niedziela, 12 sierpnia 2018

Pribałtika cz.13 - Ostatnie dni w Estonii








Po zjechaniu z promu mamy pewien dylemat. Musimy podjąć decyzje co dalej. Biorąc pod uwage czas, wychodzi, ze jeszcze 2-3 dni bysmy mogli jechac na polnoc. Ale moze nie ma co naduzywac swojego szczescia? Zgrzytanie skrzyni biegów z dnia na dzien sie nasila, są juz nieraz problemy z wrzuceniem piątki, trzeba probowac ją wsadzac kilka razy aby wlasciwie zaskoczylo. Po namysle odbijamy jednak na poludnie. Powoli, zakosami, ale w strone domu.

Mijamy opuszczony kosciol kolo Kalli. Myslalam, ze jest posrodku niczego. Wyskakuje zrobic tylko kilka zdjec. W krzakach obok siedzi jednak ukryte gospodarstwo. Słysze psa. On nie jest zadowolony i co gorsza dzwiek jego niezadowolenia zbliza sie w moją strone. Chowam sie w ruinach. Bydle chyba tu nie wlezie. Ujada u bram. Mam odcietą droge powrotu. Wyłaże przez okno z drugiej strony. Do szosy wracam przez chaszcz po szyje. Najgorsze są maliny, ktore sa jakies wyjatkowo dorodne i chca mi wyrwac pół łydki. Ostatnio takie kolce to spotkałam u jeżyn w Kobuleti, ktore porastały opuszczone hotele… Ale zawsze spotkanie z roslinką lepsze niz z tym bydlakiem i jego zębami, ktore tam na mnie czekają przy bramie. Potem sie śmiejemy, ze moze tego psa wcale nie bylo. Moze to bylo szczekanie z głosnika? Bo nie widzialam go, a wszystko bylo oceniane na podstawie dzwieku :)






Potem 30 km horroru Via Baltiki. I te tiry na zderzaku, ktore wyprzedzają na trzeciego pod warunkiem, ze z przeciwka nie jedzie inny tir. Osobowka, terenówka, bus? Niech spierdala do rowu! Bo jemu sie spieszy! W jechaniu na czołówke celują Litwini. Autokary nie sa lepsze. Acz one czują respekt przed tirami. Bo na odwrot to nie… Ciekawe sa tez osoby, ktore probują cie “ukarac” za to, ze śmiałes jechac 80 km/h i nie zjezdzac do rowu aby puscic ścigaczy. Po wyprzedzeniu hamowanie przed samą maską z wyciem klaksonu to norma. Jeden palant (tez Litwin) rzucał w nas plastikowymi kubeczkami! Ta droga to jakis koszmar, tu zawsze jest zle, acz dzisiaj jest zle wyjątkowo. Unikamy tego syfu jak ognia, acz czasem na jakis niewielki kawaleczek trzeba wjechac, aby nie meandrowac 100 km lasami albo nie utonac w lesnych bagnach. Acz nastepnym razem moze rozwazymy jednak bagna…. Cały czas wspominam Niemców z promu.. Jakie trzeba miec samozaparcie aby tą drogą jechac rowerem? Grube setki kilometrów! Jako ze nie mamy podobnych ciągot samobojczych, na wysokosci Massiaru uciekamy w lasy. I znow Estonia jest pieknym miejscem!

Wita nas miła, cicha wioska wsrod zarosli. Drewniane domy i jakas szkola lub urzad utopione w zieleni. Malutki, nieopisany z zewnatrz sklepik, gdzie nie ma opcji porozumienia sie ze sprzedawcą. Ale wpuszcza nas za lade abysmy sobie sami wybrali czego potrzebujemy.




Potem pojedyncze lesne osady, przysiolki otoczone wysokim, półbagiennym chaszczem.

I chatka przydrozna. Czy raczej szczelna wiata otaczająca solidne palenisko. Wypełniona zapachem wędzonki. Robimy karkówki (chyba?) zakupione w malutkim sklepiku i cieszymy sie, ze mamy dach nad głową jak zaczyna lać. Lekko cieknący ale zawsze dach. Niby w busiu tez jest dach - ale nie ma paleniska.





Stół z pieczarką



W nocy tak leje, ze mam problem przebiec do oddalonego o 3 metry wychodka. Raz to czynie ale po calej operacji jestem tak mokra, ze musze sie przebrac. A wypiłam litr herbaty!! Ratunku! Juz patrze łasym okiem na nocnik - ale co jak sie przepełni? Decyduje sie jednak warowac u drzwi i czekac na chwilowe zelżenie opadu.

Rano tez popaduje wiec korzystamy z dobrodziejstw chatynki.



Kiedys obok byla wieza widokowa. Tak pisalo na stronce RMK. Ale juz jej nie ma. Tzn. chyba nią palimy.

W niektorych estonskich chatkach na stanie jest ciekawe urzadzenie. Stacjonarna siekiera. Z obrazkow wynika, ze polecane dla kobiet, zeby sobie krzywdy nie zrobily ;) Ostrze wystaje z podloza. Ma sie na nim kłasc pieniek i pierdzielnąc go drugim, albo jakas kłodą. Próbuje. Średnio dziala. Albo sie stępiło albo trzeba do niego miec siły wiecej niz do normalnej siekiery.



Na pozegnanie Estonii wylazimy jeszcze na wieze widokową w Kabli. Obiecalismy kabakowi wieze a przy chatce nie bylo. Trzeba bylo wiec znalezc inna. Głupio tak obiecac i nie dotrzymac…



Cóż… Estonia to chyba kraj, ktory zrobił na mnie najlepsze wrazenie w porownaniu do tego, czego sie spodziewałam. Kraj, ktory najbardziej zaszokował mnie pozytywnie. Miejscami biwakowymi, krajobrazami, pustką i spokojem. Chyba pierwszy kraj, ktory mimo ze bardzo uporządkowany to jednak trafil w moje gusta. Poznalismy bardzo niewielki jego skrawek. Pewnie wrocimy tu niejeden raz. Z tego co zaplanowalam (niby na ten rok) ukula sie chyba jeszcze z 3- 4 podobne wyjazdy jak ten. Czy reszta kraju spodoba sie nam tak samo jak ten wyspiarsko nadbrzezny kawałek? Pewnie jak dobrze pojdzie to za rok bede mogla udzielic odpowiedzi.

A póki co przed nami Łotwa. Równiez pelna niespodzianek

cdn

1 komentarz:

  1. spokój i piekno przyrody, mnie też zachwyca, chetnie bym nawet tam zamieszkała
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń