Sobotnim przedpoludniem wyjezdzamy z Radkowa w ktorym panuja klimaty calkiem jesienne. Im dalej pakujemy sie w Gory Stolowe tym robi sie bardziej zimowo- krajobraz bardziej przycukrzony na bialo, zimniej, wiecej szadzi wisi po drzewach.
W Pasterce juz bialy kolor dominuje, choc ogolnie jak na gory i styczen to ilosc sniegu jest nawet do zaakceptowania
Mijamy stara zapomniana tablice
i szope ktora nadalaby sie na jakas calkiem duza impreze
Wszystko wokol jest posiwiale od igielek szadzi, a galezie na wietrze wydaja niesamowity chrzęszcząco chroboczacy dzwiek
Drzewa i krzewy, a nawet galazki najmniejszych badyli i uschlych ziol sa zalaminowane warstwa lodu. Czasem ksztalt lodu swiadczy chyba o jakis silnych bocznych wiatrach w czasie zamarzania bo zdaje sie calkowicie przeczyc zasadom grawitacji. W niektorych zastyglych kroplach mozna sie przejrzec jak w lusterku i ujrzec dziwny, znieksztalcony swiat pelen powykrecanych potworow
Nie wybieramy sie prosto w strone broumowskich skal. Skrecamy sobie w lewo w szeroka lesna droge idaca wawozem, pelnym skal i luznych kamulcow.
Przy drodze zwraca uwage kilka kamulcow z wyrytymi napisami, jakies litery, cyfry, daty jakby z pazdziernika 37, jest nawet swastyka.
Mijamy rozne slupki, zarowno bardziej jak i mniej wspolczesne.
Gdy dochodzimy do potoczka zaczynami sie wspinac sciezka idaca jego brzegiem. To malowniczy wawoz o nazwie Piekło. Snieg jakby nagle znika co pozwala dokladniej przyjrzec sie omszalym kamieniom, powyginanym korzeniom i zmaganiom drzew i skal w walce o swoje miejsce na tym terenie.
Najlepszy jest jednak potoczek ktorego nurty balansuja na granicy wody i lodu, tworzac niesamowite formacje sopli, zastyglych, blyszczacych bąbelkow, rozsypanych polyskujacych igiel czy stalaktytow broniacych wejsc do minijaskin.
Nie samymi widokami czlowiek zyje - jest tez z nami Marusia, zupa pomidorowa i goraca herbatka z imbirem!
Na obrzezach Pasterki trafiamy na sporych rozmiarow opuszczone gospodarstwo. Przed domem lezy jakas betonowa kolumna
W srodku zachowalo sie jeszcze sporo sprzetow, a wyglad paleniska wskazuje ze dopiero co ktos z niego korzystal (widac ktos docenil alternatywe noclegowe dla pobliskiego schroniska)
Zagladamy jeszcze na nalesniki do schroniska w Pasterce. Zwraca uwage krowi klimat patrzacy na nas ze scian. (zegar tykajac machal jęzorem! )
Wracajac rzuca sie nam w oczy kamieniolom, acz jego zwiedzanie konczymy dosc szybko slyszac ujadajacego psa
W Radkowie odwiedzamy jeszcze wieczorkiem jedna z milych knajpek, tym razem pada na tą w budynku dawnej stacyjki.
Obiecujemy sobie kiedys przybyc tu latem aby zasiasc na stoleczkach na zewnatrz
Wewnatrz przycmione swiatlo i melancholijna, senna atmosfera, przerywana jakimis rzewnymi balladami o milosci plynacymi ze stojacego w kacie telewizora (takiego prawdziwego a nie jakiejs plazmy jak to teraz zwykle wystepuja po knajpach)
W niedziele odwiedzamy jeszcze baszte na pagorku Grodziszcze miedzy Ścinawkami a Bożkowem. Jak sie udalo dowiedziec baszta powstala jako sztuczne ruiny, postawiona przez wlascicieli pobliskiego Bożkowa. Pozniej pelnila tez role wiezy widokowej. Teraz niestety schodow na gore juz brak wiec i widokow nie bylo.
Wracajac jeszcze zawijamy do knajpy "Ogrodowa" w Braszowicach, poleconej na forum sudeckim. Porcje rzeczywiscie sa gigantyczne i nie do przejedzenia. Ja poddalam sie w 1/3. (ale moze dlatego ze wczesniej wciagnelam zurek- tez slusznej objetosci)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz