środa, 24 stycznia 2018
Gdzieś na Dolnym Śląsku - pałacyki koło Strzegomia (2018)
W czwartkowy wieczor suniemy w strone Strzegomia. Chyba w polowie drogi jestesmy, gdy zaczynaja do mnie przychodzic smsy od rodzinki, ze do Polski zbliza sie kolejny orkan. Ktory to juz? Moja biedna babcia na tyle jest spanikowana horrorami, ktore pokazuja w telewizji, ze nas prosi zebysmy natychmiast wracali, albo ostatecznie gdzies sie schowali, bo inaczej wszyscy zginiemy.
Poki co wiać nie wieje, ale chmurki na niebie są ciekawe- i zupelnie niezimowe. Pasowałyby raczej na jakas letnią burze.
Wiekszosc trasy jedziemy jakby w “oku cyklonu” tzn nad nami jest czyste niebo a wszedzie wokol zalegają geste czarne chmury, ktore wiszą bardzo nisko. Moze tak wyglada orkan? Kurcze, w gorach to chyba musi byc teraz niezła inwersja!
W Strzegomiu osiedlamy sie w małym baraczku, uzywanym obecnie na kwatery pracownicze. Sa to jedne z bardziej sensownych miejsc noclegowych w obecnej Polsce. Pracownicy widac wciaz sa normalniejsi od turystow i bardziej cenią dobra cene oraz rozwiazania proste i wygodne niz jakies wyszukane fanaberie.
W coraz wiekszych podmuchach wiatru suniemy w strone rynku i sympatycznej pizzerii o klimacie bardzo lokalnej speluny :)
I kolejny “orkan” okazal sie po prostu wietrznym wieczorem. Od kiedy pamietam bywaly dni wietrzne i dni bezwietrzne. Ale kiedys kazdemu podmuchowi wiatru nie nadawano przesadzonych, nadętych nazw i ludzkich imion. Jaki jest cel takiej ciaglej dezinformacji? Wzbudzenie w starszych ludziach ciaglego strachu? Najgorsze, ze takie podejscie egzaltowanych mediow powoduje spore niebezpieczenstwo - bo jesli kiedys rzeczywiscie bedzie jakies zagrozenie - to nikt nie uwierzy i zostanie olane…
Pochmurnym porankiem (czyli pewnie kolo poludnia) suniemy na poszukiwanie lokalnych pałacykow. Pierwszego szukamy w Olszanach. Zostalo z niego, oględnie mowiac, nie za wiele ;)
Ale i tak sprytna lokalna ludnosc w pelni zagospodarowala zadaszone czesciowo miejsce na kącik kulturalno-rozrywkowo- biesiadny!
Pierwszy raz widze, ze reszta palacu zniknela totalnie i nie zostalo nawet rumowisko a fragmencik stoi jak wyciety z innej bajki.
Juz bardziej okazałe sa tutejsze bramy.
Kolejna wioska to Szymanow. Tu z palacu zostalo wiecej. Ktos widac wszedł niedawno w jego posiadanie bo okna sa szczelnie pokratowane, wiszą na murach kamery i lampy- takie podobne do tych, ktorymi z wieczora podswietla sie koscioły czy zamki.
Skoro palac nieopuszczony - to zaraz widac “reke gospodarza”. Ktos wyrżnął prawie caly park. Calkiem niedawno - mozna sie zabic o swieze pienki i gałęziowy rozpizdziel.
Przypałacowe zabudowania z resztkami jakis machin chyba z czasow PGRu.
Kudłaty słup zawsze cieszy oko!
We wsi zauwazamy tez droge opatrzoną tabliczkami o “nieremontowanej nawierzchni” i “nieutrzymywaniu w okresie zimowym”. Jest to jednoznaczne z informacja “serdecznie zapraszamy wszystkie buby”, wiec zmieniamy plany i suniemy tamze. Jak zwykle sie nie pomylilismy. Sympatyczna, pusta i bardzo widokowa trasa. I jeszcze tak szczesliwie polozona, ze aby kontynuowac nasze palacykowanie nie musimy sie włączac w piątke (drogom jednocyfrowym mowimy zdecydowane NIE) a wystarczy ją przeciąc.
Odwiedzamy tez wioske Roztoka, na terenie ktorej jest pałac gigant. Dosc szczelnie poogradzany i obity tabliczkami straszącymi firmami ochroniarskimi bez poczucia humoru. Co trzeba przyznac - mimo ogrodzenia palac dosyc dobrze widac ze wszystkich stron i mozna obejrzec nawet bez wchodzenia w szkode.
Zabudowania przypalacowe sa czesciowo opuszczone, a w niektorych robotnicy piłują jakies ogromne drzewa - ciekawe czy z palacowego parku?
Przysluchuje sie dluzsza chwile rozmowie dwoch chlopakow - opowiadają sobie jak spedzili miniony weekend. Ich dialog jest dla mnie jakims fenomenem - 90% uzywanych slow to sa przeklenstwa a mimo to przekaz jest zrozumialy. Jak mozna uzywac 10 slow na krzyz, w roznych odmianach, i potrafic tym wyrazic prawie wszystko? Moze to jest jakis patent na nauke obcych jezykow?
Czesc palacowego muru jest ceglana i sa w nim otwory, jakby wejscia do piwnic, w ktore oczywiscie wlaze. Nie ma tam nic ciekawego oprocz kibla i smietniska, ale co innego zwrocilo moją uwage. Robie tam okolo 10 zdjec z ktorych tylko 3 wychodzą ostro. Potem wrzucajac je w domu w komputer dwa z tych trzech zdjec sie nie otwiera- plik uszkodzony. Ocalałe zdjecie jakims cudem jest tym jedynym z 200, ktore nie wrzucilo sie do galerii. Ki diabeł??? Moze to jakis znak? Zdjecia malo ciekawej piwnicy zatem w relacji nie bedzie ;)
Myslelismy zeby zatankowac, ale niestety nieczynna… Poki co tak to tylko dwa razy sie udało ;)
Przypalacowe okolicy oferują tez klimaty wlasciwe dla bub - błotniste drogi, jakies zakamarki, kałuze, budynki czesciowo opuszczone, goniące sie koty jakby juz byl marzec…
Nie tylko palac mają tu ogromny- kosciol tez.
Bardzo przypomina mi on swiatynie, za ktorymi jezdzilismy latem w okolicach Kaliningradu - tylko tam zwykle takowe byly opuszczone. Przez chwile mam deja vu, zwlaszcza jak akurat w chwili gdy kontempluje kosciol odbijajacy sie w blotnistej kaluzy, zagaduje mnie dwoch Ukraincow. Chlopaki ciagna za sobą wozek z roznymi paczkami i jedna zgubili. Byla to kuchenka mikrofalowa wiec sa przejeci stratą. Okolice palacu sa klimatyczne i wieją przygoda, ale o kuchenke potknac sie nie mialam okazji ;)
Mielismy w planach jeszcze zobaczyc dwa inne palace, ale drogi zaczynają mi sie nie zgadzac z mapa - tzn. nie ma ich. Moze to miec cos wspolnego z rozrastajacymi sie kamieniolomami albo budowa obwodnic. Nie analizujemy juz tego, jako ze czas sie zaczyna nam konczyc - jeszcze za jasnosci chcemy dotrzec do chatki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz