czwartek, 2 marca 2017

Gdzieś na Dolnym Sląsku cz.10

Tym razem uderzamy na polnocny- wschod, na pogranicze woj. dolnoslaskiego i opolskiego, w tereny gdzies miedzy Bierutowem a Namysłowem. U nas sniegu prawie wcale nie ma.. Tu, niby blisko, a wpadamy w biale obrzydlistwo po kolana...

Pierwsza po drodze jest wies Minkowskie. Bylismy przy tutejszym palacu juz pare lat temu, ale zagladamy ponownie, majac informacje, ze mozna wejsc do srodka. Brama od ulicy jest jednak zamknieta na klodke. Nie widac tez nikogo kto by pilnowal obiektu. Obeszlismy wiec go dookola i na teren udalo sie dostac od strony parku gdzie jest przerwane ogrodzenie. Moze z 5 minut krecenia sie kolo budynku i pojawia sie dziadek- opiekun. Bardzo sympatyczny gosc, poopowiadal rozne historie z powojennych losow palacu i miejscowosci. Jeszcze 20 lat temu w palacu mieszkalo kilka rodzin. Ponoc żyło sie bardzo milo, wsrod rozleglego parku wypelnionego wiosna spiewem ptakow. Najwieksza frajde mialy dzieciaki, mogac calymi dniami buszowac po przepastnych piwnicach, strychach, wsrod zarosli i starych drzew. Do srodka jednak koles nas nie wpuszcza. Mowil, ze stropy sie walą i wlasciciel nie zezwala ze wzgledow bezpieczenstwa, wiec mozna obejrzec tylko z zewnatrz. Jak sie przygladalam drzwiom i oknom to na dzikie wejscie tez slabo, wszystko pozamykane. Palac jest znow na sprzedaz. Za sume jakas totalnie astronomiczna...

Z zewnatrz budynek wyglada na cos w calkiem dobrym stanie
Na scianach widnieja ciekawe plaskorzezby
Potem odwiedzamy Łączany. W centrum wsi, za wysokim murem stoi sobie spory bialy budynek. Z zewnatrz, z daleka wyglada na wrecz swiezo odmalowany.
Jest otwarty ale wnetrz zwiedzac sie juz nie da.. Wszystko sie wali na łeb, nie mam wiec odwagi wejsc..
Co ciekawe palac jest owiniety wokolo taśmami "nadzoru budowlanego". Wiele rozsypujacych sie obiektow odwiedzamy a takowe tasmy widzimy po raz pierwszy.
Palac siedzi sobie w sporym parku. Wydawaloby sie, ze miejsce przyjemne, ale jakos nie bardzo. Caly czas czuje jakis dziwny niepokoj i ogladam sie za siebie, majac wrazenie, ze ktos idzie za nami, ze ktos sie nam przyglada. Kabaczę tez jest jakies nerwowe, nie chce chodzic, płacze, ucieka na rece... Co u licha jest nie tak z tym miejscem?

Gdy wylazimy za mur juz jest w porzadku. Usmiechaja sie do nas z jakiegos szarego budynku kolorowe malunki. Bociany, sarenki, kaczuszki. Wyglada jakby jakies dzieciaki mialy radoche i mogly sobie pomalowac po murach. I od razu jakos weselej wygladaja te garaze i komorki!
W Pawłowicach palac "zwiedzamy" tylko z okien samochodu. Jest zamieszkany a wokol niego biegaja dwa agresywne psy rozmiaru dosc sporego, ktore rzucaja sie nawet na auto. Robimy tylko kółeczko przy budynku i nie bardzo mam odwage chocby reke wystawic z okna...
Nieopodal jest jeszcze opuszczona stacyjka. Nie wiem co to za linia byla, ale zniknela chyba na tyle dawno, ze nawet juz nie jest oznaczona na mapie. Wnetrza nosza slady zakrapianych biesiad minionych oraz planowanych (stoi kilka pelnych siatek z Biedronki). Na podlodze znajduje tez jakies łuski po pociskach.
Obecnie budyneczek wsrod pol ma nietypowe zastosowanie bo sluzy jako... ambona! Na drzwiach wisi skrzynka. Poczatkowo myslalam, ze to "kesz" czy jak to tam sie nazywa. A to ksiega wpisow mysliwskich dyzurow. Jesli jej wierzyc to prawie codziennie tu ktos bywa, zwykle w godzinach nocnych. I od dawna nic nie upolowali.
Zalodzona aleja w dawnych rejonach przykolejowych
Odwiedzamy tez Dalborowice. Tutejszy palac tez jest polozony w parku. Jeszcze chyba niedawno budynek sluzyl za jakis urzad (wisiala kartka "urzad przeniesiony i adres"). Budynek obecnie jest szczelnie pozamykany, dostac sie do srodka nie da, przynajmniej sposobami konwencjonalnymi.
Ganek chyba wykazuje chec zawalenia sie bo jest caly popodpierany drągami w ilosci duzo- wyglada to jak las! ;)
Ze scian zerkaja na nas jakies tłuste amorki, trzymajace w rekach ryby? albo jakies łancuchy?
Wsrod zabudowan palacowych stoi blok i ludzie z niego wedruja do wychodka. Zawsze myslalam, ze w blokach jest kanalizacja a slawojki wystepuja przy wiejskich chatach- ale widac sie nie znam!
Przypadkiem trafiamy do Stradomii Dolnej, przyciaga wzrok jakis poprzemyslowy budynek z czerwonej cegly, z okienkiem zaslonietym dykta ze starymi napisami.
Drzwi tez ma sympatyczne i chyba uwzgledniajace kota! :)
Nieopodal stoi ogrodzony palac, w czesciowym remoncie
Pobliskie plowe pola sa pelne ruin , najprawdopodonniej po dawnych zabudowaniach folwarcznych. Drzewa zjadla jemioła....
A na koniec Stradomia Wierzchnia- spory palac w ruinie, ponoc splonal pod koniec lat 90 tych.. Droga do pałacu jest tak zalodzona, ze nie sposob normalnie isc i utrzymac sie na nogach. Nam sie jakos udaje przemieszczac krokiem posuwisto-slizgowym ale biedny kabaczek raz po raz sie przewraca, co ją bardzo irytuje! Bo przeciez juz umiala chodzic, wszystko bylo ok- a tu sie nagle znow nie da!
Budynek jest wcisniety miedzy mieszkalne domy, aby dojsc trzeba ludziom prawie deptac po wycieraczkach ;)
Na palacu mimo znacznego stopnia zruinowania jest zachowane wiele ciekawych zdobien
Okno pełne nieba...
W zawalonym i zwęglonym wnetrzu mozna dopatrzec sie resztek rzezbionych sufitow.
Pod jedna ze scian przyczaila sie nieco smętna rzezba bez glowy.
Oprocz tych dwoch akcentow wnetrza wygladaja monotematycznie- rozpizdziel maksymalny!
Ktos kiedys chyba parał sie tu jakims remontem bo sa tez pozostalosci rusztowan.
Teren wokol palacu jest popularnym terenem spacerowym dla lokalnej ludnosci. Spotykamy tu cale rodziny, grupki mlodziezy chowajace cos w rekawach na widok doroslych, babcie spierajace sie na temat polityki. W sniegu sa wydeptane wyrazne sciezki. Az nam tak dziwnie przebywac w takim tlumie, zwykle tereny przypalacowe sa dosc odludne. A moze tu tylko tak w niedziele w porze poobiadowej? Moze tedy jest w zwyczaju wracac z kosciola? A moze powiedzieli wczoraj w telewizji, ze tu schowali "Zloty Pociag"? ;)

Tutaj juz nie ma lodu tylko jest ubity snieg. Kabaczek wiec odzyskuje przyczepnosc i promienieje z radosci. Biega, skacze, turla sie sie po łące.
A na koniec upatruje sobie schodek i pol godziny spedza wchodzac i schodzac z niego. Jak jej sie to nie znudzi! Jeden jedyny schodek! Tam i nazad, tam i nazad! :D
Spotykamy tez dwoch turystow. Puszczaja drona, ktory robi zdjecia z roznych ujęc. Z zaslyszanej rozmowy wynika, ze odwiedzaja rozne opuszczone palace ale nie lubia takich miejsc i zle sie czuja wsrod ruin. Czy jest to zatem jakas odmiana masochizmu- spedzac swoj wolny dzien i wydawac wlasne pieniadze w sposob, ktorego sie nie lubi?

Po drugiej stronie zalodzonej drogi jest fabryczka, czesciowo zamieszkana i uzywana, wiec odpuszczam sobie proby wejscia do srodka.
W jej ogrodku stoja jakies wielkie cysterny, lekko nadgryzione zębem czasu.
Jakby pogoda sprzyjala mozna by tez siasc w wygodnym fotelu - z widokiem na palac, cysterny i fabryczke.

4 komentarze:

  1. Rozbiórka stacji Pawłowice Namysłowskie 1992 r: https://www.bazakolejowa.pl/index.php?dzial=linie&id=83&od=1&do=19&ed=0&okno=historia

    OdpowiedzUsuń
  2. gdzies miedzy Bierutowem a Namysłowem.... ale gdzie ?! w wilkowie są dwa pałace ale to zaden chyba z nich

    OdpowiedzUsuń