środa, 7 października 2015

Droga pełna królikow i klimaty spod czerwonej gwiazdy (2015) - północ cz.2

Suniemy dalej na polnoc. W Morągu mijamy jakiegos swiatowida albo cos w ten desen- z gebami na wszystkie strony

W Markowie szukamy opuszczonych palacykow. Palacyki/dworki sa ale prywatne i uzywane


Kolejna wioska to Kwitajny. Tu tez jest prywatny palac ale fajniejszy. Raz ze mozna do niego dojsc- od strony kosciola i stawow. A dwa ze obok stoi malownicza ruinka.



No i przy zabudowaniach PGRu rogaty ceglany gmach o przeznaczeniu dla mnie nieznanym.

Kosciol tutejszy przeszedl remont w 2014 ale wogole mnie to nie razi. Cegla nie blyszczy sie jak psu jajca, na dachu wiezy gont, gdyby nie tablica to bym nie wpadla na to ze rok temu to polerowali.

Wogole gdybym miala ta wioske scharakteryzowac dwoma slowami to - cegla i stawy. Jednego i drugiego tu nie brakuje.




Na uwage zasluguje przystanek autobusowy- uroczy przytulny domek. Ponoc ostatnimi laty wydaja jakies kosmiczne pieniadze na nowe przystanki w miastach- obiekty ktore nie sa ani ladne, ani funkcjonalne. A tu dwa w jednym - mozna od razu zasiedlic, nawet na czas dluzszy niz oczekiwanie na autobus. I jeszcze obok ktos posadzil kwiatki :)

Na obrzezach wioski leza w trawie jakies dwa nibybunkry o ksztalcie betonowych rur. Jest tez oczywiscie moja ulubiona kostka trylinka, ktora nie opusci nas na tym wyjezdzie. A jakos jest taka regula ze jak gdzies jest trylinka to jest fajnie. Tak samo jak droga plytowa zawsze prowadzi w ciekawe miejsce.



A obok wiaty- jakby komus akurat wypadlo tu nocowac to calkiem przyjazne pod ten cel.

My tymczasem jedziemy do Zielna. Tam tez ma byc dworek. Jest takowy ktory razem z kilkoma stodolami siedzi sobie na uboczu popegieerowskiej wsi.


Do palacyku nie udaje sie wejsc. Szczelnie wyzamykany Widac ze dobudowki w roznych latach mialy odmienne ksztalty

Kolejny nasz cel to Anglity. Od glownej drogi, takiej paskudnej pelnej tirow i blyszczacych osobowek, o glebokich rowach i pomalowanej ze mozna dostac oczoplasu, odkreca w las gruntowy trakt. I nagle wjezdzamy w inny swiat.


Przez droge biegaja kury, gesi, koty- to normalne. Ale do stad krolikow poki co nie przywyklam.

Mijamy mile skrzyzowanie, domy z ganeczkami w cieniu slonecznikow..


Tutejszy dworek jest opuszczony i sluzy chyba obecnie za magazyn siana. Wokol niego wyjezdzony plac, poorany grubym bieznikiem. Chyba wyscigi traktorow tu urzadzaja ;)

A juz totalnym hitem jest pewna stodola! Budynek ten wygral w roku 1978 w konkursie na najlepiej zmodernizowany obiekt gospodarczy.


W Burdajnach kolejny przystanek- domek, tym razem murowany.

Obok jest sklep gdzie robie zakupy w stylu biblijnym- wode i wino. Sprzedawczyni widzac nietutejsza gebe pyta czy przypadkiem nie przyjechalam w gosci do jakiegos tajemniczego domu w niedalekim przysiolku. Ponoc zasiedlili go jacys dziwni ludzie, ktorych nikt nie zna. Czesto zajezdzaja do nich stada gosci, ktorzy przemykaja przez wies jak duchy. Miejscowi chyba sie ich troche boja a jednoczesnie zzera ich ciekawosc co za jedni. I czy dom kupiony, wydzierzawiony czy zasiedlony na dziko. Mieszkancy tego domu zwykle chodza grupa i miejscowi nie moga zlapac z nimi kontaktu. Sprzedawczyni jest bardzo zmartwiona gdy mowie ze nie mam nic wspolnego z dziwnym domem. I mam troche wrazenie ze nie do konca uwierzyla.. bo na odchodnym rzuca- “do naszej wsi obcy i turysci nie zagladaja- poza nimi…” W pobliskim Godkowie stoi cerkiew, jakby zywcem przeniesiona z Beskidu Niskiego. Mimowolnie czlowiek zaczyna szukac wzrokiem jakis pagorow, wzniesien, czegokolwiek… jakos ten ksztalt nie komponuje mi sie z plaskatoscia terenu. Budowe chyba skonczyli wczoraj- tak wokolo pachnie swiezym drewnem.


Slonce juz chyli sie ku zachodowi jak mijamy Pieniezno. Toperzowi katem oka udaje sie wypatrzec jakis stary kawalek betonu wynurzajacy sie z gestych krzakow na pagorku. Zawracamy wiec i jedziemy sprawdzic co to za dziwo. Na miejsce prowadzi waska droga ze starego asfaltu. Wokol gesty chaszcz, bujna trawa i jesienna zolc nawloci i wrotyczu. Beton okazuje sie byc starym komunistycznym pomnikiem. Przed nim stoja dwa auta- jedno na polskich, drugie na rosyjskich blachach. Z tego drugiego ciagna sie po ziemi kable, w tle biega jakis gosc z kamera. Podchodze spytac czy moge teraz poogladac sobie pomnik czy lepiej zaczekac bo wleze im w kadr. Spotkani ludzie okazuja sie byc rosyjska ekipa telewizyjna ktora kreci reportaz o starych pomnikach. Ten ponoc stoi tu od lat 70tych i upamietnia miejsce smierci ruskiego generala. Wladze Pieniezna ostatnio postanowily zburzyc pomnik, co spotkalo sie z niezadowoleniem Rosjan. Twierdza ze jest to lamanie jakis umow o miejscach pamieci. Jakos rzeczywiscie ostatnio nastala mania zarowno budowania jak i aktywnego burzenia. Moim zdaniem bez sensu jest niszczenie takich pomnikow. Zawsze to swiadectwa historii. A o historii lepiej pamietac niz ja zacierac. Wchodzi w doroslosc juz pokolenie dla ktorego czasy komuny to taka sama przeszlosc jak Krzyzacy i Kosciuszko… Rozwalajac pomnik nie zmienimy tego co bylo. Jak w tym miejscu przeszkadza to mozna go przeniesc do muzeum (np. takiego jak Grutas Parkas na Litwie). Mozna opatrzec tabliczkami, takimi co ostatnio modne jest ich stawianie jak Polska dluga i szeroka. Po polach, lasach i gorach stawia sie te zwaly plastiku i wypisuje na nich rozne pierdoly. A tu akurat moze by sie taka nadala. Mozna by napisac kim byl kolega Czerniachowski, ile ludzi wymordowal i czemu go w Polsce tak nie lubimy. Albo mozna zostawic obelisk, niech stoi w krzakach, niech menele maja miejsce na wypicie wieczornego browara. Niech stoi az kiedys przyroda sama sie z nim upora. Aktywne niszczenie jest dla mnie najglupsza opcja- podobnie jak skuwanie niemieckich tablic na ziemiach odzyskanych czy rozbieranie łemkowskich cerkwi na chlewiki w Bieszczadach. Ot takie mszczenie sie na przedmiotach za zbrodnie ludzi. Walczyc warto by z zywymi a nie z poleglymi i starym betonem.. Chwile gadam z ekipa filmowa- o pomniku tym oraz innych takowych i ich losach w roznych krajach bylego sajuza i demoludow.. Co dziwne o litewskim muzeum nie slyszeli. Myslalam ze ono jest bardzo znane. Ponoc gdzies na Wegrzech tez jest takie, tylko mnijesze i mniej rozreklamowane.


Dopiero po powrocie do domu poczytalam wiecej o tym miejscu i calej sytuacji. Nie sadzilam ze ten pomnik ukryty w krzakach malego miasteczka na polnocy wzbudzil az takie kontrowersje i stal sie na tyle slawny ze trafil do ogolnopolskich mediow, a chryja zwiazana z jego wrogami i obroncami byla chyba calkiem nieadekwatna do wielkosci problemu. A jesli chodzi o walke z takimi pomnikami- to duzo bardziej niz zburzenie, zaoranie i udawanie ze sprawy ( i innego ustroju w Polsce) nigdy nie bylo, podobala mi sie akcja z owego Pieniezna sprzed kilku lat. Obok pomnika ktos postawil konstrukcje przedstawiajaca czerwona swinie duzych rozmiarow. Fajnie ze ktos mial nietuzinkowy pomysl i chcialo mu sie wprowadzic go w zycie:

(zdjecie nie moje- znalezione w necie- na stronie z linka ponizej) https://www.google.pl/search?q=pieniezno+pomnik&client=firefox-a&rls=org.mozilla:en-US:official&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0CB8QsARqFQoTCJKk4MHWrsgCFSONcgodcg8A-w&biw=1280&bih=851#imgrc=9Hb2aHK8OCpJiM%3A Szkoda ze prosiaka juz nie ma- to by dopiero byla atrakcja turystyczna :) Opuszczamy Pieniezno ale klimaty spod znaku czerwonej gwiazdy caly czas sie ciagna za nami. Na obrzezach Braniewa kolejny akcent czasow minionych- poradziecki cmentarz. Miesci sie w ogromnym parku. Zapada zmrok. Teren jest pusty a cisza jakos niepokojaco dzwoni w uszach. Gdzies w oddali turkoce traktor. Ale to za plotem, za gestymi krzewami i trawa zasypana gruba warstwa mirabelek. To daleko, to tak jakby gdzies w innym swiecie. Jestesmy tu sami (chyba?) ale mam mocne poczucie wbicia we mnie dziesiatek oczu.. Zmierzch to chyba zly czas na odwiedzanie cmentarzy…


Ale jakze to miejsce jest inne od poprzedniego. Cmentarz jest bardzo zadbany, az do przesady odmalowany i odnowiony. Wybielone swieza farba geby gierojow ze zdziwieniem patrza w niebo albo na skodusie ktora jezdzi w kolko wokol nich.


Przed pomnikami leza ogromne wience, naszpikowane symbolami, zarowno dawnymi jak i calkiem wspolczesnymi. Zapewne przyciagneli je ludzie zza wschodniej granicy i wali w oczy to ze wsadzili w to naprawde gruba kase. Calosc pachnie nie tyle pamiatka historyczna i oddawaniem czci poleglym co wspolczesnym kultem i ostentacją..


A co jest najciekawsze- to zestawienie tych dwoch miejsc przez nas dzisiaj odwiedzonych. W jednym miejscu razi kawalek zapomnainego pokruszonego betonu stojacy miedzy krzakami i trzeba go usunac, a w drugim jest akceptacja na demonstracje, pokazówke i remonty na blysk? I juz jest dobrze? Juz nikogo nie kole w oczy? Pieniezno i Braniewo dzieli 30 km… Na nocleg zajezdzamy na kemping we Fromborku. Troche sie obawialam ze jak takie bardzo turystyczne miasteczko to i noclegownia bedzie utrzymana w niefajnych klimatach. A tu niespodzianka! Baza jest polozona poza miastem, naprzeciw jakis fabryczek majacych cos wspolnego ze szklem. Domki zarasta bluszcz, wnetrza pachna starym drewnem, krzesla sa z korzeni.




Oprocz nas goszcza tu dzis jeszcze robotnicy budowlani. Imprezuja na ganeczku. Na stole dwie reklamowki- z jednej wysypuja sie pęta kielbas, z drugiej puszki kasztelana w ilosci duzo. Na bogato- chleba sie tu nie jada.. ;) cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz