czwartek, 29 września 2016
Czas nie goni nas cz.5 - Rumunia, w strone Dunaju
No to jedziemy w strone morza. W okolicach Policiori mijamy krzyz przydrozny ktory nam przypomina nieco ormianski chaczkar. A moze krzyz pokutny z Dolnego Slaska?
Kolo Sapoca znow bujana kladka, chyba najwezsza z tych co poki co widzialam. Tęższa osoba mialaby problem sie przecisnac.
W Vaduu Pasil nietypowy malowany znak drogowy uwzgledniajacy wiele detali
Kawalek dalej pomnik z kolorowym zolnierzem i ptaszyskiem z krzyzem w dziobie
Ciekawe mocowanie anten satelitarnych- w pionie, na jednym slupie.
Dalej suniemy bocznymi drogami przez Jirlau, wsrod pol uprawnych spalonych sloncem. Widac ze woda jest tu cenna bo pojawiaja sie przydrozne studnie, widac zadbane i otoczone opieka. Niektore sa zdobione, inne polaczone z miejscem do odpoczynku lub biesiady. Prawie jak w Moldawii, mimo przeciecia granica widac ze to ten sam narod i cos ich nadal łączy np. sympatia do studni przydroznych :)
Na tej drodze mijamy malo aut, za to sporo roznistych pojazdow zaprzegowych, glownie zwożących siano.
W Filipesti znow napotykamy cerkiew o malowanym wnetrzu.
Jest otwarta wiec sobie wchodzimy i ogladamy wszystkie zakamarki.
Zwraca uwage zdobiony piec kaflowy ktory zapewne w chlodne zimowe dni ogrzewa wnetrze swiatyni. Chcialabym trafic na msze gdy wsrod spiewow slychac trzaskanie ognia w piecu, a zapach dymu miesza sie z aromatem kadzidel!
Po chwili przybiega babuszka i poczatkowo robi wrazenie ze chce na nas nakrzyczec. Jednak gdy zauwaza na rekach gugajace niemowle to zlosc natychmiast jej znika z twarzy i zaczyna sie wdzieczyc do malenstwa. Kabak prawie sciaga jej chustke z glowy a babuszka jest tym zachwycona. Caly czas cos nam opowiada, pokazuje, widac bardzo chce pogadac. My tez jej opowiadamy rozne rzeczy ale niewiele z tego wynika.
W kolejnych wioskach tez mijamy cerkiewki, rokujace malowanym wnetrzem, ale niestety sa zamkniete
W miasteczku Ianca znow nas opadaja Cyganieta z wyciagnietymi łapami. Myslalam ze jak im zaczne robic zdjecia to sie spesza i pojda ale gdzie tam!
Oprocz zebrajacej dzieciarni maja tu tez samolot
W Braili nieco sie gubimy trafiajac w tereny postindustrialne o kaluzach jak jeziora .
Na obrzezach tego miasta przeplywamy Dunaj. Jest to tutaj juz bardzo solidna rzeka po ktorej plywaja ogromne statki wygladajace na morskie.
I promy wożące m.in. skudusie :D
Na brzegach machaja dzwigami portowe maszyny do zaladunku. Skrzyp ich zardzewialych łap miesza sie z chlupotem wody o nasze burty. Nie pachnie morzem ani wodorostem. Wszystko przycmiewa won benzyny i smaru. W przesianym pylem powietrzu rozszczepiaja sie promienie wiszacego juz dosc nisko slonca.
W Luncavita mijamy dziwny przystanek. Na nim namalowani jakby swieci ale w dosyc nietypowy sposob. Postacie sa smukle, w sukniach o pstrokatych barwach i dziwnych nieprzytomnych twarzach. Troche jakby wizja na jakims haju, po grzybach albo czyms jeszcze lepszym. Postacie kojarza sie bardziej z galeria artystyczna lub komuna hipisow niz kosciolem..
W Isaccea sporo ruin
Przy drogach towarzysza nam rozniste krzyze i kapliczki.
Popularne w tym regionie sa kapliczki oszklone, do ktorych sie wchodzi przez plastikowe drzwi.
Wzdluz Dunaju jedziemy w strone morza, tzn poki co w strone zatok, jezior i okolodunajskich bagien…
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz