środa, 21 sierpnia 2019
Estonia (2019) Paldiski - nadmorsko i biwakowo
Gdzieś przed Paldiski osiedlamy sie na morskim brzegu. Leetse to sie chyba nazywa. Upatrujemy sobie wiate na półwyspie, przy kamienistej plaży.
Takie użycie wydm to ja rozumiem! :)
Fajnie tak móc rozpalić ogien na samym brzegu morza...
Na przewróconym drzewie mamy hustawke! O dziwo to drzewo nadal żyje - jest zielone, a nie jakies uschłe. Może wiec ono sie nie przewaliło, tylko sie po prostu połozylo, bo poczuło sie zmęczone? ;)
Dla odmiany od huśtawki - inny rodzaj bujania! :)
Zawsze na tym wyjeździe rozpalamy ognicho na biwakach. I to nie tylko dlatego, że to lubimy, czy jest potrzeba przygotowania żarcia. Jedynie siedząc w chmurze dymu, choć na krótką chwile przestają żreć komary! I to nawet nie chodzi o to, ze kąsają i pija krew! Nie! Najgorsze jest to, ze włażą do oczu, nosa, uszu. Że masakrycznie łaskoczą jak równoczesnie 50 ich siada na ręce czy szyi. Wędzimy sie więc. Obstawiamy kadzidełkami. Obłok aromatycznego, gęstego powietrza otacza nas jakby kokonem. Tam gdzie sie konczy kokon zaczyna sie nieustanne bzyczenie.
Utytłany krokodyl też nie chce zbyt daleko odchodzic od generatora dymu.. Mimo ze piasek jest tu mocno szary… A może właśnie dlatego? ;)
Kibel niestety jest poza zasięgiem dymnego kokonu… ;)
Kąpiel też.. Ale byc nad morzem i sie nie kapąć? Nawet gdy dla zanurzenia w wodzie trzeba sie w niej położyć bo sięga niedużo powyżej kostek? Morze jest idealnie gładkie…. Ponoc nad morzem powinno wiać. Zwiewałoby te latające bestie… Tu jest kompletna flauta.
Komary załapują sie nawet na fotki ;)
Plaża jest tu bardzo dziwna. Piasek i kamienie przeplatają sie z ogromnymi, popękanymi blokami skalnymi. Jakas skała taka równo odłupana - że to wygląda jakby było sztuczne.. Beton toto raczej nie jest, ale sprawia wrażenie jakby bardzo starych schodów..
Acz mają tu też fragmenty nabrzeża ze zwykłych, okrągłych kamulców.
Wieczorne klimaty...
Niekończący sie estoński zmierzch... Taki, który trwa do świtu...
Nocleg w busiu znów zaczynamy od polowania. Kilkadziesiąt nowych placków przybywa na suficie. Krwiożerczy kabak biega po śpiworach wołając bam! bam! I wykazując chyba najlepsza skuteczność komarobójczą.
Rano jest lekki wietrzyk wiec nie musimy dzielić wybrzeża ze stadami lokalnej fauny. Dokazujemy więc po plaży, po wydmach, po lesie, niespiesznie celebrując śniadanie.
Las pełen jest dziwnie powykręcanych okazów.
Widać stąd sporo statków. Jeden to jakas pogłębiarka chyba. Ma 3 kominy i wielką łychę, którą zapamiętale macha. Tak sie prezentowało toto z wieczora:
A tak z rana:
Pływa tez jakies wielkie pudło i jakies podłużne promy, tez dosyc spore.
Mniejsze stateczki kołyszą sie obwieszone oponami..
Kurde, jakoś dzisiaj za cholere sie nie możemy zebrać i wyruszyć gdzieś na wycieczke.. A mimo kręcenia sie w kółko do chyba 13, ten dzień okaże sie niezwykle bogaty w wydarzenia i odwiedzone miejsca.. Czasami tak jest... Nieraz z czasem dzieje sie coś dziwnego.. Już dawno zauważyliśmy, że nie każda godzina trwa tyle samo... Powłóczymy sie na spokojnie po ruinach w Paldiski, w Klooga, w Rummu - i jeszcze zostanie czasu na powrót na wybrzeże, celebrowanie biwaku i szukanie wśród skał krasnoludków ;) Dzisiejszego popołudnia czas będzie z gumy....
cdn
Zjawiskowe miejsce :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle chapeau bas, bardzo fajny reportaż.
OdpowiedzUsuńTo faktycznie jest pogłębiarka pontonowa, te niby-kominy, to nie kominy, tylko hydrauliczne wsporniki, które stabilizują cały ponton w czasie pracy. Tutaj przykładowy filmik https://www.youtube.com/watch?v=C72sRbbSoE4