Po zjechaniu z serpentyn zagłębiamy sie w wąwoz.
Ze skrzyzowania do Kobair zabiera nas chłopak o imieniu Nazar, podrozujący białą niwą. Teraz akurat przyjechal do rodzicow. Zwykle polowe roku pracuje gdzies za granicą. Wyjezdzal juz w tym celu do Rosji, Kazachstanu i chyba dosc nietypowo- bo do Tadzykistanu. To ostatnie mnie bardzo zaintrygowalo bo poki co jeszcze nie slyszalam o takim kierunku emigracji zarobkowych. Chlopak jednak stwierdza z tajemniczą miną, ze “w mojej branży jest inaczej”. Gdy pytam o ową branże szybko zmienia temat. Dopytuje tez jak wyglada mozliwosc pracy w Polsce dla Ormianina z rosyjskim paszportem. Mowie, ze to zalezy od wykonywanego fachu ;) Nie dał sie jednak podpuscic i jest nieugiety w swojej tajemniczosci. Potem mam jeszcze okazje zburzyc jego wizje historio-geografii, gdyz chlopak jest pewny, ze Polska byla jedna z republik sajuza. Prawie udaje mi sie z nim o to zalozyc ale koles postanowia jednak sprawdzic w internecie wykaz dawnych republik ;) I Polski na tej liscie nie ma. Szkoda, ze sie nie zalozyl, moze byloby na skrzynke piwa :) Nazar jednak cały czas nie odpuszcza swojej wizji- “Ale Polska to przeciez Pribałtika, nie? Jak to nie? Nie gadaj- to Polska nie lezy nad Bałtykiem? Myslalem, ze wy macie morze a przeciez nie Czarne!”. I znowu chce sprawdzac w necie co to jest “Pribałtika”. Dobrze, ze mijamy juz tabliczke z napisem “Kobair” bo przez te geograficzne rozwazania w koncu bysmy wlecieli do przepasci!
Poczatkowo trafiamy na stacyjke kolejową, ktora jest opuszczona od 2012 roku.
Przynajmniej z taka datą walają sie ostatnie dokumenty. Co dziwne - wiekszosc pism jest po rosyjsku. Tych sprzed 5 lat! Czemu?
Rozkladow jazdy niestety zadnych nie znalezlismy...
W bocznych pomieszczeniach sa jakies pulpity sterownicze i inne porozrzucane sprzety.
Kolejarze mieli tu ładne widoki!
Kolej południowo - kaukaska.
Nieopodal stacji jest skladowisko starych aut, ktorych porzucono tu chyba kilkanascie. W roznym stopniu rozbebeszenia.
Kolorowy prawie jak skodusia! :D
Droga do klasztorku miala isc od stacji w góre. Odnajdujemy jakies schodki opatrzone jakby szlakiem. Ciekawe czy on ma cos z Polska wspolnego? ;) Moze nasi go malowali? ;)
Podejscie jest dosc strome i wiedzie roznymi zaułkami, jakby przez wiejskie podworka. Kluczymy wiec miedzy płotami, otwieramy jakies bramki, prosięta chrumkają wokoło, raz nawet przechodzimy przez jakas werande.
Ten klasztorek tez jest w remoncie. Tez kreci sie trzech budowlancow. Tez stoją rusztowania, windy i małe dzwigi.
Ale na tym podobienstwa sie konczą. Ekipa nie tylko nie zaprasza nas do siebie, ale i oni tu tez nie nocują i juz kolo 15 zwijają sie do domu. Zostajemy sami.
Klasztorek tworzy kilka budynkow. Jest jeden niezadaszony z ciekawymi, kolorowymi freskami w srodku.
Rozne swiete postacie świdrują w nas oczami. Niezaleznie, w ktorej czesci kaplicy sie stanie, oni wciaz na nas patrza!
Że sie komus chcialo takie koronki w kamieniu odpierniczac!
Drugi budynek jest jakby odnowiony. Nie wiem czy to dzwonnica czy jakies inne funkcje pelni. Robotnicy zrobili sobie tu biesiadke, wstawili stoł, improwizowane ławy z dech. My tez mamy pewne plany co do tego miejsca ;)
Jest tez budyneczek z balkonem, z ktorego jest ładny widok na miasto Tumanian. Tu akurat zdjecie z wieczora- miasto w ostatnich promieniach slonca.
Na jednej ze scian sa napisy z poczatków XX wieku. Chyba czyjes podpisy. Zawsze widac ludzie czuli potrzebe pisania po scianach.
A pomiedzy budynkami wybija zrodełko! O bardzo smacznej i chlodnej wodzie.
Kawałek ponizej calego obiektu jest jaskinia z wodospadem. Z racji na susze jest on dosc lichy, ale cosik tam ciurka.
Idąc w drugą strone po jakis 200 metrach napotykamy kolejne budynki. Obecnie bytują tu stada krow wiec pomieszczenia sa potwornie zasrane i z tej racji na nocleg raczej sie nie nadadzą.
Kręcimy sie po klasztorku chyba z dwie godziny. Jestesmy sami. Tylko ptaki, cykady i krowy. Tylko swiergot, cykanie i muczenie przerywa gorska cisze.
A gdy toperz idzie do kibelka zostaje nakryty przez wycieczke Francuzów, ktorzy wyrosli jak spod ziemi ;)
Potem idziemy sobie na spacer zboczem wąwozu, przez gorgan i splątane chaszcze.
Ciekawe czy cos tam mieszka?
Sciezka w koncu wyłazi z ciemnego lasu na rozległe łąki u podnóza skał.
Docieramy do widokowej polany z usypiskiem chaczkarów.
W dole widac jakis niewielki przysiółek.
Mają swoj wlasny kosciołek.
Plan byl taki, zeby dotrzec do dolnego kosciołka Horomajri, ale jest on dalej niz myslelismy. Juz nam sie nie chce tam drałowac! Wracamy do klasztorku Kobair, na upatrzone pozycje biwakowe. Od wczoraj lubimy spac na betonie. Ba! Wrecz uwielbiamy! ;)
O dziwo podloga, na ktorej sie rozkladamy nie jest zimna. Robi wrazenie wrecz podgrzewanej! Nie wiem czy tak wyprazylo ją slonce za dnia? czy dlatego, ze pod spodem jest pusta komora duzych rozmiarow?
Juz jest calkiem ciemno gdy przejezdza pierwszy pociag osobowy. Dosc dlugi sklad. Za dnia chyba nic tu nie jezdzi.. :(
Gdy wciągamy kolacje zaczynają wyć i poszczekiwać szakale. Wyją chyba na tyle skutecznie, ze przychodzi pasterz i dosc nerwowo zagania cielęta. Rozwazamy czy szakale lubią pomidory z lawaszem- i czy musimy gdzies ukryc nasze jedzenie. Poki co z doswiadczenia wiemy jedynie, ze szakale lubią damskie majtki ;)
Obserwujemy tez akrobatyczne owce chodzące po skalnych półkach. To co one wyprawiaja zdaje sie przeczyc zasadom grawitacji! Wokól naszej “dzwonnicy” lataja tez dziesiatki nietoperzy!
Noc jest ksiezycowa, jasna. Ciesze sie, ze nie musze włączac latarki gdy schodze po schodach do kibelka. Zawsze wole w takich momentach odrobine konspiracji. Po co całe Tumanian ma wiedziec, ze ktos kręci sie w nocy po ruinach.
Całą noc miedzy klasztornymi zabudowania cos łazi, potyka sie o kamienie i chłepce wode. Chyba sie wczesniej nażarło solonych śledzi bo ile mozna pić? Niestety z naszego pięterka nie widac co za stworzenia sie tu kręcą. A zeby isc sprawdzic troche brakuje mi odwagi ;)
Toperz probuje mnie straszyc- “Buba a wiesz, ze tu pewnie są katakumby? A moze pojdziemy sprawdzic czy święci z freskow sie nie usmiechają? Czy to nie jest dziwne jak slychac kroki a nie widac kto idzie?”. Ja sie bardzo potrafie wkręcic w takich miejscach. Z pol godziny nie potrafie zasnac bo nasłuchuje i budzi mnie kazdy szelest. Musze wsadzic w uszy stopery. Cudowny wynalazek! Ile ja w zyciu nocy nie przespałam zanim je odkryłam! Spi sie cudownie, w namiocie mamy cieplutko mimo niepostawienia tropiku. Nie przychodzą do nas ani szakale, ani duchy ani ogien :) Albo przegapilismy! ;)
cdn
https://rasp.yandex.ru/station/9621750 przez Kobair jeździ tylko jeden pociąg: w dni nieparzyste do Tbilisi, w parzyste do Erewania :)
OdpowiedzUsuń