(zdjęcie z aparatu Chrisa)
Podobne bazy znajdowały się również w Polsce (Podborsko, Templewo, Kolonia Brzeźnica) - w okolicy dwóch ostatnich bywaliśmy w 2009 roku, o czym wspomniane było w końcówce relacji
Pewnego pięknego wiosennego dzionka mamy okazję odwiedzić miejsce o kryptonimie Javor - 52. W lekko siąpiącym deszczu ruszamy w knieje.
Na pierwszy rzut oka zdawałoby się, że las jak las. Jednak co chwilę wzrok zatrzymuje się na czymś, co wystaje z poszycia i raczej samo toto tu nie urosło ;)
Główną atrakcją okolicy jest podziemny, dwukondygnacyjny budynek, który jak się okazuje nie jest tak prosto znaleźć. Wejście jest zakopane i wchodzi się tam przez lisią norę.
Lisia nora widziana od środka.
Pierwsze wrażenie to mrok. Nawet w świetle latarki jest czarno. Coś tu się solidnie jarało, wszystkie ściany i sufity są okopcone.
Zapach jest hmmm... charakterystyczny ;) My też niedługo robimy się nieco bardziej czarni i aromatyczni niż wcześniej. Pięknie... drugi dzień wyjazdu, a my już usyfieni po uszy... Kolejne 8 dni będzie się z nas sypał dziwny czarny pył ;) No bo przecież nie wypierzesz w kwietniu w terenie polara czy spodni....
Klimatu dodaje wszędzie obłażąca płatami farba.
Wnętrza okazują się dużo ciekawsze i lepiej zachowane od tych odwiedzanych niegdyś w Polsce. Ogólnie sporo maszynerii, która czort wie do czego miała słuzyć. Dużo rur i pokręteł.
Są miejsca, których przeznaczenie udało się odgadnąć ;)
Różne tabliczki znamionowe można sobie poczytać.
Napisy w sadzy. Ciężko domniemywać z jakiego okresu pochodzą, acz chyba raczej są współczesne.
Jest tu też miejsce o przeznaczeniu biesiadnym, kanapy, stoliczek :)
A tu odpowiedź na pytanie, które ludzie często nam zadają: "Czemu wy ciągle łazicie w tych ciężkich buciorach"? Ot dlatego. Wbiło się w podeszwę chyba na centymetr!
Rdza i kropelki.
Krajobraz z rurą.
Dzielna ekipa cieszy się zwiedzaniem! :)
Przemieszczanie między piętrami. Można łatwiej:
Można i bardziej ambitnie :)
Pozaglądalim we wszystkie dziury to i wyłazimy. Kręcimy się jeszcze chwilę po okolicznym lesie.
Napotykamy kilka hangarów.
Wszędzie rozsiane są też małe bunkierki. Prawie za każdym drzewem coś siedzi!
Leśny basen też utrzymany w klimatach.
"Mechaniczne jeżyny" - tak nazwał kabak drut kolczasty ;)
Były tu też koszary, które obecnie są przerobione na ośrodek dla uchodźców, więc raczej niedostępne do zwiedzania. Zdjęć koszar więc nie będzie.
Śpimy przy wiatach geoparku. Jest coraz zimniej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz