sobota, 17 grudnia 2022

Góry Rychlebskie cz.2 (2022) - Medvedi Kamen

Poranek nad wyrobiskiem wita nas w jesiennych kolorach. Szykuje się słoneczny dzień! :)



Na wycieczkę ruszamy z miejscowości Lipova Lazne w kierunku wzgórza zwanego Medvedi Kamen. Mijamy szemrzące w chaszczach potoczki...


...i zeżarte przez drzewa tabliczki, gdzie już chyba nie da się odcyfrować co kiedyś było napisane.


Wszystko wskazuje na to, że pełzniemy na ten właśnie szczyt, gdzie spomiędzy lasu wystają poszarpane skałki. Liczymy, że da radę na nie wyleźć i będą jakieś ładne widoczki.


Ciekawy ten chojak! Taki jeden wyrośnięty i górujący nad ogółem lasu.


Tuptamy przez las, gdzie brzozy mieszają się ze świerkami i przez to wszystko przesiewa się słońce.


Ten to ma szyszek!!


Mijamy też ambony, gdzie na schodkach możemy podziwiać działalność kornikowych artystów. Czy to nie jest kot? W rzucie od tyłu, trzymający piłkę? Kabak nawet dostrzega, że ma dziurkę w pupie :P Cóż za dbałość o szczegóły!


Kot jest akurat moim ulubionym, ale tutaj (idąc od prawej) widzimy też strusia z gałązką w pyszczku, a potem rozwielitkę. A ten z lewej? Kangur czy tyranozaur?



Tu mamy dwa walczące nietoperze.


A tutaj jakiś owad.


Zaczynają się też pojawiać nieśmiałe widoczki na okoliczne góry.


A potem ścieżka wchodzi na płowe łąki (tzn. nieco już zarośnięte poręby). Tu chyba widzimy Studnicny Vrch, czyli górkę gdzie się wybierzemy później.


Łąka okazuje się tak nasłoneczniona i ciepła, że rozbieramy sie do krótkich rękawków. Taki listopad to ja rozumiem!






Inne atrakcje na szlaku.



Skałka na Medvedim Kamenu z zagródką dla turystów.






W stronę Studnicnego Vrchu suniemy przez płowe korzeniowiska.






Wieża na Pradziadzie w dużym zbliżeniu.


Największa atrakcja dnia - jak się potem dowiedzieliśmy od kabaka.


Studnicny Vrch. Miałam skądś namiar, że jest tu jakaś chatka. Okazało się, że tak, jest... ale to budka dla obsługi masztu (albo w ogóle mieszka w nim samo żelastwo ;)


Jakby jednak chcieć tu zanocować - kawałek dalej mają bardzo porządna ambonę. Dla jednej osoby to pełny wypas, a i dwie by się upchały jakby potrzeba była paląca.




Widoczki zaczynają już mieć barwy nieco wieczorne.




Odwiedzamy kolejne źródełko (pramen Pokroku). Obecnie niestety jest wyschniete :( Omurowane, obłożone kamieniami, z niemieckim napisem i kubeczkiem.



Przy źródełku znajduje się też jakaś bardzo dziwna konstrukcja drewniana. Jakby zbutwiała już mocno skrzynia, ze sterczącym do góry krzyżem? Przypomina mogiłę, a biorąc pod uwagę jej stan - to chyba zaraz wylezą zombiaki! ;)


Z owych mrocznych klimatów przenosimy się na świetliste poręby.


Tu w ostatnich promieniach słońca zapodajemy wyżerkę.



Listopadowy wieczór pojawia się jak zwykle zbyt szybko...


W dole widzimy jakąś sporą fabryczkę, teraz dobrze ją widać, bo jest podświetlona. A cały dzień się zastanawialiśmy - co tak buczy?


Schodzimy w doliny z latarkami, gdy okoliczny świat spowiły już zupełne ciemności. Wracamy nad "nasz" kamieniołom. To jak drugi dom! Tak wychodzi, że śpimy tu już piąty raz w tym roku!

Noc jest niesamowicie gwiaździsta! Wychodzimy na pobliskie pole i długo gapimy się w niebo. Jest nawet widoczny mój "mini wozik"! :) Ostatnio tak cudny widok na gwiazdy to widziałam chyba 12 lat temu na Arabatce! A może po prostu w listopadzie jest jakieś bardziej przejrzyste powietrze? Bo jednak rzadko spędzamy noce w terenie tak późną jesienią.

cdn

1 komentarz: