wtorek, 14 stycznia 2020

Ukraina (2019) cz.6 - Sergijewka, niecodzienny plac zabaw :)








Większość placów zabaw jest strasznie powtarzalna. Huśtawka, zjeżdżalnia, piaskownica, drabinka, koniec. Niezależnie czy to nowe, ponoć super bezpieczne odlewy z badziewnego plastiku z certyfikatem UE i tysiącem regulaminów, czy solidne, masywne, żelazne zabawki z czasów naszego dzieciństwa (te, które obecnie modne jest twierdzić, że zjadały dzieci na surowo.. ;) Jedne i drugie są/były pisane przez kalkę.. Widziałeś jeden - widziałeś wszystkie. Acz w każdej dziedzinie zdarzają się perełki. Zdarza się powiew fantazji, która nadaje życiu smak. I jednemu z takich miejsc pragnę poświęcić dzisiejszą opowieść. Miejscu, które może cię zachwycić, oczarować, rozczulić, przerazić czy zniesmaczyć. Miejscu, do którego będziesz chciał wracać albo poczujesz, że lepiej by było go “odpamiętać”. To zależy od twojego podejścia do świata, przekonań i wpojonych lub wrodzonych gustów artystycznych ;) Jedno jest pewne - jak zobaczysz to miejsce - to go nie zapomnisz. W morzu otaczającej nas unifikacji, ujednolicenia, odlewania z jednej sztancy - takie miejsce po pierwsze dziwi. Że komuś się chciało….

A może z jego powstaniem wiąże się jakaś malownicza historia? Niestety nie udało mi się dopytać ani w inny sposób dokopać informacji - kto jest twórcą tego miejsca, dlaczego powstało akurat tutaj, czy z którego dokładnie roku obiekt pochodzi. Czym się kierował artysta, że zaaranżował to akurat tak? Tyle jedynie wiadomo, że miejsce powstało jeszcze w radzieckich czasach. Położone jest pomiędzy dwoma bazami wypoczynkowymi dla dzieci czy innymi ośrodkami szkoleniowymi dla pionierów. I chyba im miało głównie służyć. Spotykane tam postacie nie są wytworami fantazji twórcy - są to postacie ze starych bajek. O kilku z nich opowiadają nam miejscowi - więc w tych momentach przytoczę ich opowieści i wyjaśnienia. W żaden sposób ich nie weryfikowałam, więc z góry przepraszam jeśli zaszły jakieś pomyłki.

No ale zacznijmy od początku. Na początku jest brama i napis “Witamy w bajce”. W bajce sprzed lat… Wiadomo więc, że nie będzie to dzień jak codzień. Jednak niecodziennie trafia się do bajki ;)

Ten gigant na wejściu - w pasiastych rajtuzach, czerwonej krawatce jak rasowy pionier, trzymający się za pas jak kowboj w samo południe - to ponoć Guliwer.


Wchodząc do bajki trzeba mu zajrzeć pod spódniczkę. To już od początku ustawia klimat całości zwiedzania :) A dalej.. dalej to już będzie tylko lepiej! :)

Mur okalający teren parku pokrywają płaskorzeźby - smoki, jednookie potwory oraz elementy wodne - złote rybki, delfiny... I jak przystało na Sergijewke - meduzy też są, a jakże!






Niektóre rejsy na żaglowcach nudne nie były!


Ufoludki? Roboty?


Teren parku jest chłodny, cienisty… Są tu drzewa! To pierwsze co odróżnia to miejsce od dzisiejszych placów zabaw, które są zawsze nasłonecznioną patelnią, z wyrwaną do ziemi roślinnością..

Kawałek dalej jest wielki, brodaty łeb. Ponoć to Czernomor z poematu Puszkina. Można mu wejść w czeluście otwartej paszczy.


A co w środku? Ano zjeżdżalnia! Nieco nadgryziona zębem czasu, więc nad jej przystosowaniem do klasycznego użytku trzeba by trochę popracować. Z racji na rdzę jest na tyle mało śliska, że można użyć jej do wspinaczki na butach. Warto mieć latarkę - bo w brzuchu brodacza jest ciemno.



Kolesiowi można również wyjść na kapelusz. Po drabince, na drewniany mostek, który wije sie wokół całej czapki.




Obok znów kusi ciemna jama. To dla odmiany skamieniałe, dziuplaste drzewo. Z kogutkiem na szczycie i jakąś Babą Jagą nabitą na jedną z gałęzi.


Wnętrza solidnie wzmocnione - zadbali, żeby to się na łeb nie zwaliło.


Na Babę Jagę nie udaje się wdrapać, trzeba się zadowolić kotkiem.


A tu huśtawki. Wersja najprostsza. Bezsiodełkowe. Samo żelazo. Póki złomiarz nie przyjdzie z palnikiem - można uznać za prawie niezniszczalne.


Tu zamek. Na wejściu - scenka rodzajowa. Gdy się przyglądaliśmy owej płaskorzeźbie - jakaś wrona nagle zakrakała. Aż żeśmy podskoczyli! “Czy to ta z obrazka?” - zapytał kabak.. Pan pod muchą z lekka się uśmiechnął. Kurde! Głowę bym dała, że jeszcze chwilę wcześniej miał twarz poważną! Dobrze, że lew był zajęty i nie zaryczał - ryk lwa w tym miejscu - to byłby nadmiar szczęścia! ;)


Wzrok czujemy również na plecach.. Ot.. taki melancholijny wzrok, patrzący gdzieś w przestrzeń, gdzie pozornie nic nie ma… ;)


A ta specyficzna ławeczka to ponoć “Żelazny Rycerz" Tilly Willy z książki Wołkowa “Żółta mgła”.


Kabak sugeruje, abyśmy przy nim dłużej poczekali. “Mi się wydaje, że on zaraz zmieni rękę, którą się podpiera!”. Wszystko ładnie pięknie - tylko co on wtedy zrobi z zawartością tej pierwszej ręki????? ;) Czy ten uśmiech coś sugeruje???


W razie deszczu ośmiornica zaprasza pod swoje skrzydła, tfu macki!




Alternatywą jest dziadek i jego grzybek. Też zaciszne miejsce. Lepiej spędzić burze w objęciach ośmiornicy czy dziadka??? ;)


Nawet kibelki - wychodki udekorowano tu bajkowo!



Jest też krokodyl! Szczerzy zębiska z prawdziwych gwoździ! Dobrze, że się zajął piłką - to chociaż przechodnia w kostkę nie upali!



Tak samo jak dinozaur! Pazury z prawdziwych prętów!



Na pokrytym łuską ogonie...



Ten koleś chyba coś przeskrobał.. Albo po prostu nie miał szczęścia w życiu??


Staramy się go choć odrobinę pocieszyć!



Zawsze chciałam pojeździć na słoniu! Ot - takie marzenie jeszcze z czasów dzieciństwa... Tu miejsce ku temu bardzo dogodne - raz, że nie trzeba jechać w dalekie kraje, a dwa, że się żaden obrońca zwierząt nie czepi. Choć szlag wie? Z nimi to różnie bywa ;) Może akurat różowe słonie są najrzadsze i najbardziej chronione? ;)




Tu kiedyś chyba była fontanna? Albo chociaż sadzawka? A trójgłowy smok był strażnikiem tego miejsca?



Woda płynęła i bocznymi kanałami - rybkom więc było tu dobrze!





Widziałam na chodniku ciśnięte opakowanie po środkach odurzających. Już wiem, kto z nich korzystał! :)


Nad tym czołgiem pracował chyba jakiś pacyfista. Widać, że czołg - ale nie ma lufy! Ale ma za to ażurowy tunel, który łączy go z rakietą! Rakieta ma również kilka poziomów do wspinaczki!








Trzy szczeżuje! Która najstraszniejsza??? :)


I dla miłośników kolei coś się znajdzie!


Tu ciągle gra muzyka!



Misiek o chwiejnym kroku i wzroku pełnym wczorajszych przygód! ;) A może dziabnął to samo co trójgłowy smok z fontanny?? ;)


A tu chyba coś poszło nie tak.. ;) Zwierzątka masowo suną do lekarza!






Ten chłopiec chyba będzie następny w kolejce.. Może nie udało mu się uciec przed krokodylem gwoździozębnym? Mimo pomocy latającej gęsi...



I kolejne scenki z różnych bajek...






Są i elementy edukacyjne. Zasady ruchu drogowego. Uciekając przed goniącym cię dinozaurem czy mackami meduzy - nie wpadnij pod auto ;)


Park rzeźb był odnawiany w 2018 roku przez lokalnych aktywistów, którzy postanowili mu dodać nieco kolorów. Nie jest więc tak zapomniany czy opuszczony jak mogłoby się z pozoru wydawać...

Ludzie mówią, że to miejsce jest psychodeliczne. Twierdzą, że jest upiorne, że jak z horroru, że pewnie tu straszy w mgliste noce, a dzieci jak to zobaczą - to będą miały nocne koszmary… Mnie to miejsce wydało się przyjazne i wesołe. A przede wszystkim niezmiernie ciekawe - raz przez swoją oryginalność, a dwa ze względów praktycznych. Ile czasu dzieci mogą się tu bawić wymyślając kolejne zabawy? I to dzieci starsze, niekoniecznie pieluchowce suwające kuprem po ziemi, którym do szczęścia wystarcza łacha piasku dwa na dwa.… Choćby sama zwykła zabawa w chowanego nabiera tutaj rumieńców. Wiem - bo się bawiliśmy! :) Spędzamy tu około 3 godzin. Kabaka nie można wyrwać. Skubana próbuje się chwytać różnych metod... ;) “Mamusiu! Zobacz - to super miejsce na biwak! Tu postawimy busia, tu rozpalimy ognisko. Tu się będziemy chować jak popada deszcz. Zostańmy tu dziesięć dni.” Dziesięć jest ostatnio synonimem “dużo”. Nie ma się co dziwić małemu kabaczęciu. Ja wpadam w szał zachwytów chyba po stokroć jeszcze bardziej ;) A wydawałoby się, że z fascynacji placami zabaw powinnam była już dawno wyrosnąć ;)

I pytanie, które będzie padać jeszcze wiele razy - “Mamo, czemu nasze place zabaw są takie nudne?” I cóż ja mam odpowiedzieć dzieciakowi? Chyba jedynie to - że ja też sobie zadaję to pytanie... I ono, póki co, pozostaje bez odpowiedzi...

cdn


3 komentarze:

  1. Nie mam dzieciaka, ale czuję że sam będę się tam dobrze bawił :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z dzieciakiem czy bez - miejsce wciąga w kazdym wieku! :)

      Usuń
  2. Tu tez fajne rzezby!
    https://tengrinews.kz/mixnews/psihodelicheskie-skulpturyi-na-detskih-ploschadkah-253243/

    OdpowiedzUsuń