Miejsce jest chyba dosyć popularne turystycznie bo nawet schody tu walneli. I płotki.
Nie wiem czemu akurat te skałki wybrali? Bo po lasach siedzi sporo ładniejszych. No ale może któreś wybrać musieli, aby gdzieś skanalizować ruch stonki lubiącej wystrój parkowy. I dzięki temu gdzie indziej może być normalnie.
Grzyb od strony "nóżki".
Drzewa to się tutaj fest muszą nagimnastykować, aby się utrzymać w pionie i nie runąć w przepaście.
A my tuptamy dalej.
Zaczynają się wąwozy.
Z ciemnych głębin patrzymy na świetlistości - o tam! na górze!
W części miejsc mocno przetrzebiono lasy. Nie wiem czy to jest wycinka gospodarcza w celu pozyskania surowca czy chodziło o to, aby odsłonić skały? Bo wyskubane znaczy ładne?
Przynajmniej bluszcze mają się dobrze i bujnie porastają okolicę.
Jaskiń to tu nie brakuje! Trochę to spowalnia nasze tempo wędrówki, ale staramy się do każdej zajrzeć. Tzn. do takich, gdzie jesteśmy w stanie się wyspinać.
Fajnie się korzenie zwieszają ze skał!
Równiusie jakby ktoś piłą to wycinał!
Wędrówka pod czujną obserwacją ;)
Data 1938 często jest tu wyryta w skałach przydrożnych. Chyba wtedy mieli jakąś akcje budowy leśnych dróg?
Niektóre wąwozy zdają się być dziksze i mniej uczęszczane od pozostałych.
W tą szczelinę nie włazimy bo tylko 1/3 ekipy się zmieści ;)
Kabak patrzy na szczelinę z poczuciem niedosytu...
Trafiamy też na niewielki przysiółek starych, głównie drewnianych domów. Większość z nich sprawia wrażenie jakby sezonowo służyło jako pensjonaty, knajpy czy domki letniskowe. Dziś jest tu raczej pusto.
Zagłębiając się dalej w las odkrywamy skalne piwniczki i murki. Tak jakby kiedyś ta osada była większa, ale po cześci zabudowań zostały tylko podmurówki?
Mijamy drzewa okaleczone w dziwaczny sposób.
Rozlewiska, w których zapewne gnieżdżą się utopce.
A nie mówiłam? Takie zielone coś siedzi na zbutwiałym pniu i na wędkę łowi swoje ofiary!
Napotykamy też malownicze źródełko zwane "studnička pod Bílou skálou". Z zewnątrz przypomina kapliczkę - a w środku to bardziej zalaną sztolnię.
Z sufitów zwieszają się paprocie, a po powierzchni wody pływą jakiś żółty glut. Od czasu do czasu pojawiają się na nim bąbelki - jakby coś się gotowało gdzieś tam, gdzie już wzrok (i latarka) nie sięga.
Zza lasu wyłania się wieża zamku Kokořín. Nie podchodzimy jednak do niego - należy do takiego typu atrakcji turystycznych jakie zazwyczaj omijamy szerokim łukiem.
Interesują nas za to ruiny zamku zwane Nedamy. Murów tu jednak nie znaleźliśmy. Są za to mroczne, wąskie przejścia.
Urokliwe, pokręcone drzewa czy plątaniny korzeni.
Mniej lub bardziej widoczne schodki wyżłobione w zboczach.
Skalne pomieszczenia.
Drzewo z gatunku żarłocznych. Zdecydowanie mu się nie spodobało, że ktoś powiesił na nim tabliczkę, jak na jakimś słupie.
Nocujemy na leśnym parkingu nad potokiem.
Potok ten zwabia jakąś tajemniczą ekipę. Spora gromadka długo się przebiera - wskakują w wodery, wyciągają też wiadra i siatki wyglądające jak takie na motyle. Początkowo myśleliśmy, że mają tutaj namierzoną jakąś zalaną jaskinię czy sztolnię i szykuje się porządna eksploracja wodnych odmętów, połączona z polowaniem na coś tam bytującego. Pewnie jacyś naukowcy?? Oni tymczasem brodzą jedynie w pobliskim potoku, a potem wsiadają w auta i odjeżdżają. Jakoś głupio nam było podejść i zapytać o nurtujące nas kwestie, zwłaszcza biorąc pod uwage bariery językowe. No więc teraz zżera ciekawość...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz