niedziela, 17 grudnia 2023

Beskid Chmurny (2023) cz.6 (Jałowiec)

Znana z zeszłego roku Magurka szumi płowymi trawami. Na pokręconym drzewie wisi jak wisiała kapliczka strasząca nocnych wędrowców błędnymi ognikami.


Nad wałem widocznych gór falują dolne części chmur - chyba tam solidnie leje...




Wszystko na niebie jakoś tak pływa i pulsuje. Nie że wiatr przepędza chmury, ale wygląda to raczej jak jakaś zorza polarna, która po prostu podskakuje i się trzęsie, pozostając jednak na tym samym miejscu.



Gdzieniegdzie szczytów czepiają się postrzępione obłoczki.


Czasem pojawiają się góry widmo - wyższe niż te, których można by się tu spodziewać ;)


Wypatrzyliśmy też z oddali nieznaną nam wcześniej bacówkę. Planujemy więc ją obczaić. Ostatecznie nie mam pewności czy podchodziliśmy potem do właściwej (czy innej bardzo podobnej), ale kręcili się akurat przy niej miejscowi od sianokosów, więc sytuacja nie była odpowiednio dogodna na przewąchiwanie potencjalnej przydatności noclegowej.


Jeśli ktoś zna to miejsce - chyba na zboczach Beskidka, to byłabym wdzięczna za jakieś informacje :)

Schodząc w stronę Klekocin mijamy potoczek, gdzie rok temu robiliśmy przepierkę i kapiel. Dziś wybitnie nie mamy ochoty się schładzać, a ewentualna przepierka nie rokowałaby rychłym wyschnięciem.

Pojezierze Beskidzkie...



Czerniawa Sucha została nazwana chyba dla jaj. Stoją tu takie kałuże jak jeziora.




O! Co nam jeszcze tu wylazło??


Przewalone na drogę drzewa malowniczo obrosły grzybami.




Ostatnia przełęcz na dzisiaj.


Przy podejściu na Jałowiec błyska na chwilę słońce. Chyba na minutę. Ten moment pozwala, aby w pełnej krasie zobaczyć ciekawy deseń chmur, które nadchodzą ze wszystkich stron.





Sporo jest tu pod drodze pajęczyn, ale tych takich przestrzennych, z dziurą jak do nory. To co wystaje to chyba nie pająk a jego obiad?


A tu już szczyt Jałowca.


Chatka okazuje się być szczelna i naprawdę fajnie zrobiona!






To niebo a ziemia w porównaniu z tym co pamiętamy sprzed 4 lat, gdy nie było w ogóle przedniej części, już nie wspominając o wygodnych leżankach do spania, okienku i braku dziur w ścianach.

Chatkowe wnętrza:

2019
2023

I porządny stolik jest na wyposażeniu!


Nawet pieczątkę tu mają!


Szkoda tylko, że nie ma pieca. Z wpisów w księdze pamiątkowej wynika, że był. I wiele osób przychodząc tu zimą mocno się rozczarowało. No szkoda... Nam dzisiaj też by się bardzo przydał...

Przez szczyt przewija się dużo osób, aż dziwne - bo to środek tygodnia, no i pogoda taka nie za szczególna. Każda ekipa ma na stanie psa lub kilka. Jedna para przyszła z czterema! Może o czymś nie wiemy? Może jest jakaś zorganizowana akcja "wejdź z psem na Jałowiec to weźmiesz udział w losowaniu wielu atrakcyjnych nagród".

Dwóch kolesi (ojciec z kilkunastoletnim synem - jedyni bez psa) zagląda do chatki również z myślą o noclegu. W sumie by się zmieścili, ale byłoby już ciasno. Chwilę się zastanawiają, ale jednak decydują się rozbić namiot.

I jeszcze z okolic przychatkowych. Jest tu coś na kształt kapliczki, ale lekko zahaczającej o tematy historyczne. Można również powiedzieć, że miejsce charakteryzuje się dość dużą oryginalnością na tle innych tego typu obiektów. Zwłaszcza biorąc pod uwagę różne korby ostatnich lat.



Za chatką w lesie znajduje się kilka (chyba 4?) takich betonowych klocków. Widać, że już są stare, omszałe i nadgryzione zębem czasu. Coś kiedyś na nich stało - jakaś wieża widokowa czy inna budowla?


Wspominałam już, że zerwał się huraganowy wiatr? Porzucamy więc myśl o ognisku, bo jakby dmuchnęło, to gorejące polana by rozniosło od Babiej po Koszarawę. Chowamy się więc w chatce, a nasi nowi sąsiedzi w swoim namiocie.

Okazuje się, że szczelność pomieszczenia przy tych podmuchach nie jest zbyt pełna. Sprzętów w środku nie porywa, ale mocno wpływa na odczuwanie chłodu. A nam się kończy flaszka... Zostało dosłownie kilka łyków. Mocno na ten fakt wpłynęło dzisiejsze przedłużające się śniadanie na Mędralowej ;) Trzeba było wziąć w Korbielowie dwie normalne. Wzieliśmy jedną dużą i jedną małpeczkę. I teraz ta małpeczka patrzy się na nas i się śmieje! Ubieramy na siebie wszystkie ciuchy jakie mamy, a i tak nas telepie z zimna. A mam w domu taką ciepła puchową kamizelkę... Czemu jej nie zabrałam?? no czemu, czemu???

Siedzimy więc w chatynce, wlewamy w siebie dymiony herbaty, wykręcamy ostatnie kropelki nalewek i słuchamy jak wyje wiatr. Czasem też popaduje, ale tak leciutko.


W pewnym momencie przez szpary chatki widzimy dziwny blask. Jakby się paliło! Czy może jednak namiotowicze zabrali się za ognisko?? Otwieram więc drzwi...


...i wręcz nie mogę uwierzyć w to co widzę!!!!!!


Chatka w tych promieniach wygląda jakoś tak nierealnie - jakby ktoś wziął farbki i przesadził z natężeniem barw.



Chyba właśnie szykuje się jeden z piękniejszych zachodów słońca jakie mieliśmy okazje oglądać! Nie wiem czy tak w ogóle, ale napewno na tym wyjeździe!




Im później tym robi się bardziej mrocznie i ponuro. Czarne chmury podświetlone od spodu, dziwne cienie kładące się po falujących trawach. Uroczo, ale również jakby trochę strasznie i niepokojąco...








Symulator buby. Łazi, gapi się na widoczki i jeszcze robi zdjęcia ;)



Wieczorem znów słyszymy śpiewy. Znów jakieś urojenia jak na Cudzichowej??? Tym razem jednak to nie omamy. Przyjemne melodie dochodzą z namiotu, a rozmywane dującym wiatrem sprawiają wrażenie, że dochodzą z oddali.

Jeszcze ostatnia herbatka w blasku świec.



Dobranoc!!!


Wahaliśmy się co robić kolejnego dnia. Wyglądało, że będzie lało, a chodzić pod wodospadem jakoś nie mamy ochoty. Może spadać od razu do Stryszawy i stamtąd próbować podjechać do Suchej? Może idąc przysiółkami trafimy na jakiś opuszczony dom, gdzie można się zagnieździć na nocleg? No bo tak jakoś niebardzo...


Koło południa jednak się przeciera - decydujemy się, że idziemy górami. Trasa jest nam już w dużej części znana. Szliśmy nią w przeciwną stronę wczesną wiosną roku 2019, zmierzając na zlot GBG.

Mijamy różne Kiczory, Solniska.




Listonosz to ma tu przewalone...


Miło się wędruje tą trasą. No może oprócz jednej przełęczy, będącej siedliskiej wszelakiej paskudności. Tamtędy próbujemy przejść z zamkniętymi oczami, zatkanymi uszamy. Najchętniej byśmy wykopali tunel i przemknęli pod ziemią.

Coraz mniej tu spotyka się takich domów... Jak już to przeważnie w formie wydmuszki.


Za to można napotkać podniebne krasnale! Kiedyś ludzie stawiali takie w ogrodach, ale to już się widocznie przejadło! ;)


Jedno jest pewne - w tych rejonach można użyć na kapliczkach. Matka Boska trzyma tu palmę pierwszeństwa, acz chyba tak jest w całej Polsce.


Jest też tablica upamiętniające wydarzenie z czasów wojny.


Lasami, przysiółkami schodzimy do Suchej Beskidzkiej.




cdn


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz