środa, 1 grudnia 2021

Czerwcowa włóczęga cz.16 - Cierzpięty, stanica wodna (2021)

Jest sobie jezioro zwane Mokrym. Skądinąd dziwna nazwa, bo rzadko trafiają się jeziora suche… No chyba, że takie jak zbiornik Mietkowski w 2011 ;)

Jezioro Mokre jest fajne, bo bardzo duża część jego brzegów jest dzika. Zwarta zabudowa miejscowości i ruchliwa droga przytyka do niego tylko od południa, a biorąc pod uwagę kształt jeziora - jest to bardzo maleńki kawałek. Oprócz tego na brzegach zdarzają się pola namiotowe, jakieś pojedyncze domostwa, no i miejsce naszych noclegów - Stanica Wodna. Miejsce od pierwszego wejrzenia przypada nam do gustu. Ciche, klimatyczne, zawierające wszystko co nam trzeba i jeszcze z przemiła obsługą! To chyba nagroda za wytrwałość i rekompensata za te wcześniejsze porażki i pół dnia zmarnowanego na bezskuteczne poszukiwania.

Tu plan ośrodka. Rozczulająco piękny! :)


Po terenie są rozsiane drewniane domki z werandami i przy każdym rosną cudowne, pachnące krzewy pokryte białymi kwiatami!





Tu nasz domek. Sympatycznie położony na górce.






I jego wnętrza. Chyba jakieś kolonie tu nocowały i miały warsztaty plastyczne.


Niektóre domki mają w środku piecyki albo kominki? Nasz nie miał, ale też nie było potrzeby palić, więc nie dopytywaliśmy o taką możliwość..



Tu i ówdzie przycupnęły moje ulubione ławki. Kiedyś wszędzie takie były, a teraz coraz trudniej je napotkać...




Ten domek podobał mi się najbardziej, położony na samiuśkim końcu ośrodka, z największym i najbardziej rosochatym krzakiem. Szkoda, że nie w nim spaliśmy.


Jest też przefajna knajpka, w której można użyć na rybach.


A i plac zabaw utrzymany jest w klimatach leśnych chatek.


Latarnia z ekologicznym słupem :)


Produkt regionalny ;)


Na stanie mają tu kilka kotów, więc niektórym szczęście wylewa się uszami.





Radość z pozyskanego węgorza :)


Wieczór na nadjeziornych pomostach.



Poranna przekąpka.


Zostajemy tu trzy dni. Nie mamy już chęci na dalsze poszukiwania w tym rejonie. Szansa na znalezienie czegoś jeszcze fajniejszego czy chociażby zbliżonego jest raczej zerowa...

Jednego wieczoru docierają do ośrodka kajakarze. Dwie pary, gdzieś w wieku koło 25 lat. Pierwszy raz spotykamy ich w knajpie. Chłopaki robią wrażenie wesołych, sympatycznych, pokazują nam na mapie swoją trasę, która częściowo biegnie rzekami, a po części jeziorami. Trasy zaplanowali krótkie, bo to przede wszystkim wypoczynek a nie wyścig. Chcą mieć też czas na kąpiele, opalanie czy wieczorne sielanki przy piwku. Zupełnie inne wrażenie robią będące z nimi kobiety. Jedna np. wali w bufet zamówionym wcześniej daniem: “Ja chcem ziemniaki bez koperku i więcej surówek!”. Nie “czy mogłabym wymienić” albo “czy można prosić o dodanie” - tylko JA CHCEM. Gadam potem z babkami z obsługi. Nie są zdziwione. Ponoć takich roszczeniowych chamów jest z roku na rok coraz więcej....
Drugą niewiastę mamy okazję poznać w pełnej krasie przy domku - cała czwórka osiedliła się (a przynajmniej próbowała) w obiekcie sąsiadującym z naszym. Wspomniana dziewoja dostaje ataku histerii, że ona tu spać nie będzie, ona nawet progu nie przestąpi i chce do domu. Jej chłopak ma ją tam zawieść. NATYCHMIAST! Do kajaka też już nie wsiądzie. I tu następuje prawie nieludzki skowyt.
Jej zachowanie jest mi bardzo dobrze znane - kabak często tak robił w wieku lat dwóch. Jak coś było nie po jej myśli, zaczynała się rzucać po ziemi, wierzgać i wyć. Trzeba ją było wtedy wziąć pod paszki i wynieść w miejsce, gdzie nikomu nie przeszkadzała ani nie zrobiła sobie krzywdy rzucając się jak ryba wyjęta z wody. Kabakowi na szczęście to szybko przeszło. Tu mamy okazję oglądać sytuację, gdy takowe ataki utrzymują się dłużej i przechodzą w stan przewlekły. Jest to duży problem, bo trudniej wziąć delikwentkę pod paszki….

Ostatecznie obie panie opuszczają ośrodek (nie wiem czy samodzielnie czy ktoś im pomagał) ale na szczęście już więcej ich nie widziałam… Nie znam ich dalszych losów - czy poszły spać do hotelu, wróciły do domu, czy postanowiły się utopić w jeziorze...

Idąc potem wieczorem obejrzeć dalsze zakątki ośrodka, mam okazję usłyszeć strzępy rozmowy siedzących na werandzie nad piwkiem dwóch pozostałych tu kajakarzy. “.... a ja się dziwiłem, że aż tylu chłopaków u nas na roku jest gejami. A to jest całkiem niegłupie rozwiązanie! Nie musisz się użerać z taką krową. Na głowie stajesz, aby jej nieba przychylić a ona jeszcze cię opluje. A tak? Znajdziesz sobie fajnego przyjaciela, który ma podobne pasje - i mecz z nim obejrzysz, i browara wypijesz. I kasy ci więcej w portfelu zostaje. A co ty o tym myślisz??”
Drugi chłopak zupełnie nie podejmuje tematu ;) Zaczyna coś opowiadać o kajakach, gorszej pogodzie zapowiadanej na jutro i obawach, żeby nie było bocznego wiatru, “pamiętasz - tak jak wtedy na jeziorze…..”

cdn



6 komentarzy:

  1. Jakby coś to odprowadzę ZAiKS i te różne inne :-)

    https://www.facebook.com/PshemQ/posts/10222986529626532

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślałem, że takich ośrodków już nie ma. Cudo, lata '80 jak żywe! A białe krzewy to tawuła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można jeszcze znalezc! Nad morzem w tym roku tez udalo sie dwa takowe namierzyc. Ale nie jest prosto, poszukiwania są czesto żmudne i upierdliwe. Ale jaka potem radosc jak uwienczone sukcesem! :)

      Usuń
  3. Siemka kurcze wasze relacje są jak lek na kiepski dzionek jesteście mega pozytywni już to pisałem ale co tam czekam na dalsze losy😊👍

    OdpowiedzUsuń