środa, 25 października 2017
Rowerowe Bory Stobrawskie w szarej jesieni
Na trasie dojazdowej rzuca nam sie w oczy znajomy pomnik w Mikolinie, zbudowany ku pamieci zolnierzy poległych podczas forsowania Odry. Od innych tego typu pomnikow odrozniają go poprzyczepiane wszedzie półłodzie. Pomnik swieci nową farba, jakos ostatnio go widac wyremontowali, wszedzie rosną kwiatki. Jest zatem nadzieja, ze moze jemu nie zrobia krzywdy w czasie modnej ostatnio “dekomunizacji”.
Nie mozemy sobie odmowic przyjemnosci wlezienia do łodzi. Acz nie do wszystkich sie da, w niektorych stoi woda (widac to te co Odry nie sforsowaly ;) )
Rowerową trase rozpoczynamy w Chróścicach pod dworcem kolejowym. Mają tu ogromny plac z betonowych płyt.
Niedaleko stad, za torami stoją malutkie bunkierki. Wygladają jak takie strzegące torow czy mostow. Widywalismy podobne tez w kamieniołomach, aby sie w nich schowac przy strzelaniu. Chyba je ktos pozbierał i tu zwałował.
Symbolika, powiedzmy, mieszana ;)
Lasy miedzy Chróścicami a Starymi Siołkowicami sa pełne starych wyrobisk. Ciekawe czy latem posiadają walory kąpielowe?
Mijamy tez opuszczone zabudowania dawnych zwirowni.
Część zakladow działa i ma sie dobrze.
W plątaninie lesnych piaszczystych drog wreszcie trafiamy na tą wlasciwa.
Bohaterowie sa zmeczeni ;)
I zajezdzamy do przysiółka Chróścicki Młyn. Juz z bardzo daleka widac zabudowania majaczące wsrod drzew.
Tytułowy młyn jest swiezo odmalowany i mozna zwiedzac go rowniez w srodku (ale tylko latem i w niedziele)
Jak zwykle przy młynach jest rzeczka, stawiki.
Lesna kapliczka nadrzewna.
W Nowych Siołkowicach trafiamy do super knajpy - “Bar pod Lasem”.
Oprocz napojow mozna tu takze uzyc na hustawkach- niezaleznie od wieku.
“Ogrodek piwny” jest usyuowany w lesie.
Jestesmy juz w Starych Siołkowicach gdy dociera do mnie, ze zapomnialam zapłacic za piwo! Zagadalam sie z babka a potem poszłam z piwem do lasu. Nie pamietam momentu płacenia- wiec chyba go nie bylo. Wracamy, ale bar jest juz zamkniety. Dobrze, ze na oknie jest numer telefonu. Dzwonie a babka sie smieje, ze takie zapomnienie znaczy, ze w to miejsce sie wroci. Napewno tu wrocimy! Kase zostawiam na stoliku pod butelkami- mam nadzieje, ze znalezli.
W Starych Siołkowicach zbaczamy w boczne uliczki. Docieramy do kapliczki z Matką Boska pod rozłozystym, starym drzewem. Ciekawe czy wiosną odbywaja sie tu majowki? Na bank bylo tu dawniej jakies miejsce poganskiego kultu i dlatego postawili tu potem kapliczke! :)
Kawalek dalej sa ruiny mlyna. Mało z nich zostalo. Ale okolica jest tajemnicza, pełna trzęsawisk i powalonych starych pni.
Wspomnienie po domu, ktorego juz nie ma…
I drugie zycie wozu drabiniastego!
Miejscami w tych rejonach czuje sie jak nie do konca w Polsce…
Kosciol w klimatach dosc mrocznych..
W dali caly czas nam towarzyszy elektrownia z Dobrzenia Wielkiego.
Chłodnie kominowe w wesołych malunkach. Fajnie, ze komus sie chcialo!
A potem wszystko przyslania buczące słupowisko!
Suniemy do Chróścic naokolo, polnymi drogami, przez Biedaszki i Babi Las.
Po drodze mamy okazje nacieszyc sie kombajnami, co spotyka sie z wybuchami entuzjazmu najmlodszego czlonka wyprawy! Ostatnio kombajny, koparki, walce, spychacze, traktory - to najwieksza miłosc kabacza!
Biedaszki to malutki przysiólek, chyba 7 domow, z ktorych 5 jest opuszczonych. Dziwne miejsce.. pola, dujący wiatr, elektrownia zamykająca horyzont.. i te puste domy. Wszystko skąpane w opadłych, zszarzałych lisciach i błocie rozjezdzonym przez traktory..
Do jednego z domow udaje sie zajrzec do srodka. Wnetrza sa juz dosc ogołocone i zdemolowane, ale wciaz panuje zapach takiego babcinego mieszkanka. Troche naftaliny, troche wilgoci, jakby aromat kiszenia ogorkow z lekka domieszką gotujacego sie, domowego obiadu.
Jeden zapomniany domek otaczaja zewszad pola uprawne.. Nie bardzo mamy pomysl jak do niego dojsc i nie zdeptac komus zasiewów. Moze jakos od drugiej strony? Albo od kiedy jest pusty po prostu zaorali wszystkie drogi?
Ponizej dwa domy, w ktorych mieszkancy jednak postanowili pozostac. Wszyscy siedzą w chałupach i nie mamy okazji z nikim pogadac.
Za Biedaszkami chyba glowna droge rowniez zaorali- bo nagle znika.. Dalej jedziemy miedzami i skrajem pola, podskakując na twardych muldach odcisnietych przez wielkie koła rolniczych sprzetów. Toperz jakos sobie radzi, ja co chwile musze zsiadac i prowadzic rower. Kabak cieszy sie najbardziej! Na kazdej muldzie woła "hop! hoooop!"
Grill w feldze z traktora? :) Fajny patent!
W Chróscicach mijamy sporo kapliczek, z czego duzo jest takich przydomowych, połozonych w prywatnych ogrodkach. Dosc popularne sa ceglane, trzykrzyzowe, dedykowane roznym swietym.
Tu jedna z kapliczek ogrodowych, wykladana tłuczonym szkłem i lusterkami.
Mijamy tez pomnik. Poswiecony ofiarom poleglym zarowno w czasie I jak i II wojny swiatowej. Opisuje go fajna tablica. Taka wywazona i nie budząca antagonizmow. Jednak mozna…
A na koniec biwak nad starorzeczem Babi Loch.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz