środa, 23 października 2019

Estonia (2019) opuszczone domy

Wiele razy, włócząc sie po zaułkach Estonii, napotykaliśmy opuszczone domy. Może lekko zakręcony chłopak, napotkany pod chatką Saeveski, miał jednak troche racji - w kwestii tego, że tutejsza prowincja drastycznie pustoszeje? Puste zagrody zwykle występują pojedynczo, otoczone bezmiarem lasu i pól, położone gdzieś na totalnym wygwizdowie. Ponuro musiało się mieszkać w takich miejscach w tutejsze długie i ciemne zimowe dni.

Do relacji trafiły jedynie te domy, które z jakiś przyczyn wydały mi się ciekawe, nietypowe i po prostu jakoś zapadły w pamięć. Aby nie pisać po prostu: "kolejny opuszczony domek, nr 49, przy którym zdarzyło sie nic..."

Oruste


Ogromniasty, drewniany dom. Nie wiem jakie funkcje pełnił w czasach swej świetności. Wygląda raczej jak jakaś szkoła czy inny dom kultury.



Gdy podeszłam do budynku (z zamiarem zajrzenia do okna parteru), z górnego parapetu zeskoczył (albo zleciał?) kot. I był to przypadek nieprzysłowiowy - kot nie spadł (jak na kota przystało) na 4 łapy - tylko wyrżnął na kręgosłup. Musiało to być fest niemiłe bo miauknął przeraźliwie, przeciągle, spojrzał na mnie z wyrzutem i dał drapaka w najbliższe krzaki. Czy ja go przestraszyłam swoim nagłym najściem? Czy może czekał specjalnie ze swoich akrobatycznym skokiem na zagranicznego turyste - coby się nie zmarnowało? ;)



Obecnie chyba ktoś ów budynek wykorzystuje - na magazyn. W środku jest kilka pryzm ze starych desek - jakby połamanych dawnych mebli. Jest też dużo gałęzi. Nie wiem czy to opał czy inne zastosowanie? Tylko kto by to stąd woził. I gdzie? Nigdzie wokół nie ma innych domów.

Pewnie niedługo runie dach.. Opału będzie więcej...





Na przejściu granicznym między Rujiena a Lilli


Po łotewskiej stronie stoi domek zabity dechami. Po estońskiej malutki domek jest malowniczo zarośniety bluszczami i kwiatami. Paprocie, łubin, winorośl, puszyste sosenki, jakieś drzewka owocowe, które nadal kwitną, mimo że czerwiec już mamy. Rajski ogród!






We wnętrzach zachowało się sporo sprzętów i eksponatów. Sądząc po ubraniach i zasłonkach (i ogródku) - ktoś tu gustował w kwiatach!




Popularny w okolicach (Estonia, Łotwa) rodzaj pieca. Taka wielka, blaszana rura. Nigdzie indziej takowych nie widziałam.




Sakurgi


Dom przy przystanku autobusowym. Autobusy chyba wciąż odjezdzaja. Bo rozkład wisi... z datą całkiem niedawną.. Tylko dla kogo? Jakiś autobus widmo??


Na ścianie domu skrzynki na listy - dawno chyba nieużywane.. Zwykle pocztowe skrzynki wieszają tu wewnątrz wiat przystankowych, ale ta chyba była za mała ;) Już by się podróżni nie zmieścili jakby skrzynki wsadzic! ;)


W domostwie chyba trzymali dużo królików i dzieci. Na jedne mieli klatki...


A dla pozostałych szafeczki. Kojarzą mi się z wyposażeniem przedszkoli - zbiorcza szafka, gdzie każdy maluch ma swój kawałek. Opatrzony osobnym, kolorowym znaczkiem, aby dzieciak pamiętał, które drzwiczki jego i nie podbierał cudzych czapek i czekoladek z kieszeni. Może tu takowy przybytek kiedyś istniał??


Szopa otoczona bagnem i chabaziami nad głowe. Próbowałam dojść do owego budyneczku, ale się poddałam. Nie tylko kabaka mogłam zgubić po drodze, ale i sama utracić wizje na okolice i mieć problem ze zidentyfikowaniem kierunku powrotu ;)


Okolice Pahni


Dziwny dom. Jedyny w swoim rodzaju. Generator wiatrów. Zwykle w wietrzny dzień człowiek szuka schronienia w budynkach. Budynek, gdy ma wygrzmocone okna na oścież, może być przewiewny i słabo chronić przed czynnikami atmosferycznymi. We wnętrzach może być przeciąg... Ale gdy na zewnątrz powietrze jest raczej stojące, podchodzisz do domu, zaglądasz do okna - a pęd powietrza zdmuchuje ci czapke?? Jakbyś siadła właśnie na motocykl i ruszyła z kopyta? Próbuje wejść drzwiami. Tu dla odmiany zasysa, a nie dmucha. Mam wręcz problem otworzyć niezamknięte drzwi - bo "wiatr" je przyciska do wewnątrz. "Wiatr" napisałam w cudzysłowiu, bo ja jestem na zewnątrz - a tu wiatru nie ma. Siłując sie z drzwiami w końcu wchodze.. A w środku to już hula istny huragan. I strasznie kręca te podmuchy! Trąba powietrzna tu wlazła i wyjść nie może, miotając sie jak durna po pokojach?



Duje tak, że niektóre cegły z pieca spadają! Jakiś pył i paprochy wwiewa mi do oka! Żesz to szlag! Nie moge tego potem wypłukać przez kilka godzin.. Stwierdzenie "ten dom wpadł mi w oko" nabiera nowego wymiaru...


Wiatr w twarz przynosi też zapach świeżego popiołu i niedogaszonego paleniska. Dotykam pieca.. Jest zimny. Wręcz lodowaty. I mam wrażenie, że skóra sie lekko klei do jego powierzchni. Tak jak czasem na mrozie do metalowej poręczy... A! I znowu ten walcowaty piec!


Opuszczam dom spowity nietypową cyrkulacją powietrza. Wychodze na pochmurny świat.. Świat stojącego powietrza i ciepłego metalu.. Przeszło mi wcześniej przez głowe, że może by spać w tym domu? Może wykorzystać go jako wiate? Myśl ta jednak dość szybko odchodzi.. Można wręcz powiedzieć, że "przeminęła z wiatrem", wywiało mi ją ze łba szybciutko i na dobre... Skupiając się jedynie na racjonalnych kwestiach - na takim noclegu można by się przeziębić! ;)

Szopa kryty ażurowym gontem, którego braki szybko zapełniają liście samosiejek..




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz