piątek, 29 stycznia 2021

Wrześniowa włóczęga cz.33 - nad Wisłą (Przegalina, Opalenie) (2020)

Zawsze w końcu przychodzi ta chwila - czas powrotów. Moment, kiedy jeszcze dobrych kilka dni będziemy w drodze, ale czuć już ten nieubłagalny koniec włóczęgi. Dziś odbijamy od morza i zaczynamy sunąć na południe. Za promem Świbno - Mikoszewo skręcamy w lewo w niewielką drogę. Znaczone na mapie jakieś kanały, śluzy i rozlewiska sugerują, że będzie tam co robić, a przynajmniej na czym oko zawiesić.

I faktycznie od razu zaczyna być fajnie! Jak na zamówienie pojawia się barka! :)



Ciekawe co to są te powyginane rury rdzawego koloru, z pogrubieniem na środku?


Za cholere nie mam pojęcia do czego to służy, ale jedno wiem - pasowałoby, żeby na dachu busia też takie były! Toperz nieco wywraca oczami słysząc moje wywody - jednocześnie twierdząc, że wiele razy słyszał, że z babami są często problemy, bo nie kierują się w życiu praktycznością tylko estetyką i emocjami ;) Dodaje też, że rozmówcy mogli jednak nie doceniać wagi problemu i nie w pełni go rozumieć ;) “Nie buba, nie montujemy na dachu zardzewiałych rur, zwłaszcza jak nie wiemy do czego służą” ;)

A tu np. widać okienko z firanką, sugerujące, że za nim mieści się pokoik mieszkalny! Strasznie bym chciała móc kiedyś się wybrać na rejs taką barką i w takim miejscu pomieszkać! Chyba nawet bardziej marzę o tym niż o rurach na dachu busia! ;)



Zbliżamy się do śluzy Przegalina. Jest akurat w remoncie, co niestety trochę utrudnia zwiedzanie. Wszędzie kręci się kupa robotników. Acz są też plusy, można zobaczyć śluzę z wypompowaną wodą.




Ciekawi mnie ta budka (w lewym górnym rogu zdjęcia) Dla ochroniarza śluzy? Bo przypomina mi nieco budki strażnków, którzy np. na Ukrainie pilnują mostów kolejowych czy tuneli. Na Odrze mamy kupe śluz, acz takich budek przy nich brak..


Tutaj panowie pracują nad tym, aby świeża zieleń odpowiednio mocno waliła po oczach!




W jednej z zatoczek stoją fajne stare barki. Niestety dostanie się do nich do prostych (i suchych ) nie należy ;)


Potem zaczęliśmy się kierować na Cedry Wielkie, ale droga okazała się mniej główna niż przypuszczaliśmy ;)



W Steblewie zamierzamy zobaczyć ruiny kościoła.


Ze zdjęć na necie wyglądał zupełnie jak te, które 3 lata temu zwiedzaliśmy masowo w Obwodzie Kaliningradzkim.. Niestety spóźniliśmy się… Kościół zdążyli wyremontować - mury wyglądają jakby je wyszlifować papierem ściernym do gładkości... Więcej mchu i trawy porasta busia niż te stare ściany!






Wokół klimaty są iście parkowe… No i oczywiście nie można wejść do środka bo jest solidna krata.. Acz i przez kratę widać, że wchodzić nie ma po co… Ech… nic tu po nas…


Wokół kilka ciekawych nagrobków, acz na zmanierowanych mieszkańcach Dolnego Śląska już mało co robi wrażenie ;)



Na biwak zawijamy nad Wisłę niedaleko Kwidzyna, w rejon ruin mostu kolejowego w Opaleniu. Z mostu zostało dosyć niewiele i to w formie jedynie do pooglądania z daleka, ale zawsze miło jak coś sterczy z wody i urozmaica krajobraz.








Rzeka obfituje tu w wysepki.


I mielizny pełne ptactwa. Jak to drze dzioby! Coś cudnego taki wieczorny koncert!


Brzeg jest mocno zarosły, a suche trawy i kolor liści coraz bardziej przypominają o nieubłagalnym końcu lata…







Nie do końca ogarniam na czym polega ta zabawa, ale jest urocza! :)


To jest niepojęte, ale kabak lepiej dmucha w ognisko niż ja! Chyba rzeczywiście nie mam płuc! (co wykazała kiedyś na studiach robiona mi spirometria ;) )


Można patrzeć bez końca… Grzeje, pachnie i jakoś tak uspokaja…



“Ogniska już dogasa blask…” To ostatnie ognisko tego wyjazdu...



W nocy przychodzi huraganowy wiatr, który przynosi diametralną zmianę pogody. Temperatura leci w dół o chyba 20 stopni. Przy ognisku siedzieliśmy w krótkim rękawku, a teraz przychodzi z najgłębszej skrzyni wyciągnąć zimową czapkę… Ech… To pewnie, żeby nie było aż tak żal wracać do domu.

Co chwilę polewa rzęsistym deszczem albo akurat błyska słońce. I wieje, wieje jak szlag! To razem do kupy powoduje sporą malowniczość chmur.




Jedziemy jeszcze pooglądać inne potencjalne miejsca biwakowe nad Wisłą, które mieliśmy obczajone z map. Stare betonowe place, trylinka - jest dobrze! Wszystkie by się nadały, ale przymostowe było chyba najlepsze!







To wygląda jak drewniany kościółek. Ale potem szukałam i to ponoć niegdysiejszy posterunek graniczny w Korzeniewie, na dawnej granicy polsko - niemieckiej.



cdn



2 komentarze:

  1. Ta barka to wcale nie barka tylko Refuler znany też jako pogłębiarka refulacyjna ;) A na dachu tejże, to pordzewiałe i powyginane to tłumiki od silników. Bo silniki ma dwa, jeden do napędu samej jednostki, a drugi do napędu pompy ssąco-pogłębiającej :)
    http://stocznia-kozle.pl/realizacje/sawa/
    PS WIĘCEJ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki wielkie za informacje! Zawsze sie czlowiek nauczy cos nowego! Pozdrowionka!

      Usuń