piątek, 7 października 2016
Czas nie goni nas cz.9 - Bułgaria - północne wybrzeże
Na bulgarskiej granicy pytamy straznika w budce o winiety, bo ponoc na wszystkie drogi trzeba tu miec jakis oplacony papierek. Tzn toperz pyta bo on sie po angielsku umie dogadac. No i toperz dostaje opierdziel za ten angielski. “Cos pan oszalal? Polak z Bulgarem po angielsku? slowianskie narody? Mamy swoje jezyki, dogadamy sie! Anglia wyszla z UE, koniec angielskiej dominacji we wschodniej Europie!”. Probujemy przepraszac i sie tlumaczyc, ze ogolnie sie zgadzamy z nim, ale tak z przyzwyczajenia powiedzielismy bo w Rumunii to nie szlo sie inaczej dogadac. “To moze w Rumunii. Ale tu jest BUŁGARIA. Tu jest inny kraj. Tu jest inaczej”- tu wskazuje na powiewajaca niebieska flage- “powiesili to, ale zapamietajcie, tu jest granica, byla, jest i bedzie”. Na tym etapie dociera do nas ze gosc mowi do nas po polsku, nieraz przekrecajac wyrazy czy zjadajac koncowki, ale mowi do nas po polsku.
Pierwsza miejscowosc za granica zwie sie Kosmos. Polecal to miejsce Ukrainiec z Izmaiłu, ktory nocowal u Jakuba w Sarichioi. Skoro mu sie podobalo u Jakuba i w Kosmosie, to i nam w Kosmosie podobac sie powinno. Wita nas brama jak ze starych osrodkow wypoczynkowych, a za nia knajpa “Czajka”. Zjadamy tu jakies pyszne danie ktore troche przypomina pewne odmiany ukrainskich czanachow- mieso, ziemniaki, sos pomidorowy a na tym topiony na cieplo ser…
Do kibelka idzie sie przez ogromna sale wypelniona spiewem mieszkajacych tu jaskolek.
Przed knajpa- wlasciwy znak na wlasciwym miejscu.
Za nadgryzionym zebem czasu plotem stoja w cieniu starych drzew namioty, przyczepy i wiaty. Tu i my sie osiedlamy. Kolo nas rozbili sie Litwini. Jak sie okazuje szukamy na wyjazdach podobnych klimatow i obiektow z historii dosc niedawnej. Nie wiem wiec jakim cudem nie slyszeli o litewskim Grutas Parkas, ktory im polecamy. Oni za to odwdzieczaja sie nam informacja o Cybince. "A wiecie ze Staliny to nie tylko w Gruzji stoja? Jedzcie w lubuskie...". A wieczorem obok rozklada sie bulgarska impreza, cudnie spiewaja, troche jak w cerkwi.
Pomiedzy namiotami stoja nie tylko auta, rowniez pojazdy niespalinowe. Wszystko spowija zapach spadlych kilka dni temu mirabelek.
Na wszystkie sprzety pobliskiego placu zabaw wspinaja sie stada slimakow.
Nad samym morzem stoja fotele i kanapy a wokol nich rosna kłosy zboz.
Plaza szeroka, czesciowo piasek, czesciowo “rakuszecznik”.
Gdzieniegdzie stoja rozsiane luzno namioty, na plazy rowniez.
Kawalek za Kosmosem jest przystan rybackich lodek
Vama Veche jest stad kilka kilometrow, a inny swiat.. Graja mi w glowie slowa pogranicznika “Tu jest inaczej”. I jeszcze nie raz te slowa sie nam przypomna. Choc z czasem poczucie “inaczej” sie zatrze, bo do dobrego czlowiek jakos przywyka niezmiernie szybko.
Dzis jedziemy obejrzec wybrzeze na poludnie od miasta Szabla. W miasteczku dostrzegamy nietypowy typ wschodniego kablowska. Co to za kokardki i po co?
Miedzy Szabla a Tjulenowem trafiamy na przedziwny brzeg. Jest latarnia morska a kolo niej ogromne śmigła i kotwica, ponoc jakies pomniki zwiazane z jednostka wojskowa ktora tu sie niegdys znajdowala (i chyba czesciowo nadal cos dziala bo dalej jest plot z zasiekami). Przy kotwicy jakas babka sprzedaje magnesiki i gliniane garnuszki. Gadam z nia po polsku. Ponoc sie nauczyla dawnymi laty gdyz bardzo duze ilosci naszych rodakow wypoczywaly niegdys na bulgarskim wybrzezu. W Polsce byla raz, z kolezanka, na handel pojechala, na stadion w Warszawie. Ale cos im z tym handlem nie za dobrze poszlo bo szybko wrocily, skarżąc sie na “nieuczciwa konkurencje Ukraincow”.
Za latarnia sa jakies opuszczone platformy w wodzie, zasiedlone przez ogromne stada kormoranow. Kormorany w morzu? Zawsze ten ptak kojarzyl mi sie z jeziorami!
Jakies dzwigi stoja, ciezko sie polapac czy cos buduja czy wlasnie rozbieraja. A moze po prostu stoja bo ktos je kiedys postawil?
Z morza w niewielkiej zatoczce wystaja “zęby smoka”- takie same jak kolo MRU mialy robic za zapory antyczolgowe!
Obok opuszczony kemping, kilka domkow, jakis jakby basen i knajpa.
Na wjezdzie stoi stary kraz.
Plaza jest tu skalista, pomiedzy kamienie obrosniete rudym porostem ucieka krab..
Kolejne wsie sprawiaja wrazenie czegos co bylo wieksze ale zmalalo i popadlo w zapomnienie. Zarosle drogi asfaltowe a przy nich rzedy latarni, chyba juz nie dzialajacych.
Nad calym wybrzezem ciagna sie dzikie biwakowiska na spalonym sloncem stepie. Oprocz rozsianych tu i owdzie namiotow, przyczep i kamperow co chwile trafiaja sie jakies ruiny. Ni to fabryczki, ni to kolchozy..
Wszedzie po polach stoja ogromne pordzewiale cysterny, zbiorniki na jakas ciecz. Na wode? Albo na rope? Kiedys chyba bylo tu jakies wydobycie, nadal jakies male szybiki sie trafiaja. Choc teraz to magazynuja chyba tylko powietrze , patrzac na mocno podziurawione od rdzy dna..
Czemu tu az tak pusto? Przegapilismy jakas wojne? A moze tu byl poligon jak na krymskich Generalskich Plazach? Albo morze tu jakies skazone? Caly czas mamy jeszcze w oczach te rumunskie tlumy i tam wystepujace dlugie listy zakazow, wjazdu, biwakowania, palenia ognisk. Tu hula wiatr i wolno wszystko.. “Tu jest inaczej”.
Wybrzeze za wsia Kamien Brjag jest takie jak sie nazywa. Wysokie, skaliste, opadajace skarpami do morza. Zejsc do miejsc kapielowych zapewne trudno, ale widoki sa malownicze.
Sa tez jaskinie.
Na skalach jest kilka symbolicznych grobow- chyba ofiar tych urwisk. Skakali do morza? Probowali sie wspinac? Zlecieli po pijaku idac do kibla w nocy? Tego sie chyba nie dowiemy..
Dosc dlugo jezdzimy polnymi drogami lub lazimy spalona sloncem patelnią, gdzie rosliny sa tak wyschniete, ze tylko chrzeszcza pod butami i rozpadaja sie w pyl.
Probujemy sie dostac do metalowej wiezy.
Wieza jednak nie chce nas u siebie- to otwiera sie przed nami wyrobisko kamieniolomu o pionowych skalach, to droga meandruje miedzy skalami i skreca w inna strone, to wieza znika za pagorkiem a my nie wiedziec czemu idziemy nie tam gdzie trzeba. Raz ide sama obeznac jedna ze sciezek i potem nie moge znalezc skodusi. Ponoc ludzi wodzi na bagnach a tu sie okazuje ze na wyprazonych stepach rowniez.. W koncu odpuszczamy sobie wieze, upal chyba przekracza 50 stopni, a my mimo grubej warstwy kremu zaraz obleziemy calkiem ze skory. Kabak wedruje juz od jakiegos czasu pod parasolem i bardzo sie jej poci nos. Zabawnie wyglada z tym noskiem pelnym kropelek. Nie wiem czy jest to normalne ze niemowle wypija ponad litr wody dziennie? ;)
Na wcinajacym sie w morze polwyspie jest miejsowosc Kaliakra. Tu pojawia sie wiecej turystow. Sa jakies ruiny starozytne ktore wygladaja jak wczoraj postawione, przysloniete kramami z pamiatkami.
A posrod tego wszystkiego stoja wojskowe radary. Jakis gosc w mundurze tam łazi i grozi mi palcem gdy widzi wymierzony w niego obiektyw. A ja udaje ze focę mewy :P
Tutejszy brzeg tez jest wysoki, woda jest pelna rozstawionych sieci a jej powierzchnia idealnie gladka
Jako ze w Kosmosie nam sie podoba, to planujemy sprobowac tez z Orbita. Nazwa chyba zobowiązuje :P Szukamy jej ale nikt nic nie wie. Na mapie jest taka miejscowosc,a w rzeczywistosci nie ma. Tam gdzie bysmy sie jej spodziewali jest troche hoteli, ogromna skała i dziwny opuszczony fabryko-zamek. Takiego dziwadła to ja jeszcze nie widzialam!
Budynek musi byc łasym kąskiem dla wielu eksploratorow i/lub zlodziei bo jeszcze nigdy nie widzialam na ogrodzeniach tylu informacji o dziesieciu firmach ochroniarskich ktore go strzega,alarmach dzwiekowych, swietlnych, monitoringu, czujnikach ruchu i kilku dlugich listach co czeka osobe tam zlapana- tzn przeszukanie bagazu, spisanie danych, kontrola osobista, zgloszenie do odpowiednich sluzb, mozliwy areszt, grzywna. Jest jeszcze pare punktow ale nie wszystko po bulgarsku daje rade zrozumiec- pewnie przywiazanie do pregierza, biczowanie a na koniec patroszenie tępa zyletka ;)
Po drodze mijamy jeszcze zarosniety pomnik z czasow minionych- jakis koles z kamieniem. Stoi przy samej drodze a jednak ukryty za chaszczem. Spory placyk i jakby dawne zrodelko, ktore wyschlo. Fajne miejsce noclegowe np. dla podążajacych na poludnie autostopowiczow
Spotykamy tez podobne zrodelko ale dzialajace
cdn
Piękna postawa bułgarskiego pogranicznika! Sam się czuję nieswojo i dziwnie, kiedy z innymi narodami słowiańskimi rozmawiam po angielsku.
OdpowiedzUsuńW Kamien Brjag jest raz w roku chyba 01.07 koncert zespołów grających Animalsów o wschodzie słońca - warto !!
OdpowiedzUsuńTe zbiorniki są na ropę - w tamtym roku widzieliśmy kilka działających w okolicy Shabli. 5 kilometrów od Shabli https://goo.gl/maps/rcSRhckqxVU2 jest działający hotel, camping i fajny bar z rybami oraz rezerwat residence Shabla i możliwość kąpania w leczniczym błotku.
O dzieki wielgasne za info! bar z rybami i lecznicze blotko to jest cos co uwielbiamy! Szkoda ze nie wiedzielismy! Choc w lipcu to juz chyba bylismy na promie, wiec na koncerty by sie nie udalo zalapac. Ale nastepnym razem pomyslimy! Klimat musi byc o tym wschodzie slonca!
UsuńA moze masz jeszcze cos do polecenia w Bułgarii? Moze za rok tam znow wyruszymy! :)
Fajna miejscówka to Byala - jest postkomunistyczny camping w dobrych cenach i kilka kroków od plaży.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń