środa, 26 czerwca 2019

Opuszczona baza w lasach kolo Kuźni - czyli wspomnienie dziwnego survivalu ;)








Jest rok 2001. Jak podówczas miałam w zwyczaju przez kilka lat, początek wakacji spędzam na obozie przysposobienia obronnego w Kuźni Raciborskiej. Fajne klimaty - zielone mundurki, wielkie, brezentowe namioty wojskowe rozbite na boisku szkolnym, skrzypiace żelazne prycze z dużą domieszką rdzy, stołówka z paszą w wiadrach i miednicach. Zajęcia oficjalne typu strzelanie czy musztra - i zajęcia mniej oficjalne typu walenie wódy po krzakach. Klimaty jakie można pokochac bedąc w wieku licealnym.












We wspomnianym roku jestem na obozie troche na krzywy ryj. Za stara juz jestem. Zaczynam właśnie studia. Ale kumpel mnie wkręca jeszcze ten, przedostatni raz.. W tym roku przewidziane sa atrakcje dodatkowe - leśny survival dla chetnych. Ja zawsze jestem chetna na takie rzeczy - w lesie śpi sie jeszcze lepiej niz na szkolnym podwórku. Smak przygody snuje sie znad ciemnej ściany lasu, który zaczyna sie zaraz za szkołą. Mamy spędzić w owej, podraciborskiej głuszy 3 dni. Zawożą nas autobusikiem w leśne ostępy, dzielą na 3 grupy. Mamy sobie “poradzić” - najlepiej jak umiemy. Starszyzna wieczorem oceni - komu poszło najlepiej, która grupa wygrała i jest najlepiej przygotowana do przetrwania leśnej nocy. Mamy ze sobą śpiwory, jakies tam noże, łopaty, zapałki, kociołki. I wode. Żarcia i schronienia nie przewidziano. Na tym, aby je skombinowac, ma polegać “zabawa”.

Grupa nr 1 zbudowała szałasy z patyków i chabazi. Zebrali tez liście malin i mięte - i z nich ugotowali zupe. Grupa nr 2 wykopała ziemianki. Upolowali też węża i upiekli go na ognisku. Grupa nr 3 (czyli nasza) znalazła w lesie ruiny. Jakiejs wojskowej bazy, z przestronnymi hangarami i tunelami wypełnionymi piachem. A potem… potem poszłyśmy z kumpelą do sklepu w Kuźni. Kupiłyśmy chleb, kiełbase, ziemniaki, masło, musztarde, sól i wino. Zawinełysmy tez na teren obozu, aby zabrac gitare i hamaki. Miałyśmy naprawde ciężko (myśle, że po 40 kg plecaki) wiec na powrót złapałyśmy stopa. Miłego pana tak urzekła nasza historia, że podwiózł nas pod same prawie hangary, łamiąc wszystkie zakazy wjazdu do lasu. Popołudniu przyszła ulewa. Szałasy przemakały jak durszlaki - aż survivalowcy z nich wypłyneli. Ziemianki zalało - mieszkańcy mieli błotne baseniki. Myśmy nie zauważyli ;) Siedzieliśmy w hangarze, ognisko (pod dachem) płoneło, gitara grała, winko sie lało, pieczone ziemniaczki, boczki i kiełbasy wypełniały swym zapachem całą okolice….

W tym roku nie było zwyciezców konkursu przetrwania. Jury pominęły ten aspekt milczeniem…









Kolejny raz mam okazje wrócić w to miejsce po 18 latach.. Silent, kumpel z Kędzierzyna i organizator tegoweekendowej wycieczki, postanawia nam pokazać jakies powojskowe ruiny w lesie. Poczatkowo jakos nie pokojarzyłam zupełnie i nie mam pojęcia, ze zmierzamy w tak bliskie memu sercu miejsce. Lecz juz poczatek płytówki, gdzie zostają nasze autka, przywodzi jak żywe wspomnienia sprzed lat.


To tutaj! To kurde na bank tutaj! Ile zostało z moich wspomnien? Czy nasz hangar wciąż istnieje? Dla takich miejsc, dla takich leśnych, opuszczonych ruin to bezmiar czasu…

Zaglądamy w czeluście różnych budynków. Budynków, których “z wtedy” nie pamietam.



Jak to w różnych momentach zycia człowiek jednak zwraca uwage na inne rzeczy. Np. w ogole wtedy nie zarejestrowałam tych napisów… A musiały byc bardziej czytelne niz dzis…












Bunkra, gdzie osiedla sie Kabaczę z Radkiem, również nie pamietam..


Kabak jest tak niesamowicie zafascynowany nowym kolegą, że leci za nim wszedzie - jak mucha na lep. Wiedziałam, że sie kiedys zacznie takie gonienie za facetami - ale nie przypuszczałam, ze tak szybko! :D Kabak niestety jakos nie zauważa, ze Radek jest od niej prawie 5 lat starszy.. Wiec sprawniejszy, sprytniejszy.. I nózki dłuzsze.. Co chwile wiec jest płacz, ze nie umie wejsc sama na drzewo tak jak kolega, albo leci na pysk - bo długość nóżek nie pozwoliła na przeskoczenie rowu - krok w krok za swoim idolem…

Tunel, który pamietam sprzed lat sie zawalił. Ten z pionowym wejściem po klamrach...

Są jednak inne, równiez klimatyczne tunele..



I inne zaułki gdzie prawie nie dociera sloneczne światło...




Okna prowadzące w wilgotne czeluście betonu.


Baza widziana zza krzaków i chaszcza..



Jakiś tajemniczy totem! ;) Kolorowe szmatki obwiązane wokół wielkiego pala - po kiego licha?



A nasze hangary są! I nawet nie zmieniły sie tak bardzo! Zagladam w ich zatęchłe nieco wnętrza. Jest ich kilka. Czy rozpoznam ten, w którym spaliśmy?




Nagle wzrok przykuwa napis! Podpis węglem! “Ina Bytom”. I data...


To z tych czasów prehistorycznych, gdy jeszcze nie byłam bubą! Gdy nie wiedziałam o istnieniu internetu wiec moja forumowa ksywka jeszcze nie powstała. Imię buby nosiła podówczas tylko moja gigantyczna poduszka - Biedronka Buba. Stoje wiec i gapie sie na ten, już prawie pełnoletni napis. Może to głupie, ale patrze, patrze i jakos sie zawieszam w niebycie. Znów widze przed sobą ten nietypowy survival sprzed lat, znów jestem tą 19 letnią bubą, tfu! Iną, która spędza tu swoje wakacje. Przed oczami przewija mi sie jak film - wszystko co nastąpiło później, całe moje życie pomiędzy tym 2001 a 2019 rokiem. Jaki bezmiar czasu, wydarzen , przygód, doświadczeń się przetoczył... Ci, którzy sie wtedy urodzili i srali w pieluchy - teraz sa dorosłymi ludźmi... a ten napis byle węgielkiem z ogniska wyglada tak samo jak wtedy. Nawet - bardzo sie nie starł… Może tu, w tym hangarze, czas płynie inaczej?

2001 (jeszcze niedokonczony ;)


2019



Aha! Poniżej coś dla miłośników historii. Bo niby że ja ten aspekt często zlewam w swoich opisach i relacjach. Wiele razy czytajacy mają mi to za złe. Że jak tak można “nieprofesjonalnie” podchodzic do tematu odwiedzanych miejsc. Więc prosze:

"Opuszczona baza jest pozostałością po jednostce wojskowej jaka istniała w Kuźni Raciborskiej w latach od 1962 do 1990. Leśny teren należał do 11. Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej. Oprócz bunkrów, tuneli, hangarów byly tez w lesie magazyny rakiet oraz kabiny do ich naprowadzania. Uzywanym tu sprzętem bojowym był ponoc Przeciwlotniczy Zestaw Rakietowy SA-75 Dwina. Gdzie indziej pisali, ze baza miała system przeciwlotniczy WOPK S-75 Wołchow (rakiety S-75)"

Ale czy numery rakiet sprzed lat mają jakieś znaczenie w tej całej opowieści???



8 komentarzy:

  1. Piękny blog, proszę dodaj więcej takich, świetne porównanie pomiędzy 18-nastką... I popularne na maksa w latach 199X-200X skarpety z paskami :) Cudowne wspomnienia :) Jakby nie patrzeć rocznik 82 rządzi prawda ?? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna historia. Sentymentalna. Czas leci szybko i nieubłaganie niestety...

    OdpowiedzUsuń
  3. znam to miejsce bo pochodzę z Raciborza. W tamtych odległych czasach lat 80 nie wolno się było nawet zatrzymać na drodze. Bardzo fajny post. Super!

    OdpowiedzUsuń
  4. 3 grupy w obozie - dokładnie przypomina mi to opowieść o 3 świnkach :)
    To jest niesamowite, że ten napis przetrwał te 18 lat, jak gdyby nic się nie zmieniło...

    OdpowiedzUsuń
  5. Buba! Ale świetna historia! Znaleźć, tak po latach, "żywy" ślad swojego pobytu to piękne, sentymentalne doświadczenie. Bomba po prostu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawa opowieść....a teraz takie pytanie: w tamtym roku pisałem i spytałem się, czym byłby możliwy jakiś wspólny wypadzik. Aktualne jeszcze? Macie jakieś plany na lipiec/sierpień konkretne? Dajcie znać, jakby co. Pozdr. Paweł

    OdpowiedzUsuń
  7. PS Też mnie właśnie ciągnie do jakiś dziur albo ostepów dzikich.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń