czwartek, 5 września 2024

W krainie łupka. W sztolniach i nie tylko (2024) - Majowe Czechy cz.1

Teren pozornie wydaje się zupełnie zwyczajny. Raczej tu nizinnie lub ewentualnie występują jakieś łagodne wzgórza. Lasów mało i krajobraz typowo rolniczy. Wioski normalne, jak to teraz bywają. Domy murowane, trawa wyskubana, asfalcik z rolki. Czasem pasie się jakaś krowa, koń albo zagdacze kura, ale specjalnym klimatem tutejsze miejscowości nie grzeszą. Co nas zatem mogło tu sprowadzić? Ano przemysłowa przeszłość tych terenów. No i to, co na pierwszy rzut oka jest niewidoczne, ponieważ kryje się pod ziemią. Bo tu jest łupek. Albo był. Jest więc spora ilość sztolni, podziemnych tunelików czy nawet całych skarp lub odkrywkowych wyrobisk tego surowca. A skubaniec jest bardzo urokliwy! Przez dwa dni więc oddajemy się huśtawce termicznej, na zmianę wychodząc na słoneczny, upalny świat, a potem nurkując w zimne, wilgotne wnętrza skał.

Aha! Nazwy wszystkich sztolni w poniższym opisie zostały wymyślone przeze mnie na potrzeby relacji i rodzinnych wspomnień. Tak naprawdę noszą inne oficjalne nazwy, które nie zawsze są nam znane.

Do pierwszej sztolni idziemy z miejscowości Svatoňovice. Wygląda na to, że tu grasuje jakiś tajemniczy pożeracz samochodów. Mam nadzieję, że nie będzie tak, że jak wrócimy to tyle zostanie i z busia ;)


Czasem migną po drodze jakieś na wpół opuszczone domostwa.



A zza płotów przygląda się zwierzyna hodowlana.



Później droga nurkuje jakby w wąwóz.


Gdzieś tam po raz pierwszy spotykamy się z wyrobiskiem łupka. Kopalnia odkrywkowa chyba wciąż jest czynna. Ludzi nie zaobserwowano, no ale skoro maszyny stoją?






SZTOLNIA Z "CEGLANĄ" ŚCIANKĄ



Położona w ładnym zboczu, o asymetrycznym układzie skał. Da się zauważyć znane i lubiane znaki "bubowego szlaku atrakcji" ;)


Fragment ścianki o zabetonowanych, cegiełkopodobnych kamulcach. Ciekawe czy to filar wzmacniający czy ułożone są tak tylko "dla urody".



Sztolenka jest nieduża, o ścianach z przewagą rudości. Sporo tu nacieków i malowniczo poszarpanych stropów i ścian.






Część korytarza jest krzywa - zupełnie jakby z jednej strony osiadła/zapadła się. A może z jakiegoś powodu tak ją drążyli?




Można znaleźć w środku ułożone z kamieni ścianki lub okręgi jak na ognisko.



Zabawy światłem.


A na koniec mnie uwięzili!!!!




SZTOLNIA W WIELKIM LEJU



To jedna z tych sztolni, do których nie weszliśmy. Zlazłam tylko na dno leja, gdzie ukazało się wejście przypominające nieco naturalną jaskinię. Niestety stopień osypywania się, spękanie stropu i wielkość leżących wszędzie kamulców skutecznie zniechęciło mnie do zapuszczania się w ciemne czeluście tej jamy.






Kolejne poszukiwane przez nas sztolnie znajdują na południe od wioski Čermná. Tutaj to jest ich istne zatrzęsienie. Mieliśmy upatrzone trzy, a przypadkiem znaleźliśmy chyba 10 kolejnych ;)




SZTOLNIA POD PAPROCIAMI



Taka z gatunku malutkich. Ale też warta uwagi :)








WNĘKA Z NIEBIESKĄ WODĄ



Mała, zalana grota. Nie widać było żadnych dalszych korytarzy - no chyba, że ukryte gdzieś głęboko pod lustrem wody.





ZALANE WYROBISKO



Rozważalismy kapiel, ale woda jednak nie była za czysta... No i ciężko by potem wyleźć z powrotem ;)




SZTOLNIA Z OPONAMI



Ma wyjątkowo duże wejście jak na tutejsze klimaty, ale z daleka wydaje się być zamknięte.


Podchodząc bliżej okazuje się jednak, że nie wszystko stracone. Tylko brzuszki trzeba nieco wciągnąć. Toperz ze względu na gabaryty rezygnuje i tą sztolenkę oglądamy w okrojonym składzie.


Niektórzy z nas to w ogóle mają idealny rozmiar dla turystyki sztolniowo - jaskiniowej. Niejeden grotołaz by zazdrościł!


Ładne sklepienia tu mają, ale daleko bez woderów nie zawędrujemy.




Próbujemy jeszcze ominąć wodę i wejść prosto do części jaskiniowej, ale stromy, osypujący się zjazd i sterczące gdzieniegdzie fragmenty starych krat skutecznie zniechęcają nawet mnie.





Wędrując po okolicy, od jednej sztolni do drugiej, również na powierzchni ciągle napotykamy na łupkowe osypiska. Ciężko powiedzieć czy to hałdy, resztki starych kamieniołomów czy kopalni odkrywkowych - czy może po prostu mają tu w okolicy taki naturalny typ zboczy?



Tutejsze skały wyglądają jakby ktoś celowo poukładał płaskie cegiełki.



Chyba taki ładny deseń ułożyła sama przyroda:


Tu chyba jednak ludzie odrobinę pomogli ;)


Inne pozostałosci ludzkiej działalności powoli kruszeją i zarastają w środku lasu.


Napotykamy opuszczoną, ptasią chałupę.


Czasem trafi się iście górski widoczek.


Występują też "sztolnie" o wejściach nie na nasze gabaryty. No i ta chyba ma stałego lokatora!




SZTOLNIA Z PÓŁECZKĄ



Takie wejście to ja rozumiem! Na kraty nieprzyjemnie się patrzy! Nawet te otwarte mają w sobie coś paskudnego. Lepiej jak nie ma ich wcale!


Zaraz przy wejściu wisi takowy artefakt. Solidnie przytwierdzone. Można skorzystać jakby komuś coś w rękach zawadzało.


Daleko nie powędrujemy, ale za to jest bardzo ładne i czyste jeziorko. Gdyby nie to, że od miesiąca jestem przeziębiona i nie może mi to odpuścić - to chyba bym się nie oparła chęci kapielowej. Od dawna to jedno z moich marzeń - kąpiel pod ziemią. No a tu jest jeszcze ten plus, że jest blisko do wyjścia, coby szybko wyskoczyć na powierzchnię i ogrzać się na słońcu. Dziś jednak nie mam odwagi - jeszcze mi się pogorszy, a już niedługo nasza wędrówka wzdłuż granic. Zatem cieszymy się jeziorkiem tylko wizualnie!








SZTOLNIA ZA FALISTĄ BLACHĄ



Tutaj trzeba się odrobinę poczochrać w błocie.



Ale widoki szybko wynagradzają niedogodności. Początkowa część sztolni ma taką oto metalową obudowę.






Inne zakamarki sztolni.




W co oni się tak wgapiają?? Ano w podziemną kałużę! No i nie chodzi o samą wodę, a o urocze stworzenia w niej żyjące!


To chyba traszka?


Urok ceglastych osypisk.




A tu już fragment trasy o podwyższonych stopniu trudności. Nie chciało się nam targać gumiaków - no to teraz żal...




Czasem wychodzimy na główną drogę. Tzn. tak ją nazywamy, biorąc pod uwagę, że głównie się poruszamy krzakami. W zasadzie jej główność jest w pełni akceptowalna, nawet biorąc pod uwagę nasze, dosyć wyśrubowane wymagania ;)


Wędrując tędy napotykamy wielką, łupkową ścianę. Wygryzioną? Nasypaną? Osuniętą? Szlag wie jakie ma pochodzenie, ale fajnie wygląda!



Wyraźnie to zbocze u dołu płynnie przeistacza się w mur - dzieło ludzkich rąk z jakiejś odległej przeszłości.



Na szczycie hałdy położone jest osiedle domków letniskowych. W sumie fajne miejsce, ale ja bym się chyba trochę bała, że to wszystko kiedyś zjedzie...




W wiosce, na zboczach jednego z kamieniołomów, zrobiono ścieżkę tysiąca tablic. Zapewne świetna sprawa dla tych, którzy sztolnie wolą oglądać na obrazkach niż na żywo. I tu mają taką wersję de lux! Z wagonikami! I swetra nie trzeba ubierać. I butów się nie pobrudzi...





No dobra... wygrali! :) Takich atrakcji to w rzeczywistych sztolniach zapewne mieć nie będziemy!


Jest tu też wiata, która w czasie opadu może się przydać jednym i drugim. A i tym, którzy wszystkie sztolnie mają w głębokim poważaniu, ale cenią suchy zakątek.


Jak ktoś nie zauważył - zwracam uwagę na ślicznie wymurowane miejsce ogniskowe. Łupkiem oczywiście! A jak! Architektura, nawet ta mała, powinna być utrzymana w stylu! :)




SZTOLNIA W PARKU



Żeby nie było, że kamieniołom jest sztuczny! Tu też mają sztolnię. No ale taką nie dla nas. Coś musi zostać dla prawdziwych pasjonatów tematu.




Szlaban wkomponowany w ząb smoka świetnie posłuży za huśtawkę.


A tu przykład, że w Czechach często mają mniejszy kij w d... niż u nas. Pasieka. Stoi sobie. Przy samej drodze. Bez zasieków, ostrzeżeń i siania paniki, że wszyscy umrzemy od samego widoku latającej pszczoły.



No dobra! Ale wracajmy do tematu przewodniego dzisiejszego dnia - do ciemnych jam. Bo przed nami obiekt najciekawszy, największy i najbardziej tajemniczy (z tych, które mieliśmy póki co okazję i odwagę zwiedzać w tym rejonie)


SZTOLNIA Z KRANIKIEM



Zaczyna się taką solidną obudową.


Akuku! A my już w środku! Prosimy nie zamulać i nie opóźniać wycieczki!


Za ceglaną ścianką zaczyna się prawdziwy mrok!



W dalszej części kopalni można znaleźć fragmenty toru. Wagoników niestety brak ;) Wiem, wiem - za dużo byśmy chcieli. Ale jak to mówią - apetyt rośnie w miarę jedzenia!


W wielu miejscach na ścianach są tu wymalowane jakieś oznaczenia. Wyglądają na w miarę świeże...




No albo takowe czerwoną farbką. Nie są to raczej podpisy imprezowiczów czy zwiedzających.





Tytułowy kranik.



Nie wiem czy płynie z niego woda czy piwo. Kabak nie pozwolił odkręcić, z obawy, że nas zaleje. Może jedna mądra w rodzinie? ;) Oczywiście posłuchaliśmy. Acz ciekawe jest, że to już któryś raz, gdy nasze dziecię boi się konkretnie podziemnego potopu. Może jakieś przebitki z poprzedniego wcielenia? Bo ja to np. bardziej boję się w podziemiach, że coś na łeb spadnie albo że się zgubię...

Są też rury. Takie podwieszane.





I tu znowu, tak jak w jednej z poprzednich sztolni, można zauważyć sporą asymetrię w krajobrazie. Powtarzalność w przechyleniu korytarzy. Czemu to tak? Zwraca też uwagę, że niektóre tunele są naprawdę wysokie!


Czasem bywa mokrawo.


A na "podłodze" zbierają się nacieki o barwie intensywnego pomarańczu.


Nieraz mijamy fragmenty labiryntu, w którym ściany pokryte są jakimś rdzawym minerałem.





Jest też korytarzyk, gdzie jedna ze ścian jest sztucznie ułożona z "cegiełek".




Jak przy ruinach jakiejś chałupy!


Można się doszukać nawet okienka - wprawdzie takiego donikąd, ale zawsze coś!


Hmmmm... Kapliczka??


Znajdujemy też butelki i słoiki pełne jakiś zapisków. Może to mapy to skarbów piratów?? Nie oglądamy dokładnie, bo wszystko jest z lekka oślizgłe.


Artefakt z czasów zamierzchłych. Zapewne żyli tu ludzie pierwotni zylion lat temu i to był ich kibel. Czy to odkrycie zrewolucjonizuje naukę i udowodni całemu światu, że starożytni Czesi wynaleźli toaletę z porcelany?? ;)




SZTOLNIA Z OZDOBIONĄ KRATĄ





Niestety już od pierwszych metrów cały korytarz jest zalany.



W podmokłych meandrach pobliskiej rzeki stoją ruiny budynku. Ponoć kiedyś był to młyn.



A tu najwyraźniej jakiś budynek związany z górnictwem.




ZĘBISTA JAMA



Do tej upiornej czeluści tylko zaglądamy.



Ponoć gdzieś tam w końcu komory zaczyna się korytarzyk do dalszych części sztolni. Ponoć jest duża, ciekawa i ma podziemne jeziorko. Bardzo chciałam je zobaczyć. Jednak zaraz po wejściu, już po pierwszych dwóch metrach dostaje jakiegoś ataku paniki i jedyne o czym marzę to natychmiast znaleźć się daleko stąd. Chyba podobny objaw muszą mieć ci z lękiem wysokości, którzy gdzieś w szerokich przestrzeniach dostają małpiego rozumu i kurczowo trzymają się czegokolwiek wyjąc do księżyca. Mi się czasem taka panika włącza w podziemiach, no i to jest jedno z tych miejsc.





Byłam tam chyba 30 sekund, ale mam poczucie, że udało się zaliczyć kapiel w jeziorku. Dosłownie kapie mi z grzywki, a nogi trzęsą się jak galareta.

Już po wyjściu zauważam, że na skale wisi pamiątkowa tabliczka. Może komuś panika nie włączyła się na czas?


No to w sumie starczy tych sztolni na dziś. Zwłaszcza, że mamy też inne ciekawe miejsca obczajone w okolicy.

Wracamy do busia. A przy nim uroczo zakwitły niezapominajki! Pod kolor karoserii! :)





A! Jeszcze odnośnie górnictwa. Jeżdżąc po okolic mijamy też miejscowość Budišov nad Budišovkou. Wygląda na to, że mają tu muzeum związane z wydobyciem łupka. Oglądamy je tylko z oddali.



Na moście, na fragmencie torów, stoi stary, kopalniany wagonik.




W tej miejscowości mają sporo mostków.


I oryginalne zwieńczenia kościelnych wież.

2 komentarze:

  1. Fajne sztolnie, niezła kolekcja się Wam zebrała. Niektóre korytarze wyglądają na całkiem spore.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza ta z kranikiem robiła wrażenie - i wysokością korytarzy, i było gdzie połazić po róznych zakamarkach!

      Usuń