czwartek, 15 października 2020

"Ściana Zachodnia" cz.25 - okolice Drawska (2020)

Na dzisiejszy nocleg jedziemy w okolice Drawska. Mamy zaproszenie na działkę rodziny Ady. Drogi przyjemnie tracą na główności…


A w końcu lądujemy w morzu szumiących traw. Drogę znaczą tylko dwie koleiny wygniecione w zieloności. Osobowe autko to by chowało się tu po dach! Droga się wije pagórkami, a my się cieszymy, że nie jest po deszczu. Na mokrej trawie to busio ślizga się jak na lodowisku. I robi to bardzo przewidywalny sposób - dupkę zawsze ściąga mu w stronę przepaści, jeziora, albo największego w okolicy wykrotu. Tu jednak przyczajonych wykrotów nie ma. Trawy biją po masce, włażą przez okna. Wszyscy się cieszą taką nietypową trasą (no może oprócz toperza, który natychmiast dostaje napadu kichawki)




W końcu docieramy na miejsce. Biwak również w trawach po szyje! Na pohybel kosiarkom i trawie z rolki!!! :)


Dzieciaki większość czasu spędzają na dachu u Ady. Wreszcie mogą na wszystkich patrzeć z góry!



A! I dziś mamy pyszny obiad! A w ogóle to zaczęło się tak: byliśmy pod sklepem. Miejscowy zagadał Ziutę czy by nie chciała kupić szczupaka. Ziuta więc woła: “Buba bierzemy rybę na pół?”. Buby na rybe dwa razy namawiać nie trzeba. Ciekawe tylko ile koleś za rybę zawoła, jak zoczył frajerów z miasta. Tak sobie idę i rozmyślam, że z 50 zł na pół z Ziutą to będzie jeszcze ok, ale jak więcej to chyba bez jaj. I co mówi koleś? Że rybka za browara! :) Ziutka kupuje mu zgrzewke! Wszyscy się cieszą - i my, i wędkarz, no może ryba najmniej. Acz jej na tym etapie dnia to już chyba obojętne na jakim talerzu i w jakiej scenerii wyląduje ;)

No więc dzielna Ziuta patroszy i pitrasi rybkę. Ja też mam swój wkład w przyrządzanie posiłku, acz nieduży - jedynie rybę umyłam w jeziorze i zrobiłam jej sesji foto na różnych etapach przeobrażania się w kotleta :)







Jeziorko nam pluska i pachnie wodorostem. Kąpiele więc oczywiście też zapodajemy.




Wieczór mija przy ognisku, gdzie dzieciaki machają świetlistymi patykami, a iskry lecące ku niebu odbijają się w spokojnej tafli jeziora.






Rano idziemy jeszcze odwiedzić inną “plażę”, taką przy malowniczo powalonym drzewie.


Kabak i Lilka mają fajną zabawę - łowią tonące ważki, po czym wykładają je na pniakach, aby wyschły do słońca. Dla ważek to chyba też zabawa, bo większość z nich, jak tylko wyschnie, to zaraz spowrotem daje nura do wody. I czeka na ratowanie przez małe łapki.



A tu kabak z nową zabawką :) Acz zabawka tylko pożyczona! Bo na codzień będzie zdobić Ziutowe ściany!


A my dziś żegnamy się z wesołą kompanią. Ada z rodzinką zostają wśród szumiących traw, Ziuta z Grzesiem jadą nad morze. A my definitywnie odkręcamy na południe - czyli można powiedzieć, że zaczynamy wracać do domu. Zajmie nam to zapewne jeszcze koło tygodnia, ale zawsze jest to smutny moment wyjazdu, gdy jednak ustawiasz się już twarzą do powrotu, a dystans do domu zaczyna się nieubłagalnie zmniejszać…

Ale czeka nas jeszcze całkiem sporo atrakcji!

cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz