niedziela, 2 października 2016
Czas nie goni nas cz.7 - Rumunia, okolice Babadag
Nasza dalsza trasa wiedzie do wsi Enisala. Na rozlewiskach przed wioska stoja zacumowane dwa stateczki. Na pierwszy rzut oka robia wrazenie opuszczonych i chcemy je zwiedzic. Gdy podchodzimy blizej stwierdzamy pomylke- suszy sie jakies pranie, wisza dywany a za łodziami stoi terenowka. I teraz pytanie- czy ktos mieszka na stale na tych lodkach czy moze inni turysci zeskłotowali je przed nami? :)
Potem suniemy w strone zamku na wzgorzu. Chyba polowa murow jest odbudowana a spora czesc zamku jest udekorowana metalowymi schodkami barwy niebieskiej. Na wejsciu siedzi ciec i pobiera haracz.
Widoki z murow sa fajne, na rozlewiska, bagna, zatoczki i lagodne trawiaste wzgorza.
Na okolicznych drogach czasem tworza sie korki
Potem odwiedzamy Babadag- dosyc senne miasteczko z meczetem w centrum i wyprazonymi sloncem ulicami. Pewnie gdyby nie slawa zwiazana z tytulem ksiazki Stasiuka duzo mniej turystow by tu zagladalo.
Co mozna jeszcze powiedziec o tym miasteczku? Ze jest tu 1034 km z Lipowca w Beskidzie Niskim
Na jego obrzezach zatrzymujemy sie pod cerkiewka, gdzie wystepuja ogromne owady. Ten akurat juz nie zyl ale jego wielkosc byla dosc porazajaca- z 10 cm?
Z Babadag jedziemy boczna szutrowa droga w strone dwoch wsi- Ruska Slawa i Slawa Czerkieska- tam tez mieszkaja starowiercy i stamtad Jakub bierze owoce na swoje pyszne wino.
Wzdluz drogi ciagna sie pasieki, glownie takie mobilne, gdzie ule stoja na ciezarowkach. Jeden gosc jest jakis niezniszczalny. Pozostali chodza w ubraniech kosmonautow, z zaslonietymi twarzami, a ten w podkoszulce golymi rekami pszczoly maca!
Okolice wypelnia miarowe brzeczenie. Taki dzwiek jak czasem latem mozna uslyszec pod dojrzala lipa tylko duzo duzo glosniejszy. Akurat trwa podkurzanie pszczol, wiec na wszelki wypadek jedziemy z zakreconymi oknami ;) Wszedzie roznosi sie zapach dymu.
Droga jest oznakowana po bokach czerwonymi szmatami, takie jak czasem wisza po lasach w czasie polowan. Czy to tu tez ma znaczyc ze teren niebezpieczny - z racji na te pszczoly? Nie mamy pojecia, ale cieszymy sie ze nie musimy tej trasy pokonywac pieszo.
Pola wokol żółca sie jak u nas w maju. Z daleka faktycznie jakby rzepak.
Ale to sloneczniki, cale łany slonecznikow!
Mijamy tez sporo wypasow.
Czesc drogi przebiega wawozem.
Kolo Slawy Ruskiej mam znaczone na mapie trzy klasztorki. Dlugo kluczymy wsrod wiejskich zabudowan i udaje sie znalezc tylko jeden z nich. Monastyrek jest ukryty w dolince wsrod niewysokich gesto obrosnetych kozuchem roslinnosci gor. Brama jest otwarta, ludzi nie ma. Za murami sa dwie cerkiewki i kilka domow mieszkalnych. Widac ze trwaja prace remontowe- wymiana cerkiewnych dachow.
Przy drodze stoja znaki kierujace do jakiejs atrakcji turystycznej, chyba twierdzy. Jedziemy chwile za nimi i ukazuje sie naszym oczom cos takiego
Gdzies po drodze byl jeszcze taki budynek a raczej ruiny czegos, co zwykla chalupa raczej nie bylo. Ludzi jakos wymiotlo wiec ostatecznie z nikim nie pogadalismy.
Okrążamy tez jezioro Babadag o stromych urwistych brzegach i pelne ptactwa.
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz