czwartek, 14 grudnia 2017
Opuszczone koszary w Żarach
Na obrzezach Żarów, calkiem przypadkiem, dostrzegamy opuszczoną dzielnice - utopione w zieleni trzypietrowe domy! Jest ich chyba z kilkanascie albo jeszcze wiecej. Nie wypada nie przyjrzec sie blizej tak zacnemu znalezisku! :) Sa to dawne koszary, z ktorych wojskowi wyniesli sie juz calkiem dawno, z powodow nam niewiadomych.
Krążymy wiec plątaniną uliczek o nawierzchni brukowanej lub błotnistej, podziwiając jak szybko przyroda sie odradza gdy ludzie przestaną ją celowo niszczyc.
Osiedle posiada jak dla mnie idealny stan zarosniecia, miedzy blokami rosnie pachnący sosnowy las. Wiosną chyba wszystko trzesie sie tu od śpiewu ptaków a w upalne dni okolice wypełnia odurzajacy zapach żywicy i igliwia. Szkoda, ze obecnie wiekszosc ludzi nie gustuje w takich klimatach. Jak fajnie by bylo mieszkac na takim lesnym, cienistym osiedlu a nie na gołej betonowej patelni…
Zaglądamy do kilku budynków. Pokoje i korytarze sa juz mocno zniszczone i ogołocone z wszelakich sprzetów.
Czasem gdzies wsrod smieci czy w podlogowej rozpadlinie mozna wygrzebac jakis dawny tutejszy strzęp...
Zwracają uwage wypiętrzające sie wszedzie podłogi. Co tam tak puchnie pod spodem to nie mam pojecia!
Jest tez dawny szpital - budynek nizszy od pozostalych.
Gdzieniegdzie w trawie czy w połamanych parkietach walają sie resztki dawnych dokumentów…
Wewnetrzna baszta ;)
Tu i ówdzie na scianach zachował sie wymalowany symbol wojsk pancernych.
Docieramy w koncu i na stołowke. Tu chyba najwiecej sie zachowało, napisów, malunków.
Wnetrza nie pachną juz jedzeniem ;) Choc moze troche… grzybami zapodają? ;)
Na ilus klatkach schodowych jest informacja o schronach.
Spodziewamy sie jakiegos wielgachnego betonowego bunkra o metrowych scianach… a tam jest zwykla piwnica. Albo nie znalezlismy wlasciwego schronu??
Gdzies posrodku ruin stoi jeden zamieszkały blok. Albo dwa? Ciekawe czemu akurat padło na te? Nie wiem czemu, ale nie mam ich zdjecia... A bylam pewna, ze zrobiłam...
Teren jest na tyle spory, ze wracamy po skodusie, zeby przynajmniej przejechac wszystkie brukowane uliczki wojskowego miasteczka. Zeby dokładnie wszystko pozwiedzac to by chyba trzeba miec cały dzien!
Mają tu tez basenik na jednym z dziedzincow.
Cos mi sie zdaje, ze kilka lat temu to tu mozna bylo użyc na starych skrzyniach! ;)
Na koniec, w ostatnich promieniach słonca, trafiamy na wielkie garaże..
W kolejnym miescie na naszej trasie, Żaganiu, trafiamy na bardzo podobne koszary - tylko czynne. Moze tu sie chłopaki przeniesli?
A przed nimi wystawka czołgów!
ech... człowiek za taki garaż to by dał se włosy ogolić. A tam niszczeje :(
OdpowiedzUsuńHej, A zrujnowany pałac w Żarach was nie zainteresował? Macie jakiś klucz w/g którego selekcjonujecie obiekty do zwiedzenia ? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA pewnie by interesowal, ale nie wiedzielismy o jego istnieniu! Klucz selekcjonujacy oczywiscie mamy- palac najlepiej jak jest opuszczony, w ruinie albo ostatecznie zamieszkany przez lokalna ludnosc albo dziala w sposob umozliwiajacy jego obejscie, obejrzenie parku i okolicznych zabudowan. Aby trafil na liste do zwiedzania (tzn. wziecie w kolko na mapie ;) ) musi byc widac na nim patyne. Jesli mozna wejsc i zwiedzac go na dziko rowniez wewnatrz to zostaje opatrzony rowniez wykrzyknikiem. Wlasnosc prywatna z wysokim murem z psami, kamerami i wscieklymi ochroniarzami, swiezy remont - powoduje dyskwalifikacje. Ale czesto tak jest ze bylismy od jakiegos palacu 500 m ale o nim nie wiedzielismy.
UsuńTo prawda że te zrujnowane i zaniedbane pałace mają swój klimat i pozwalają na zaglądanie w każdy kąt, też lubię je zwiedzać ale... Kiedy po raz kolejny z rzędu widzę chylący się ku upadkowi, a kiedyś tak pyszny i wspaniały pałac to wymiękam psychicznie. Mam cholerne poczucie straty. W końcu tyle tej przepięknej architektury zniknęło w czasie wojny, potem w czasie komunizmu i w czasie przemian ustrojowych. Mamy XX1 wiek i nadal pozwalamy żeby te niepowtarzalne zabytki niknęły na naszych oczach. Przygnębiające. Dla zdrowia psychicznego muszę co jakiś czas zobaczyć jakiś obiekt który wygrał los na loterii szczęścia. Tak, jasne że hotel, że komercha i że jakiś nowobogacki burak teraz tam mieszka. Ale to nie ważne na dłuższą metę. Ważne że nadal (albo znowu) cieszy oko. Odrazu się weselej robi.
OdpowiedzUsuńSzkoda że się nie spotkaliśmy ostatnio jak jechaliście na MRU, ale może jeszcze zawitacie w Lubuskie. Trochę wam zostało do zobaczenia Chętnie służymy za przewodnika :)
To ja mam odwrotnie. Jak widze ze jakis burak kupil palac, ogrodzil i drze ryja na mnie ze smiem podejsc do plotu- to wtedy czuje sie przygnebiona i mi sie odechciewa zyc w tym kraju. Dla mnie wlasnie taki palac jest stracony, tak jakby bomba na niego spadla - to bo skoro nikt nie moze go nawet sfotografowac bez słuchania steku obelg pod swoim adresem - to tak jakby przestal istniec... Nic nie wkurza mnie tak przepotwornie jak to, ze ktos sobie zawlaszcza zabytki, dziedzictwo, ktore jest naszym wspolnym dobrem a kazdego blizniego traktuje jak smiecia. Z dwojga zlego wole kupe kamieni gdzie moge spokojnie siasc i zadumac sie nad przemijaniem, a nie coraz bardziej na kazdym kroku czuc sie intruzem we wlasnym kraju...
UsuńA ze nie udalo sie do was dotrzec to straszna szkoda! nam tez bardzo zal! Mam nadzieje ze jakos niedlugo znow uda sie wybyc w lubuskie i dotrzec do was i cos wspolnie pozwiedzac! :)
UsuńAcha.. i jeszcze jedno. Parę razy nam się zdarzyło zawitać do takiego remontowanego pałacu czy zamku gdzie gospodarz okazał się nie wbitym w gajerek biznesmenem mającym $ w oczach i przeliczającym kubature na pokoje hotelowe razy zysk od łóżka dzielone przez dni w roku, a prawdziwym entuzjastą i zapaleńcem który sobie żyły wypruwa i od ust odejmuje żeby tylko "było jak dawniej". Czasami to niezła "pułapka" takie spotkanie. Dwie bite godziny spędzone na łażeniu po zamku za dumnym niczym paw gospodarzem który pokazywał nam co bardziej dorodne cegły i przecudne ktroksztyny :) Zatem może nie ma co wrzucać wszystkich "jaśniepaństwa na zamku" do jednego wora.
OdpowiedzUsuńWiesz- poki co 4 razy mialam okazje byc milo potraktowana przez osoby krecace sie kolo prywatnego palacu. Dwa razy ochroniarz wpuscil mnie na teren obiektu, oprowadzil, milo pogadal. A ze wlasciciel obiektu byl mily, pozwolil obejrzec, zrobic zdjecia i byl po prostu czlowiekiem - zdarzylo mi sie JEDEN raz - Kalinowicach Gornych, gdzie palac nadal jest ruiną. Moze nie mialam szczescia. Gdyby takich ludzi spotykala wiecej- to moze i moje podejscie byloby inne. Tu relacja z miejsca ktore bylo w naszych wycieczkach wyjatkowe- tzn gdzie wlasciciel byl po prostu dobrym czlowiekiem: http://jabolowaballada.blogspot.com/2017/02/gdzies-na-dolnym-slasku-cz5.html
UsuńW TYM ROKU W PAŻDZIERNIKU MIJA 40 LAT WYJŚCIA DO CYWILA I OBIECAŁEM SOBIE ŻE ODWIEDZĘ KOSZARY W ŻARACH JW-3118
OdpowiedzUsuńNa terenie Żar ... nie Żarow. ;-) osiedle zawiszy czarnego tuz obok ...wychowalam sie tam, moi rodzice pracowali w tych koszarach , pamietam jak chodzilam tymi wszystkimi korytarzami pelnymi ludzi...i zapach wojskowych materacy unoszacy sie wszedzie ...dzis juz nic tam nie ma....
OdpowiedzUsuńChcialabym choc na chwile zobaczyc to miejsce z tamtych lat.. I poczuc ten zapach materacy!
UsuńJestem z Rabki też służyłem w kompanii pontonowej w Żarach łezka w oku się kręci mija 40 lat
OdpowiedzUsuń