środa, 28 kwietnia 2021

Bunkry przy zaporze w Otmuchowie (2021)

Bunkry przy zaporze na zbiorniku Otmuchowskim należą ponoć do “Linii Nysy”, która miała być przedłużeniem “Linii Odry”. Zbudowali je Niemcy w latach trzydziestych, jakoś w podobnym czasie jak pobliską tamę i zbiornik. Czy owa “Linia Nysy” ma jeszcze gdzieś w rejonie swoich przedstawicieli - tego już nie wiem.

Bunkierki są niewielkie i siedzą sobie w bardzo sympatycznym parku miasta Otmuchów, który jest położony nad Nysą Kłodzką. Park nam bardzo przypadł do gustu, bo są w nim drzewa - co wydawałoby się rzeczą logiczną, ale niestety w dzisiejszych czasach tak nie jest. W wielu parkach występuje przede wszystkim beton i latarnie, więc tutaj mamy przyjemną odmianę.


Aby dostać się do parku najpierw musimy przejść pod mostem. Zwykle to przechodzi się górą mostu aby pokonać rzekę, ale jako że tym razem przekroczyć chcemy drogę - to wykorzystujemy most w sposób dość niestandardowy. Pod mostem jest sympatyczny, zaciszny zaułek, co widać często wykorzystują miłośnicy biesiad czy mniej lub bardziej romantycznych schadzek.



Dalej suniemy już wspomnianym wcześniej parkiem, którego miłą atmosferę potęguje fakt nadejścia wiosny i pierwszego, ciepłego weekendu (jak się później okazuje również ostatniego ciepłego na długi czas, ale tego póki co nie wiemy ;) Póki co wydaje nam się, że zimne dni odeszły, kwiatki kwitną, ptaszki śpiewają, a my jeszcze bunkry idziemy oglądać - żyć nie umierać! :)

Pierwszy okaz namierzamy takowy - wkomponowany w górkę.



Zwiedzanie wnętrz jest utrudnione ze względu na zalegającą w środku wodę. Włazić i moczyć butów nam się nie chce. Zaglądamy tylko przez drzwi i okienka, a biorąc pod uwagę gabaryty obiektu - to większość wnętrz w ten sposób i tak zobaczyliśmy.



Obok stoją ocembrowane betonem pniaki. Ciekawe czy obudowywali betonem istniejące drzewa czy takowe później się zasiały w studzienkach?


Zagospodarowanie parku przewiduje legalne miejsca ogniskowe. Wygląda to nieco upiornie, no ale ostatecznie chyba lepiej niż tabliczka z zakazem. Przynajmniej ktoś zauważył, że jest taka potrzeba…


Sympatyczniejsze miejsce ogniskowe można znaleźć przy kolejnym bunkrze. Miejsce jest wyraźnie zagospodarowane przez miejscowych - są ławeczki, a nawet kolorowy pasiasty stolik z grubego pniaka. Fajne tu jest w tym Otmuchowie, że każdy bunkierek jest inny! Ten np. jest ceglany!


W różnych schowkach można odnaleźć przydatne sprzęty!


Przy otworach wejściowych są metalowe klamry prowadzące na dach, co oczywiście niektórzy muszą wykorzystać.




W środku czysto, jakby ktoś przed chwilą pozamiatał.


I dużo się zachowało niemieckich napisów na ścianach.







Ostatni bunkierek jest chyba najciekawszy - bo taki inny od wszystkich, które miałam okazję kiedykolwiek napotkać. Cały wykładany kamieniami!






Na jego dachu można się rozsiąść, wyłożyć i delektować widokiem na rzekę.




W środku też sporo napisów i dokładnie widać dokąd nieraz dochodzi poziom wody.






Malownicza przyzawiasowa kompozycja rdzo - pajęczyn! :)



Więcej bunkrów w okolicach nie znaleźliśmy. Może gdzieś coś jeszcze po krzakach siedzi??

5 komentarzy:

  1. Czytam,oglądam - tak według "szufladek" tematycznych - i oderwać się nie mogę. Może by Państwo Gospodarze książkę z tego zrobili? Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że dzisiaj brakuje porządnego reportażu podróżniczego (albo mi on ginie w natłoku wszystkiego - jakoś tak mi się wydaje, że w czasach mojego peerelowskiego dzieciństwa było tego więcej i na wyższym poziomie).
    A poza tym przyjemnie poczytać kogoś, kogo też cieszy spotkanie z nieaktualną tabliczką z nazwą ulicy, "jaruzelską" tablicą z nazwą miejscowości, wioską pełną starych drewnianych domków czy wiszącym na klatce schodowej starego bloku regulaminem porządku domowego sprzed 70 lat... :-)
    Pozdrowienia z Lublina:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki ogromne za miły komentarz! Bardzo sie ciesze, ze komus sie podoba nasze niekoniecznie standardowe spojrzenie na swiat i lubi podobny, nostalgiczny powiew minionych lat zagubiony gdzies po zaułkach.
      Na książke pewnie by sie tresci uzbierało - tylko ze nie nalezymy do mistrzow marketingu i reklamy - wiec zapewne bysmy zostali z toną makulatury a w bloku nawet pieca nie mamy, aby zużyć na opał ;)
      Pozdrawiamy z Oławy! :)
      P.S. Jest szansa, ze niedługo bedziemy wędrowac w twoich terenach! :)

      Usuń
    2. Polecam okolice nadwieprzańskie. Ze szczególnym uwzględnieniem drewnianych Jeziorzan (które kiedyś nazywały się Łysobyki, tylko komuniści w latach 60. zmienili im nazwę, podobno na prośbę mieszkańców - bez sensu, bo we wszystkich pozostałych wioskach i miasteczkach wszyscy do dziś mówią po staremu:-D), sztetlowego Kocka, nadjeziornego Firleja (ale poza weekendem, bo tam cały Lublin jeździ nad wodę), Zawieprzyc z ruinami zamku, Łańcuchowa z pałacem i skarpą spadającą stromo do rzeki, starówkę w Łęcznej (klimat taki, jakby czas się zatrzymał w okresie Wielkiego Kryzysu, tylko Żydów brakuje), i wioskę Białka na samym końcu drogi powiatowej - tam z kolei jest jak na przedwojennej wsi, u sołtysa nawet żuraw stoi, jest stary młyn, dziurawe drogi, drewniane płoty wokół pastwisk, stacja kolejowa, same drewniane chaty (spora część opuszczona) i niepowtarzalny klimat w sklepiku (jak tam byłem, to akurat dwóch miejscowych ze sklepową bardzo fachowo dyskutowało na temat różnych aspektów życia więziennego (jak wygląda widzenie, ile kasy się dostaje w ramach tzw. wypiski, który znajomy za co siedzi i kiedy wyjdzie i tak dalej), niespecjalnie się krępując obecnością obcego. A dookoła morze traw na łąkach i bagnach nadrzecznych... A do tego Krasnystaw, który jest tak fajnie położony,że mógłby być drugim Kazimierzem i okoliczne wioski pełne starej zabudowy, ruiny zamku w Krupem i folwarku w Zagrodzie - w tejże Zagrodzie znalazłem zresztą rzecz dziś chyba już naprawdę niespotykaną, czyli chałupę zamykaną na drewniany klucz.
      No i przy Waszych preferencjach koniecznie trzeba skręcić ciut w bok odwiedzić Biskupice - bardzo podupadłe miasteczko z białego wapiennego kamienia nad Giełczwią, ukryte trochę w bok od trasy Lublin - Chełm. Pełno tam rozpadających się domków i kamieniczek, stodółek, obórek, masa pokruszonego kamienia wszędzie, za turystami biegają tabuny psów, kotów i dzieci, a ludność miejscowa jakoś nie za bardzo lubi obcych - mnie próbowano wygonić z miejscowości za "robienie zdjęć bez pozwolenia", niestety nie udało mi się dowiedzieć, czyjego :-D

      Usuń
    3. O dzieki! To musze poszukac tych miejscowosci na mapie - bo kompletnie ich nie znam! I moze uda sie kiedys odwiedzic - az nie tym razem, bo teraz ciut dalej od Lublina bedziemy - chcemy wedrowac z Hrubieszowa na poludnie, wzdluz granic :)

      Usuń
    4. To na zachętę trochę Jeziorzan vel Łysobyków:

      https://m.facebook.com/paweldurbacz/albums/2622833591178464/

      Usuń