środa, 21 sierpnia 2019

Estonia (2019), Paldiski - w poszukiwaniu bunkrów i poradzieckich ruin








Paldiski w czasach radzieckich było jednym z wielu zamkniętych miast. Była tu baza atomowych łodzi podwodnych i ośrodek szkoleniowy ich załóg. Często tego typu bazy były budowane gdzies na północnych zadupiach Sajuza, gdzies wsrod tundry i wiecznej zmarzliny. Tu ponoć potrzebowali niezamarzającego cały rok morza (a ponoc w Paldiski takie wystepuje). Połozenie miejscowości na półwyspie miało pomagać w utrzymaniu tajności - tylko z jednej strony trzeba było zadrutować, aby oddzielić baze od reszty kraju i spojrzeń postronnych - bo z trzech chroniło ją juz samo morze i wysokie klify.

Około 1994 roku bazy zostały zamkniete, reaktory wygaszono i zalano betonem. Nadal są tutaj ogromne porty i bazy estonskiej marynarki wojennej, ale odwiedzić miasto i okolice już można. Pogłowie mieszkańców od lat 80 spadło ponoć czterokrotnie. Paldiski jest jednym z tych miast - pamiątek po Sajuzie, gdzie na ulicy czy w sklepie estoński słyszy sie rzadko...

Niedaleko miasta są dwie wyspy Suur-Pakri i Vaike-Pakri. Obecnie nie mają stałej całorocznej ludności, wiec nie ma też niestety regularnych połączeń promowych. Za radzieckich czasów wyspy służyły za poligon. Obecnie sa tam ruiny domów, kościołów, bunkrów, wież obserwacyjnych. Trzeba by mieć swoje pływadło.. Ponoc tez jakies biura turystyczne organizują tam przewozy, ale jakos sie nie poskładało trafić na takowe.. Rozpuszczaliśmy wici wśród miejscowych, ale jedynie doradzali przywieźć sobie własną łódke czy chciazby ponton bo to niedaleko... Od dzieciństwa marzyłam o samochodzie - amfibii (takim jak mial np. Pan Samochodzik). Nasz busio, mimo wielu swoich zalet, takiej funkcji nie posiada.. Odpuszczamy wiec sobie na ten raz wyspy i suniemy pokręcić sie po lądowych okolicach Paldiski...

Jedziemy wiec lasami, zaroślami...szutrowe drogi wiją sie przez tereny dawnych poligonów, wszedzie siedzi kupa starych ruin zarosłych buszem.




Pełno tez nowych wiatraków gigantów. Ponoć "ferma wiatrowa" powstała na terenie, gdzie pod ziemią siedzą zaczopowane dawne reaktory. Jeden z mieszkańców miasta opowiada nam jakieś tajemnicze, niestworzone historie i miejscowe legendy - w jaki to sposób wiatraki napędzają i chłodzą dawne reaktory, bo w innym wypadku tamte by juz dawno wybuchły ;)


Docieramy do betonowej wieży, malowniczo ukrytej w zaroślach.




Na góre wejść sie nie da - tzn. buba nie potrafi… schodów brak, dynda lina…


Obok jest bunkier. Połączony z tą wieżą. Wchodzi sie po nasiąkłym wilgocią materacu, który pod każdym krokiem robi pfff pffff.


Troche żelastwa w ścianach jeszcze siedzi. Na suficie są fajne kropelki.











Kabaczek między drzewami namierza latarnie morską! Znalezisko to spotyka sie to z wielkim entuzjazmem - o wyprawie morskiej do wyspy z opuszczoną latarnią były jej ulubione odcinki Muminków! Ta niestety nie jest opuszczona i przystosowana aby w niej zamieszkac. Nie ma w niej również duchów, a u podnóża statków widmo (chyba…? ;) ) Ale można na nią wyleźć bo udostępniono ją do zwiedzania dla turystów.


Wnętrze jest cieniste i pokryte patyną. Kręte schody robią chyba kilkanaście ślimaków wokół wieży. Latarnia Pakri jest ponoc najwyzsza w Estonii.


Na górze są różne maszynerie związane zapewne ze świeceniem czy tam nadawaniem innych sygnałów.



Kabak nieco jest rozżalony, ze jest dzien, wiec latarnia nie świeci. Ale i na taką trafimy - za 2 tygodnie w łotewskim Pape.

Nasza pogłębiarka obserwowana z biwaku - tu sie prezentuje z innej strony.


Z góry udaje mi sie wypatrzeć opuszczony budynek.


Schodze więc szybciej i gnam przez chaszcze.



Wnętrza zamieszkuje stado jaskółek, które moim najściem czują sie bardzo zaskoczone. Widać mało kto tu zagląda.







Ostały sie tu tablice z radzieckimi odezwami, "planami rozwoju" z lat 1986-1990. O zjeździe partii, polityce Gorbaczowa, planowanej ilości traktorów i kombajnów, itp. Czy malujący równiutko ten plakat - już wtedy przypuszczali, że kolejnego już nie będzie?


Kolejna tablica jest poświęcona powszechnie szanowanej podówczas personie. Lenin jako źródło natchnienia i optymizmu dla radzieckiego obywatela! A poniżek piszą kim ów Lenin był.. Że niby co? Ze może ktoś jeszcze nie wiedział? Zawsze myślałam, że wtedy uczyli już o tym w przedszkolu...

Ciekawe co było na wyrwanym kawałku? Czy po prostu odpadł albo ktoś potrzebował podpałki na ognisko? Czy właśnie było coś fajnego co warto zabrać na pamiątke?





Jeszcze w latarni wypatrzyliśmy (tzn. na zdjeciu na ścianie ;) ), że wybrzeże tu jest zupelnie inne, niż tam gdzie był nasz biwak. Półwysep z tej strony opada stromymi klifami do morza.


Na jakimś starym betonie zrobiono punkt widokowy.



W innym umocnieniu jest miejsce ogniskowe.


Całe nabrzeże jest usiane jakiemiś umocnieniami, mniej lub bardziej zjedzonymi przez roślinność. Ponoć gdzieś tu są też pozostałości twierdzy z XVIII wieku. A moze to tylko ruiny zwykłych domów, tylko ja wszędzie już widze bunkry?? ;)




Pożarte przez zieloność schody prowadzą nas na dół.


Śmieszne jest, że łazi za nami jakaś niemiecka wycieczka z białego busa. Tak jakby przewodnik nie miał natchnienia i sugerował sie gdzie my poszliśmy. My do latarni - oni do latarni. My na betonowy widoczek, oni tez. My w strone klifów, oni już parkują w zderzaku busia! My do kibla w krzaki, oni za nami krok w krok. No żesz ich jasny szlag!!! My się wycofujemy, oni też natychmiast tracą zainteresowanie krzakami . Udaje sie jednak umknąć na dół, na plaże pod klifami. Ich zatrzymują schody. Stoją na nich, pukają w nie, coś szukają na telefonach, po czym zapodają odwrót.. Dziwne, bo te klify to tutaj chyba główna atrakcja…







Gdzieś czytałam, ze u podnóża tych klifów leży w morzu kilkadziesiąt wraków statków. Czy tak jest naprawde czy to tylko lokalna legenda? Ciężko powiedzieć - nad wode nic nie wystaje...

Mamy też namiary na opuszczone koszary i stary mural.. Miał byc taki: MURAL
Niestety… Teraz wszedzie napotykamy jedynie na stosy zmielonego kamienia..

Spóźniłam sie również na zwiedzanie ogromnego opuszczonego kompleksu administracyjno - szkoleniowego. Taki moloch położony wśród pól i zupelnie pusty? Klimat musial byc nieziemski.. Ale niestety.. Jego rozebrali w 2010 roku.. Troche zabrakło... Tak to jest, w tyle miejsc człowiek nie zdążył.. Ciekawe ile fajnych fantów z epoki po prostu tam rozjechały buldożery...

zdjęcie oczywiście nie moje, skoro tam nie byłam ;) pochodzi ze strony - LINK

Zaczyna nas gonić burza.


Na razie burza maluje niebo w ciekawe kolorki i mruczy w oddali. Ale w końcu nas dorwie i to całkiem spektakularnie… Ale to dopiero za kilka godzin i daleko stąd…

cdn

2 komentarze:

  1. Cześć! Natrafiłam przypadkiem na bloga, bo byliśmy właśnie z mężem w Paldiski. Ja Polka, on z Tallina. Właśnie opowiadał z przejęciem jak chodził kiedyś z kumplami po "Pentagonie" (to ten duży budunek zburzony 10 lat temu). On też fascynat bunkrów itp. :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo! Ale mu zazdroszcze, ze mial okazje zobaczyc jeszcze to miejsce! My sie niestety spoznilismy...

      Mam jeszcze zapytanie - moze twoj mąż wie jak mozna sie dostac na wyspy Suur-Pakri i Vaike-Pakri?

      Pozdrawiam was slonecznie! :)

      Usuń