wtorek, 6 września 2022

Przejazdem gdzieś koło Żarowa - pałac i młyn (2022)

W Śmiałowicach zwiedzamy młyn. Ale nie on jest pierwszą rzeczą, która w tej wiosce rzuciła się nam w oczy. Bo pierwszy był Żuk. I to nie prawdziwy, ale namalowany!


W momencie włażenia do opuszczonych budynków mam przekonanie, że właśnie zwiedzam jeden z wielu dolnoślaskich pałaców. I to wrażenie utrzymuje się bardzo długo. Z zewnątrz to na młyn jakoś całkiem nie wygląda.


Bramny tunel od razu zachęca do odwiedzin :D




Brama wyprowadza nas do innego świata, takiego skrytego od oczu przypadkowych przechodniów czy śmigających tutejszą szosą.


Wyłazimy na dziedziniec. I to nie byle jaki! Stąd dokładnie widać ogrom zabudowań, które nas otaczają. Z zewnątrz, od ulicy, to nie robiło takiego wrażenia, bo 3/4 zabudowań było niewidocznych. Niestety o tej porze dnia najciekawszy rzut wypada pod słońce, więc zdjęcia wychodzą takie nie bardzo - z plamami. Obiektyw mojego aparatu niestety zbyt dużo nosi pamiątek piachu, zderzeń z betonem albo wycierań rękawem...




Po krótkim zlustrowaniu terenu włazimy do baszty. O do tej!


I tu chyba każdemu rozdziawia się gęba! A to ci ślimak!!!!







Bardzo przyjemnym sposobem na spędzanie popołudnia jest połazić sobie po klatce schodowej. Zwłaszcza sympatycznie jest, gdy stopnie pod stopami skrzypią, a w powietrzu wiruje pył i aromat obłażącej farby.

Inne schody spotykane w okolicznych budynkach. Już nie tak spektakularne, ale również nie pozbawione uroku.




A tu pozostałości "młynowej" historii. Przypominające, że to jednak nie pałac, a inne było podstawowe przeznaczenie obiektu.






Nawet literaturę mieli tu tematyczną!


Pozostałości dawnej dokumentacji.


Pomniejsze zabudowania. Może mniej ciekawe, może prawie całkowicie wypatroszone, ale bardzo malowniczo zarośnięte. Przyroda ma to do siebie, że potrafi pięknie ubarwić byle budę.




W objęciach pająków i bluszczy.


I teraz pytanie - czym się różnił portier od stróża? Bo zawsze mi się wydawało, że to synonim. Tu jeszcze wychodzi, że obowiązki mieli te same, ale jednak rozdzielono ich i zróżnicowano.


Przymłynowe zabudowania chyba mieszkalne.



Po wyjściu z ruin łazimy w kółko po miejscowości w poszukiwaniu śmieci. Tak - śmieci. Zazwyczaj odpadki, puste opakowania, worki walają się wszędzie, jest ich za dużo i nie trzeba ich szukać. Dziś jest inaczej. Bo śmieci jak na lekarstwo. W końcu udaje się znaleźć jakieś ciśnięte do rowu butelki. Hurra! Mamy czym poczęstować paproszka! :) A może dlatego śmieci nie ma, bo wszyscy tu go ochoczo karmią??? ;)


Kolejną miejscowością gdzie szukamy starych budowli są Piotrowice Świdnickie. Tu niestety mniej nam dopisuje szczęście i nie włazimy do środka. Obiekt już nie jest opuszczony - tak jak w moich przeterminowanych zapiskach ze szlag wie ktorego roku. Spóźniliśmy się... Cóż zrobić - czasem się uda, czasem nie...

Ma tu powstać "muzeum techniki rolniczej - żywy folwark". Jak widać na załączonych obrazkach - część asortymentu muzealnego mają już zgromadzone.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz