kamieniczek przykleiła się malownicza baszta! Dobudowali ją później? I taka jedna samotna… Moim zdaniem przydałaby się jej koleżanka!




Klatka schodowa o malunkach z rolki. Jakoś coraz rzadziej się takowe spotyka, a bardzo je lubiłam!


Okienko… Widać, że komuś strasznie zależało, aby je zabić i uniemożliwić przeniknięcie do środka…


Czemu? Że niby ktoś tą starą oponę ukradnie?


Tu wycinany schodowy metal nieco już nadgryziony patyną rdzy… Wygląda jak nadkola naszej skodusi ;)


Tu inny deseń wycinanek i ten póki co się opiera dzielnie nadgryzaczom!


Widać ślad po budynku, którego już nie ma… Odszedł w przeszłość… Został tylko jego cień i oddech wyryty na murze sąsiada...


Tylko jaki dziwny kształt musiał mieć ten budynek? Patrząc na ten fragment ukośnego muru przytykający do balkonów?? Co to stało tutaj za dziwo?


No i w końcu bramą widoczną na tym zdjęciu - udaje się nam dostać w poszukiwany rejon! Hurra! On istnieje naprawdę - i jest tak fajny i klimatyczny, że rzeczywistość okazuje się przerosnąć nasze oczekiwania!


Teraz sobie powędrujemy do woli pylistymi ścieżynami pośród wszelakich ruin i zagajników!




Ciekawe półkoliste okna ma ten budynek - te na drugim piętrze. Czemu akurat inny kształt niż piętro niżej??


Tu się ktoś wykazał żelazną konsekwencją w zatykaniu okien dyktą…



Tu konsekwencja była jedynie częściowa - albo już dykty zaczęło brakować? ;)


Można przysiąść na chwilę w cieniu drzew i odsapnąć od upału. Na miękko, z oparciem… Wokół śpiew ptaków, bzyk owadów, odległe bulgotanie aut czy tramwajów.. Takie dźwięki, jakie rozchodzą się w upalne, letnie popołudnie. Takie ciężkie, lepkie i palące słońcem w pysk. Takie, gdy każdy cień i każdy kawałek zieleni daje wytchnienie i przerwę od mrużenia oczu... Tu nie brakuje ani zieleni, ani rozwalisk, w cieniu których można przysiąść i delektować się ciszą... Aż się nie chce wierzyć, że jesteśmy praktycznie w centrum dużego miasta...


Kawałek dalej biesiada rodzinna!


Coś mi wlazło w kadr! Chyba jakieś dziecko nawiało z imprezy? Czy może wypuściło się na samotną eksploracje miejskich labiryntów? Nieduży krasnal wyłania się z chaszczy i cieszy mu się gęba! ;)


Pozostałości auta stają się powoli fragmentem przyrody…


Cieniste podwórko częściowo wykafelkowane.



Faliste dna balkonów…


Boczne przejście do jednej z wielu wewnętrznych kamienic.


Taras na dachu garażu! :)


Siku dozwolone! Na “dwójkę” trzeba pod mur ;)


Nie ma już tego sklepiku… Ciekawe gdzie był? W bramie czy w podwórzu?


A tu całkowicie opuszczone podwórko…



I mur, przez który uda nam się przeprawić, aby kontynuować wycieczkę.


Kolejny zaułek wypoczynkowy!


Mój aparat trochę zaburza kształty i perspektywę, więc tak dobrze nie widać... ale to miejsce miało kształt trapezu. Dachy tych budynków po bokach były znacznie bliżej siebie niż ich podstawy. Zupełnie jakby się to wszystko składało nam nad głową. Albo tylko takie zaburzenie optyczne?


I znów wyboiste wewnętrzne uliczki rozłażą się na lewo i prawo! Gdzie iść? Bo chce się iść wszędzie!



Dzieciarnia najpierw kopię piłkę klasycznie…


A potem wchodzą na wyższy poziom meczu. Dokładnie i dosłownie. Wchodzą na dachy garaży i tam kontynuują futbolowe wyczyny.


Do tej kamienicy musi być wejście od drugiej strony.. Bo część mieszkań jest używana - a wejścia są zamurowane!



Wyłazimy na spory asfaltowy plac przed kamienicą z dachowym grzebieniem.


Opuszczone garaże.



I znów mroczne tryfty… Ta wyjątkowo ciągnie piwnicznym chłodem...



A tu nie wiem co Kabaczka naszło! Chyba z 10 minut tańczyła i śpiewała. Mówiła, że “to dobre miejsce”. Jedna z okiennych babuszek miała chyba dzień ciekawszy niż zwykle ;)


A tu mury, na których się jednak oparliśmy.. Chyba za wysokie dla nas do pokonania? Znaczy co? Musimy zawrócić?




A kuku! Jednak nie wracamy! Przejście odnalezione! Przejście odnalezione!


Zapuszczając żurawia komuś do chałupy ;)


To się nazywa solidna pajęczyna! :)


Bytomskie podwórka otwierają przed człowiekiem szereg nieznanych perspektyw! Może kurs płetwonurków?


Gdzieś w kolejnej bramie…



Ot i wyleźlim. Ot taka fasada! Ot taka zwykła kamienica - jedna z tych, które oddzielają ruchliwe miasto od zielonego labiryntu z innego świata...





cdn



7 komentarzy:

  1. Dno szamba. Półtora metra liny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, nie znam sie. Szamb poki co jeszcze nie zwiedzalam ;) Moze one tez mają ciekawą architekture? Bo np. kanały kanalizacyjne potrafia byc czasem mega ciekawe ;)

      Usuń
  2. Moje miejsce, moja ulica, miło spojrzeć innymi oczami 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co człowiek to inne spojrzenie! Ciesze sie ze ci sie milo ogladalo!

      Usuń
  3. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń