niedziela, 11 listopada 2018

Opuszczone miejsca Gór Kamiennych

Głównym celem wyjazdu bylo tym razem raczej powłóczenie sie po okolicznych pagórach niz szukanie ruin i rozwalisk. Ale jakies takie widac nasze przeznaczenie, ze chcąc nie chcąc, i tak na opuszczone miejsca wpadniemy :) Jak los tak chce to wyboru nie ma! :)

Zameczek Friedenstein

Ruinka jest połozona bardzo blisko Sokołowska, ale oddziela ją las i góra jest na tyle stroma, ze jest tam spokojnie i zacisznie. Dawniej, jeszcze przed wojną, gdy w Sokołowsku panowały klimaty bardzo uzdrowiskowe, budyneczek ten został zbudowany dla lokalnych kuracjuszy. Miał słuzyc jako miejsce schronienia jak wczasowiczów złapie deszcz podczas spacerow po parku, ponoc rowniez jako miejsce widokowe. Widoków juz nie ma, chyba im sie zarosło. A miejsce schronienia nadal jest zacne. Stropy chyba nie ciekną, w srodku jest sucho a atmosfera przeszłosci i przemijania dodaje miejscu wyjątkowego uroku. W cieplejszą część roku rozwazamy tu nocleg! A poki co skupilismy sie na ognisku! Wokół szeleszczą liście, zarówno te opadające jak i te rozgniatane nogami lub kuprem, ktorych miejscami jest po kolana (a innym uczestnikom wycieczki po pas, jako ze kolana mają nieco nizej ;) ) Stary kamien zameczku porasta wilgotny, aromatyczny mech, a kroki dudniące w podłoge ruinki mają głuchy wydźwięk, ktory jakby sugerowal, ze tam pod spodem sa jakies podziemia? Dym z ogniska wiruje wokol unoszony jakimś dziwnie zmiennym wiatrem, momentami tworzy spiralnie krążący słup i wręcz przypomina mini trąbe powietrzną :)

W takich to miłych, pózno jesiennych klimatach, sobie spędzamy popoludnie, przegryzajac boczkiem, grzankami z serem i kiszonym ogórem…









Wnetrza zameczku.












Opuszczony dom.

Kiedys był drugim budynkiem schroniska Andrzejówka. Nocowały w nim wieksze grupy. Czytałam gdzies, ze jeszcze 15 lat temu byl w ten sposob użytkowany. A potem ponoc PTTK sie go zrzekł z nieznanych powodow, sprzedał lub pozbył sie w inny sposob. No i sobie stoi. Nadal na nocleg sie nadaje, ale juz w bardziej dzikich niz kiedys klimatach.




Dachy juz nieco zaczeły cieknąc, wnetrza zawilgac i zapodawac aromatem grzyba i starej piwnicy.



Gdzieniegdzie ostało sie jeszcze troche mebli i drewnianych podłóg.






Trafi sie czasem jakas dziwna maszyna! Z maglem mi sie kojarzy ;)



Na tyłach budynku jest fajny, omszały balkonik! :)






A obok druga ruinka - w stanie juz nieco gorszym.




Ruiny kaplicy cmentarnej.

Tez nad Sokołowskiem. Kamienne ściany juz prawie bez dachu. Nie wiem czemu ale z zewnatrz troche mi przypominała kościółki zagubione gdzies w górach Armenii.








Obok malownicza stara aleja.





Zapomniane, poniemieckie cmentarze.

Jeden położony koło wyzej wspomnianej kaplicy. Nie zostało z niego duzo. Troche zapadnietych w ziemie, omszałych płyt, gdzie mniej lub bardziej mozna przeczytac stare napisy..




Drugi takowy połozony jest za Łomnicą. Drewniane, zbutwiałe krzyze, lub kamienne płyty, tez przerośniete również porostami.






6 komentarzy:

  1. Bo to naprawdę magiel jest. Widziałem i używałem bardzo podobny w Bolkowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio??? ale jaja! :) Nie przypuszczalam ze trafie ze swoim dziwnym skojarzeniem! :D

      Usuń
    2. Z jednej strony było jeszcze takie duże koło z kołowrotem którym się kręciło, a górna płyta przesuwała się jeżdżąc po tych rolkach na dole. Trzeba je było jakoś ręcznie podkładać. Sam jestem ciekaw czy ten magiel w Bolkowie jeszcze tam jest.

      Usuń
  2. W Pogorzale za Wałbrzych em też jest stary poniemiecki cmentarz.

    OdpowiedzUsuń
  3. w tym drugim budynku obok Andrzejówki w roku 1984 spedałam z dziećmi święta Bożego Narodzenia, jako ze w domu rodzina ówczesnego męża traktowała świeta jako wyszynk do wypicia. Zbuntowałam sie i wykupiłam sobie i dzieciom świateczne wczasy własnie w Andrzejówce / mieszkałam w Wałbrzychu/
    W Andrzejówce spędzilismy wigilię a w nocy po ostrym mrozie i sniegu poszliśmy całą grupa na pasterke do drewnianego kościółka w Rybnicy Leśnej.... cała droge śpiewalismy kolędy, noc była jasna i księzycowa, świeciły gwiazdy więc nastrój był niesamowity, prawdziwy las, choinki, snieg..... i Bóg sie rodzi....
    dla mnie to były wspaniałe , niesamowite święta które do tej pory wspominam z sentymentem.
    A rodzina a zwłaszcza teś obraził sie na mnie i przez rok czasu nie rozmawialiśmy ze sobą. Ale miałam to w dooopie.
    buziaki dla WAS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieziemski klimat musiala miec taka nocna wycieczka, na mrozie, ze spiewem koled! I pasterka w drewnianym kosciolku! Wrecz to zobaczylam i uslyszalam w tej chwili, gdzies oczyma wyobrazni! Fajnie ze zbuntowalas sie i wybralas spedzanie swiat z takich urokiem! Twoje dzieciaki tez musza to teraz wspominac. Mam wrazenie ze z dziecinstwa takie rzeczy sie pamieta jeszcze mocniej!

      Usuń