wtorek, 5 grudnia 2017

Pamiątki z wycieczek





Chyba sporo osob przywozi ze soba z wędrówek jakies pamiątki, dowody bytnosci w danym miejscu, uzupelniajace czesto ulotną pamiec... Zdjęcia, filmiki, pocztówki, magnesiki, charakterystyczne dla odwiedzonego regionu wyroby artystyczne.. Ale to nie im zamierzam poświęcic tą relacje.

Czasem przyjezdza tez z nami jakis pozornie bezwartosciowy gadzet, kawał drewna czy kamien, ktory jednak dla nas jest wazny, bo jest symbolem i wspomnieniem jakiejs przygody, dziwnej sytuacji, zbiegu okolicznosci..

Moze wy tez macie w swoich domach, na naczelnych miejscach lub ukryte na dnie zakurzonych pudeł, jakies zupelnie nietypowe przedmioty budzace wspomniania z dawno lub niedawno minionych chwil?

A ponizej opowiesc o moich ulubionych rupieciach:

KORZENIE


Z wielu wyjazdow przyjechały z nami korzenie, mniejsze lub wieksze, ale zwykle rosochate :)

Dwa pochodzą z ukrainskich Karpat, znalezione gdzies na bezdrozu zboczy Syniaka. Chyba po raz pierwszy gdy przekraczalismy granice w tłumie "mrowek"- nikt sie na nas nie pchal, jeden koles nabil sie na korzen, reszta juz sie bała ;) Coniektorzy sciszonym glosem pytali toperza : "panie, za ile to mozna opchnąć w Polsce?"


Korzen znaleziony na zejściu z hali Cudzichowej w strone Sopotni. Ksztalt umozliwiajacy dogodne przytroczenie do plecaka:


PNIAKI


Fantazyjnego ksztaltu pieniek- znaleziony przy drodze z Łupkowa na Zubeńsko. Trafilismy na niego z toperzem wedrujac z plecakami. Tak mi sie spodobal, ze stwierdzilam ze od niego nie odejde. A ciezki był cholernik, ze ledwo go mozna bylo podniesc.. Nie da rady nosic w plecaku, a tu przed nami jeszcze dwa tygodnie wyjazdu.. Ukrylismy go w lesie. Trzy miesiace pozniej wrocilam po niego autem z rodzicami. Czekał...


Ciekawy płat drzewa znaleziony w rejonie Wzgórz Trzebnickich, w marcowy, ociekajacy pluchą, deszczem i błotem dzień. Wtaszczony został do skodusi wraz z 5 kg blota, (ktore zreszta tez jezdzi z nami do dzis). Oplatajacy go łancuch znalazlam na drodze w Górach Bialskich..


Beleczka znaleziona w nurtach potoku Jelen kolo Suśca na Roztoczu. Super gładka, obtoczona tak chyba przez wode i zupelnie jakby rzezbiona! Nawet nie taka ciezka ale cholernie niewygodna w niesieniu.. I łatwa do uszkodzenia. Mielismy wyjatkowe szczescie, ze jezdzil wtedy bezposredni pociąg Susiec- Oława.

Tu jeszcze w potoku:


Tu juz uczestniczy w imprezie na kempingu w Suścu:


SKRZYNIE


Do starych, wojskowych skrzyn mielismy kilka podejsc. Fajna byla taka jedna w poradzieckiej bazie koło Kiburi na Łotwie. Ale została. Wydawała sie nam za duza... No i troche śmierdziala...


Za duza rowniez była skrzynka z opuszczonej jednostki wojskowej w Jeleniej Gorze..


Ta z podziemnego bunkra byla ok, ale nie przeszła przez wąski wlot, ktorym wpełzalismy do srodka..


W koncu trafilismy na swoj moment czasoprzestrzeni. Okolice Lipawy. Podmokły, łotewski las. I ruiny bazy, podziemnych schronów, a wszystko zawalone sciętymi przez bobry drzewami. I tam ona. Nasza skrzynia! Na petardy z efektami dzwiekowymi albo cos w ten deseń.. Niestety juz pusta ;)


Jezdzilismy na tej wycieczce w czworke w skodusi. Nasze bagaze sie nie miesciły. Zabranie skrzyni łączyloby sie z tym, ze ciągniemy zapałki kto biegnie za autem. Na szczescie drugie auto- Ziutowy Misiek okazał sie pojemny!


Skrzynka słuzy teraz jako pojemnik na ksiazki. O tematyce wschodniej rzecz jasna! :)

SKARBY WIEJSKIEJ CHATY


Wyjatkowo bogate w skarby okazało sie pewne opuszczone gospodarstwo na zboczach Kosaryszcza na Ukrainie. Opiekujacy sie nim miejscowi gospodarze powiedzieli: weźcie sobie stamtad co sie wam podoba, tam same smieci zostaly...

Pozyskalismy tam beczki- do dzis utrzymajacy lekki zapach starej bryndzy:


Homonto:


Malutką łuskę (ktora zdobi teraz mieszkanie kolegi)


Wtedy tez doszlismy do wniosku, ze chodzenie po gorach z ciezkim plecakiem to szczyt wygody i relaksu! jesli ktos ma watpliwosci proponuje spacer przez gory w objeciach z beczka ;)

SNOPEK


Z jednego wyjazdu w rejon Stawow Milickich wrocil z nami snopek siana! Prostokatny, zwiazany linkami. Lezal przy drodze.. Musial wypaść z traktora podczas transportu. Ledwo co wszedl przez drzwi do skodusi:


KORA


Charakterystyczny fragment kory znaleziony na wyrebie przy drodze na gore Okole na Pogórzu Kaczawskim (w tle inne opisywane wczesniej pamiatki ;) )


WIOSŁO



Jedna z najbardziej sławnych naszych pamiatek! Trzymetrowe wiosło naddunajskie, zakupione w ukrainskiej Delcie Dunaju, w miasteczku Wiłkowe. Wiosło dzielnie przebylo trase: w marszrutce na trasie Wiłkowe - Bielgorod, elekriczce Bielgorod - Odessa, pomieszkało w przechowalni bagazu w Odessie, potem jechało w "kupe" na trasie Odessa - Lwow, taksowką Lwow-Szegini, pieszo je przetargalismy na przejsciu granicznym, potem zostalo załadowane w busa Medyka-Przemysl i PKP Przemysl- Olawa.


Dokladna historia wiosła zostala poruszona w ponizszej relacji, a zwlaszcza jej koncowej czesci - DunajskieWiosło

A tu wiosło w pokoju- musi stać ukośnie bo inaczej sie nie miesci ;)


PLAKATY, TABLICZKI


Znalezione w opuszczonej fabryce pod Nowojaworwskiem komunistyczne odezwy i regulaminy BHP- juz po rekontrukcji, na scianie pokoju:


W Trzebieniu w Borach Dolnoslaskich, w opuszczonych budynkach poradzieckich znalezlismy duza ilosc ciekawych tablic z komunistycznymi odezwami, rysunkami i zdjeciami


Pod tabliczka mamy kolekcje "awtolegend" - stare, glownie radzieckie auta, dodawane do czasopisma o tej samej nazwie. Zawsze jak jestesmy na wschodzie to sobie kupimy jakiegos takiego resoraka!



Pamietacie plakat? Wisi u nas na drzwiach od pokoju.


ROŚLINNE


Przypałacowala kaplica w Gręboszowie na Dolnym Śląsku byla porosnieta dzikim, zdrewniałym juz ze starosci bluszczem. Ktos wycinal piłą jego fragmenty, ktore walały sie po calej okolicy.


Ze spacerów po podoławskich lasach przynieslismy kilka jemioł:


Z Chorwacji przyjechały z nami liście palmowe, ucinane tam przy ulicy w "celach porzadkowych". Udało sie je pozyskac ze śmietnika. Teraz aktualnie trafily do piwnicy na kilkuletnie wygnanie - sa bardzo ostre a kabaka sciągaly jak magnes!


Palmowa "kitka" z Chorwacji.


Przy pałacyku w Dziewinie znalezlismy cały las uschłych barszczy Sosnowskiego, z bardzo imponujacymi baldachami. Jeden z nami pojechal do domu! Podrozowal na siedzeniu pasazera :)


Baldach i chorwacka "kitka" juz na miejscu.


KAPSLE


Kiedys postanowilam zaczac zbierac kapsle od piwa. W sklepiku w podlaskiej Sidrze zapytałam wiec czy moge zabrac nasze kapsle. Opowiadam, ze zbieram - bo mamy plan wylozenia scian w kibelku. Sprzedawca daje mi ich cale pudlo. Chwile pozniej wynosi przed sklep kolejne worki i wory kapsli.


Fajna sprawa.. Ale tym razem nasza niezawodna skodusia nie przybyla tu z nami.. Wszystko trzeba bedzie niesc na plecach.. Ale sie nie poddaje. Wsadzamy male worki do jednego duzego czarnego wora. Na oko gdzies 20 kg.


Nie dam rady tego niesc łacznie z plecakiem. Co robic?? Nawet nie wiem gdzie dzis bedziemy spac. Jutro o 6:20 mamy powrotny pociag.. Postanawiam zaniesc wór na stacyjke i ukryc gdzies w krzakach. Jutro tylko zaniose go pare metrow na peron. Zatem plecak zostawiam pod sklepem , wór na plecy i musze przejsc okolo 2 km. Juz na poczatku drogi uswiadamiam sobie, ze plecak to bardzo dobry wynalazek. Jasiu Wędrowniczek ze swoim węzelkiem mial przewalone.. Co 100 m musze odpoczywac. Tuptam sobie wzdluz szosy. Zatrzymuje sie przy mnie jakies auto z dwoma rozesmianymi gosciami. "Tak sie wlasnie zakladamy z kolega co pani tam ma w tym worku?". No wiec im mowie , ze kapsle. Oni smieja sie jeszcze bardziej i jakos nie chca wierzyc.. Dziwne! jakby nikt nigdy po szosach w Sidrze nie chodzil z worem kapsli!! Dopytuja dalej, wiec im tlumacze, ze od piwa, ze zbieram na sciane.. W koncu sie zakladamy o 50 zl (szkoda bo ja chcialam o 500 ;) ) o zawartosc wora.. Otwieram wór a oni stoja z otwartymi pyskami.. Zapewne jakbym tam miala malego hipopotama to by nie byli bardziej zdziwieni. Jeden chce mi zrobic fotke komorka, ale tak mu sie trzesa łapy, ze telefon upada na asfalt i rozpada sie na kawalki... Kase oczywiscie dostaje :-) Ukrywam łup w krzakach i wracam pod sklep. A tam juz czeka drugi wór!!! Ratunku!! jeden wystarczy! z dwoma nie mam szans sie zabrac.. Jeszcze po drodze jutro kilka przesiadek.. Worek przeciera sie na dnie, ma juz dwie dziury.. Co bedzie jak mi to strzeli i sie wysypie na jakims dworcu???

Kapsle udalo sie dostarczyc do domu. Od tego czasu minelo ponad 5 lat. Dozbieralismy tez ciekawych kapsli z innych wyjazdow. Wszystkie razem trafily na miejsce swojego przeznaczenia! :D


BUTELKI


Od chyba kilkunastu juz lat zbieramy butelki po winach o nazwie "kah(g)or". Ukrainskie, mołdawskie, inne. Uzbieralo sie juz przez laty okolo 65 sztuk o roznych etykietach i ksztaltach. Kahory charakteryzuja sie tym, ze jak na wina sa bardzo mocne, bardzo slodkie i zwykle czerwone. Pije sie je dobrze, ale w wiekszych ilosciach moze zemdlic i wywolac uczucie ciezkosci na zoladku. W swych poczatkach kahory byly winami cerkiewnymi, uzywanymi w czasie mszy do celow obrzedowych, stad czesto na etykiecie pojawia sie krzyz, Chrystus, ikony, kopuly cerkwi. Jak to ksieza wschodniego obrzadku mieli zawsze klawe zycie w porownaniu z naszymi! Raz ze legalnie moga miec babe i dzieci - to jeszcze zawsze pod reka takie pyszne wino! :D

Butelki stoją sobie na kuchennych szafkach, okapach i juz przestaly sie miescic...


Kolekcja naszych wszystkich kahorow do obejrzenia TUTAJ

Zbieramy tez korki od win i oklejamy nimi półeczki.


Włóczac sie po Głuchołazach trafiamy na stroma skarpe za opuszczoną fabryczką, pelniaca chyba role lokalnego dzikiego wysypiska smieci. Staramy sie mocno aby nie poslizgnac na zbutwialych mokrych lisciach (caly czas troche popaduje) jako ze lądowanie mogloby okazac sie nadpodziw niemile- cala skarpa jest usiana potluczonym szklem! Toperz w ktoryms momencie zauwaza ze to jest jakies dziwne szklo- jakies grube i z napisami. Przystajemy wiec i starajac sie nie pociac wybieramy spomiedzy lisci, patykow i traw kawalki butelek. Gorą jedzie jakis facet na rowerze. Spoglada na nas kopiacych w smieciach z widoczna na twarzy dezaprobata i wymalowanym zdziwieniem "tych kloszardow jeszcze u nas nie widzialem"! Jest tu w jednym miejscu chyba kilkadziesiat potluczonych butelek. Wygladaja na stare, napewno przedwojenne, szklo jest solidne, ciezkie, niemieckie napisy i wpuklone denka. Zadna butelka nie jest cala..


Wyglada jakby ktos dostal szalu i celowo, dokladnie i z premedytacja rozbijal wszystkie te butelki... Dlaczego?? Obok leza wspolczesne butelki po zywcu, zubrze czy wodce- w wiekszosc cale... Ogarnia nas ogromny smutek i takie jakies poczucie wielkiej straty- jejku jakby ktos wzial te kilkadziesiat butelek i poustawial na polkach- mogloby to byc ozdoba niejednej knajpy czy mieszkania. Jakby jakis lokalny menelek sprzedal je na gieldzie staroci to zapewne kilka dni moglby nie trzezwiec.. Ale dlaczego wziac i zniszczyc??? Skad one sie tu wogole wziely na tej skarpie? czy to butelki z piwa ktore produkowal browar obok? ktos wyniosl ich wor na skarpe i sie pastwil? ktos wywalil cala ich przyczepe a te zachowane juz ktos sobie zabral? wiele pytan zostaje bez odpowiedzi... Udaje nam sie skompletowac 4 butelki najlepiej zachowane, kazda inna, niestety wszystkie sa powaznie uszkodzone - maja mniej lub bardziej utluczone szyjki... Tak prezentuja sie juz po przyjezdzie do domu- umyte, wyczyszczone, czekajace na oblepienie ostrych ryjkow modelina i pelnienie w przyszlosci jakiejs znamienitej roli wazonu albo swiecznika :)


INNE


Rozgwiazdy oraz inne skorupki "owocow morza" zbierane na bałkanskich plazach.


Mieszanka pamiątkowa z bałkanskich wojaży



Taczki przybyly do nas mało orginalną drogą. Z giełdy staroci, nabyte drogą kupna. Niestety sa duze a mieszkanie w bloku zbyt małe aby je fajnie wyeksponowac. Robią wiec za stoliko- szafko- składzik...


Kiedys przez dwa tygodnie podrozowal z nami wiklinowy pająk z galerii artystycznej na Dolnym Śląsku. Tak sie konczy jak pamiątka wpadnie w pierwszy dzien wyjazdu ;)!


Pewien budynek miedzy Borżomi a Achalcyche w Gruzji. Srodek mocno rozszabrowany- acz udaje sie znalezc spory plik legitymacji partyjnych (wraz z wlepkami oplaconych skladek! :) )


Byly potwornie brudne, wiec musielismy je wyprac w lokalnej rzece ;)



Myśle, ze lista bedzie sie z czasem wydłuzac :D

7 komentarzy:

  1. Wszystko ładnie pięknie ale te taczki? To gdzie Wy właściwie mieszkacie jeśli mieszkanie zastawione gadżetami. A kto wyciera kurze?
    Mnie żona wygoniła z domu do altanki z kolekcją kufli i pokali.Całą masę otwieraczy do butelek przemyciłem w swojej szafie na odzież.
    Pozdrawiam i trzymać tak dalej, człowiek musi mieć swoje zachcianki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkamy miedzy owymi gadzetami. Odrobinke miejsca jeszcze dla nas zostalo. Z wiekszosci eksponatow kurze sa scierane raz na kilka lat ;)

      Usuń
  2. Kurcze, moje myśli przy czytaniu wpisu to też było: kto wyciera kurze z tych wszystkich chropowatych pamiątek?..! ;)

    Efekt niesamowity! Jesteście superoryginalni w podróżniczych pamiątkach ;D
    Robi wrażenie... ;)

    a toaleta z kapsli... totalny odlot! wow ;D

    Są we mnie dwie Karoliny. Jedna tęskni do takich klimatów i obwieszała kiedyś swój pokój wszelkimi pamiątkami z codzienności ;) w efekcie czego klimat mojego pokoju czasów nastoletnich bardzo przypominał ten ze zdjęć z Waszego mieszkania ;). Ta druga Karolina jednak bardzo nie lubi sprzątać i jeszcze bardziej nie lubi gromadzącego się kurzu właśnie ;). Dodatkowo po ostatniej przeprowadzce, kiedy to przewieźć trzeba było cały swój grajdołek, kiełkuje we mnie dusza minimalistki... i cenię sobie po prostu niezagraconą przestrzeń. Przedmioty, których istnienie ogarniam. ;)
    Jednak...pewnego rodzaju pamiątki niewątpliwie są bezcenne.
    Szukam złotego środka na pogodzenie w sobie tych dwóch Karolin... choć mój Bartek chyba zdecydowanie bardziej ceni sobie naturę tej drugiej.. ;)

    W pamiątkach zatem stawiam na ich nie "zagracalność". ;)
    Zbieram więc z podróży fotografię prania ;) i podróżnicze limeryki! --> http://fotografia-prania.blogspot.com/2014/12/gorskie-marzenia-na-przyszy-rok.html


    I jeszcze taki ciekawy artykuł w temacie, polecam: http://post-turysta.pl/artykul/pokaz-mi-pamiatka-z-wakacji-a-powiem-ci-kim-jestes
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba jestem z gatunku tych osob, ktore kazda dostepna przystrzen potrafilyby zagracic ;) Kiedys sobie myslalam jakby fajnie bylo miec np. mieszaknie 100 metrow (a nie 50), ale mozna by wtedy wszystko fajnie wyeksponowac, a nie ze korzenie sa pod stolem a na pamiatkowych skrzyniach leza spiwory. Toperz jednak stwierdzil, ze to by nic nie zmienilo- tylko rupieci byloby wiecej ;) Moze cos w tym jest ;) Sprzatac tez nie lubie. Wiec rzadko sprzatam te wszystkie eksponaty. Jakby ktos skupowal kurz- pewnie bym zbila fortune :P

      Usuń
  3. Strach sie bac co bedzie jak kabaczek zacznie sciagac do domu swoje skarby ;) a to juz chyba niedlugo sie zacznie... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak chcecie więcej takich starych, niemieckich butelek, to zapraszam do Lasku Rakowickiego we Wrocławiu. Zwożono tam gruz ze zniszczonych budynków i podobno kiedyś można tam było znaleźć sporo skarbów - jakieś hitlerowskie ordery itp. Wciąż można tam spotkać ludzi z wykrywaczami metalu. Szkło jest przez nich traktowane jako odpad, więc odrzucają je na bok, wystarczy się schylić. Ja znalazłem tam różne, czasem o fantazyjnych kształtach, flakoniki apteczne, niektóre z napisami. Super sprawa na świecznik. Wpadnijcie kiedyś do Wro, to chętnie Was tam zaprowadzę ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooo! Jaka dobra wiadomosc! Musimy sie kiedys zgadac i tam wybrac! :) Przydałaby sie jakas nowa butelka do kolekcji!

      Usuń