czwartek, 10 sierpnia 2017

Opuszczone domy Opolszczyzny

Ponizej kilka zapomnianych domów odnalezionych na terenie woj. opolskiego. Zdjecia pochodzą sprzed kilku lat wiec jest spora szansa, ze sa juz nieaktualne.

LUBSKA



To miejsce bylo dla nas jakies wyjatkowe. Nie wiem czy mozna to nazwac przysiolkiem, folwarkiem czy chutorem ale domy byly tam dwa. Do tego jeszcze jakies mniejsze i wieksze szopy i komorki. Jeden z domow wygladal jakby kiedys dawno mogl miec cos wspolnego z mlynem. Osada leżała daleko od centrum wsi, wsrod pól. Dojechac mozna bylo tylko polną drogą. Pierwszy raz dotarlismy tam w 2008 roku i to dopiero za trzecim razem, jako ze wczesniej probowalismy od złej strony i stawały nam na drodze wezbrane nurty Widawy. W czasie tego pierwszego zwiedzania domy byly jeszcze w bardzo dobrym stanie, w srodku staly meble, byly kompletne piece, na polkach staly ksiazki, zeszyty, zabawki. Tylko mieszkancy znikneli. Nie zrobilam wtedy zdjec bo bylo juz ciemno. Wrocilismy tam kilka miesiecy pozniej. Widac bylo niszczacy wplyw czasu a przede wszystkim ludzi. Wyprute kable, meble polamane i rozrzucone. Ale atmosfera pustki, ciszy i odosobnienia nadal przyciaga nas z wielka mocą.


Wnetrza juz troche zdemolowane ale nieporownywalnie w lepszym stanie niz 2 lata pozniej.


Innym razem zawitalismy tam w pewien lipcowy burzowy dzien. Najblizsza okolice porastaly łany slonecznika.


Akurat bylismy w okolicy, planowalismy gdzies piknik wsrod przyrody a ten dom dal nam schronienie wsrod potokow deszczu i błyskawic. Na tym etapie wewnatrz juz prawie nie bylo zadnych sprzetow..


Odwiedzilismy to miejsce rowniez w "żółty" okres roku, gdy tereny wokół jak okiem siegnac byly jednym wielkim rzepakiem. Droga dojazdowa.


Miejsce miedzy domem a szopami okazalo sie byc wymarzone na biwak!


Wszedzie wokol kwitły ogromne krzaki bzu.


Na kominowym gniezdzie urzedowala bociania rodzina.


Całe to opuszczone gospodarstwo zdawalo sie byc jakims innym wymiarem, miejscem oddalonym o setki kilometrow od swiata, pospiechu i tłumow...


Kolejne nasze odwiedziny tego miejsca byly coraz smutniejsze. Widac, ze sciagneli sie tu paintballowcy, ktorzy polowali nawet na bociany. Komin byl caly ostrzelany farbą a gniazdo mimo wiosny bylo puste. Wewnatrz domu ktos zaczal niszczyc scianki dzialowe miedzy pokojami. Wygladalo jakby walił w nie kilofem tylko po to, aby sie rozpadły.. Ostatni raz bylismy tam 7 lat temu.

Obecne losy tego miejsca nie sa nam znane...


RÓŻYNA



Do wioski trafilam na jednej ze swoich rowerowych wycieczek po okolicach. Niesamowicie zarosniety bujną roślinnoscia dom na skraju wsi zachecal aby zapoznac sie z nim blizej. Mozna przejsc obok i go przeoczyc.


Tu chyba bylo kiedys okno.


W srodku sporo starych szaf, foteli, lamp.


Po pokojach zjedzonego przez bluszcze domu krążylam sama... Z tych schodow skoczyl mi na glowe kot - przyprawiajac prawie o zawał serca ;)




ruiny folwarku



Połozony na uboczu folwark jest juz w stanie zupelnej ruiny. Juz dawno pozawalaly sie dachy. Stoja jedynie szkielety scian zarosle krzakami i wszelakim chaszczem.


Ktoregos razu wlazimy do jakiejs zaroslej piwnicy folwarku, majac prawie pewnosc, ze nic tam nie ma.


Skrecasz w boczny korytarz a tam taki widok! Kto by sie spodziewal, ze w takim miejscu mozna znalezc tajne centrum dowodzenia nad swiatem! :D Zaskoczenie bylo ogromne. Kto i po co pozwlekal tu te sprzety na zawsze pozostanie dla nas tajemnica!


Miejsce to bylo nieraz swiadkiem udanych biwakow i ognisk.




BRZEG



Pewnego mroznego, styczniowego popoludnia odwiedzilismy opuszczony dom znajdujacy sie na peryferiach miasta Brzeg. Budynek lezy na zupelnym pustkowiu, wokol tylko las i pola, obok przebiega droga i tory kolejowe. Jest polozony bardzo daleko od innych domow. Kawalek dalej zaczynaja sie ogrodki dzialkowe i dopiero miasto... Dom wypatrzylam kiedys z pociagu...






Dom jest solidny, murowany a kibelek na dworze



Wnetrze wskazuje, ze jest sporadycznie zamieszkiwany- chyba przez bezdomnych lub stanowi jakas meline ;) W szafkach ukryte troche czystych ubran i w miare chyba swieze przetwory








Stary obrazek... zatarte napisy.. Wyczytalismy ze chyba rok 1953




Znalezlismy sporo starych ksiazek szkolnych





gdzie dominowala tematyka robotniczo-chlopska








oraz materialy o zabarwieniu turystycznym




Jednym z ciekawszych znalezisk byl gruby zeszyt formatu A4 caly zapelniony rysunkami. Rysunki owe zrobily na nas niesamowite wrazenie, wrecz troche przerazajace. Troche jakby rysunki dziecka, ale zadziwiala ich dokladnosc, starannosc, rownosc, proporcje itp. I dziesiatki takich stron.. Ile ktos musial spedzic czasu nad tym zeszytem! Musial miec tez chyba jakas nietypową psychike i cierpliwosc.. Ciekawe co teraz robi i czym sie zajmuje... A zeszyt, na ktory poswiecil taki kawal swojego zycia lezy i plesnieje...









4 komentarze:

  1. Naprawde niesamowite te rysunki znalezione w Brzegu. Chyba nie mogą być baaardzo stare: jest już policja, a nie wcześneijsza milicja. Wujek Google podpowiada, ze niektóre z firm czy zakładów istnieją / istniały rzeczywiście...
    Nie przyszło Ci Bubo do głowy spróbować skontaktowac się z kimś, czyje nazwiska widnieją na książkach czy pamiątkach I komunii? Byłoby to ciekawe uzupełnienie historii domów.
    A centrum panowania nad światem również rewelacyjne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno byloby ciekawe rozwinac te historie poprzez skontaktowanie sie z tymi ludzmi. Acz zawsze mam troche obawy ze mogliby nie byc zadowoleni ze grzebie w ich zyciorysach wbrew ich woli? Akurat tu nie probowalam nawiazywac kontakt... Praktycznie tak sobie mysle, ze taka akcja- poszukiwania dawnych mieszkancow opuszczonego domu zdarzyla mi sie raz- dawno temu.

      Bylo to z 15 lat temu. Domek na Ukrainie za zielona furtka. Dom byl w duzej czesci spalony. Znalezlismy tam z kolega album pelen nadpalonych zdjec- slubnych, z dziecmi, z pierwszomajowych pochodow, z pracy. Od sasiadow dowiedzielismy sie ze mieszkajaca tam 90 letnia babcia z 10 lat wczesniej spalila sie razem z domem. Rodzina mieszka daleko i tu nie zaglada od lat. Obejrzelismy fotki, resztki domu i zabudowan. Wrzucilismy album do szuflady i pojechalismy dalej. Ale w nocy zaczely nas dreczyc dziwne sny.. I mnie i kolege... Wciaz mielismy przed oczami ten album, ten dom, tą zielona uchylona lekko furtke.. Po dwoch dniach nas na tyle wymęczylo ze wrocilismy do tego domu, musielismy znow przejechac 300km. Nie wiedzielismy co robic, zapakowalismy album do plecaka i pojechalismy.. Ale dziwne, meczace i strasznie smutne sny wracaly..Budzilismy sie co chwile majac wrazenie ze ktos do nas cos mowi. Ale nikt nie mowil ani nikogo nie bylo kolo nas.. Tylko las szumial nad namiotem i czasem zakwilil w oddali nocny ptak..... Naprawde wkrecilismy sie wtedy niezle, ze nas cos opętalo albo co.. ;) Znow wrocilismy do tej wsi. Miejscowi juz patrzyli na nas z niepokojem, kim jestesmy i czego tak wlasciwie chcemy. Caly dzien chodzilismy po domach, spisujac jak sie nazywala ta kobieta, gdzie miala rodzine, znajomych, prace, pokazali nam gdzie babcia lezy na cmentarzu.. Pokłamalismy miejscowym ze to byla nasza krewna.. Od bylego dyrektora kołchozu dowiedzielismy sie ze we wiosce w sasiednim wojewodztwie ponoc zyje jej corka. Pojechalismy tam. I udalo sie znalezc mala chylaca sie ku ziemii chałupke gdzie mieszkala jej corka, teraz tez juz starenka babuszka. Akurat byla tez w domu wnuczka z prawnukami. Dalismy im album, opowiedzielismy o wiosce i znalezionej spalonej chałupie. Babcia szybko odnalazla swoje zdjecia z dziecinstwa.. Wszyscy płakali... Album trafil na pólke miedzy rodzinne pamiatki.. Ponoc los rzucil corke do innego wojewodztwa i od lat z racji braku zdrowia i funduszy nie mogla odwiedzic matki. Pisaly tylko listy a w koncu i to sie urwalo... Wiedziala tylko ze matka nie zyje.. Na tym sprawa sie nie skonczyla.. Rodzinka uplotla wielki wieniec z siana i polnych kwiatow i dostalismy przykaz by zawiezc to na grob babuszki. Od siebie kupilismy tez pare zniczy i polozylismy razem z wiencem na grobie, zarosnietym i nieodwiedzanym przez nikogo od lat...
      I dziwne sny zniknely. Bez sladu.. Ja wiem ze w dzisiejszych czasach sie nie wierzy w duchy i nawiedzone miejsca.. Ze w dzisiejszych czasach nie ma miejsca na rzeczy niewyjasnione i niezdefiniowane.. Ze wszystko da sie sprawdzic, zbadac, sklasyfikowac.. Wiec wedlug tych obecnych standardow jedyna odpowiedzia jest ze dwojka glupich nastolatkow po prostu sobie wkrecila taki klimat, dziwny, niepokojacy, moze nawet troche przerazajacy momentami, ale zarazem majacy w sobie wyjatkowy dziwny urok...

      Usuń
  2. Wiedziałem, ze jesteś niezwykła! Oczywiście w ten pozytywny sposób :-) Czasami tak właśnie jest, że są miejsca, gdzie od razu czujemy się dobrze, ciepło, bezpiecznie, a czasami wręcz przeciwnie. Już kilka razy o tym w swoich wpisach wspominałaś. Za tą historię z "domkiem za zielona furtką" jeszcze bardziej urosłaś w moich skromnych oczach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze sie ze historia sie spodobala :D Byc moze takich historii jak z zielona furtka byloby wiecej? gdybym moze miala wiecej odwagi czy inicjatywy- i znajdujac w domach jakies zdjecia czy pamiatki probowala szukac krewnych? Acz zawsze pozostaje ta obawa ze zostane posadzona np. o wlamanie czy przywlaszczenie sobie jakis rzeczy itp Tu z zielona furtka los zadecydowal i podjal decyzje za nas. Nie dalo sie inaczej :D

      Usuń