poniedziałek, 10 października 2016
Czas nie goni nas cz.12 - Bułgaria, w strone tureckiej granicy
Kolo miasteczka Primorsko jest polwysep, caly pociety platanina drog a mapa nie przewiduje tam zadnej nazwanej wsi. Jedziemy sobie wiec zobaczyc co tam jest. Sa jakies nieskonczone molochy,
Sa drogi i budki jakie bywaja przy dawnych bazach wojskowych. Co ciekawe z jednej strony ktos sobie zadal trudu zasypania drogi, ze chyba nawet terenowka tego nie sforsuje, a z drugiej strony mozna swobodnie podjechac w to miejsce.
Sa w rejonie tez skalki Beglik Tasz, ktore robia tu za wielka atrakcje turystyczna. Kazda ze skal ma swoje imie, ponoc byly obrabiane przez ludzi i pelnily niegdys jakies funkcje rytualne.
Pozostala czesc polwyspu przypomina mi troche Beskid Niski- lagodne, porosle lasem wzgorza, plowe trawy łąk, wijace sie drogi prowadzace donikad lub do jakis zaroslych ruin niewiadomoczego.
Wybrzeze morza jest tu skaliste, zdominowane przez rybakow i pletwonurkow. Ponoc jest tu jakas bardzo ladna podwodna jaskinia.
Wzdluz morza ciagna sie ni to baraczki, ni to wiaty, ni to baza namiotowa, ni to lesny parking, ni to ogolnodostepne, ni to czyjes prywatne. Troche sprawiaja wrazenie opuszczonych ale popiol w ogniskach nieraz jest jeszcze cieply. Jedno jest pewne- oprocz zageszczenia turystow przy skalkach i dwoch pletwonurkow eksplorujacych jaskinie, na reszcie polwyspu nie spotykamy nikogo.
W Carewie dopada nas ulewa i ogladamy mokry komunistyczny pomnik. Mam wrazenie ze w Bulgarii jest ich wiecej niz w innych “demoludach”.
Kolo Warwary jest troche dzikich plaz i fajnych skalek, gdzie kormorany susza skrzydla i ciezko sie oprzec pokusie kapieli.
W okolicy miejscowosci Delfin szukamy miejsca gdzie do morza wpada niewielka rzeczka. Tworzy sie tam kilka rozlewisk, o wodzie cieplej, plytkiej i zaglonionej. Wokol pusto a kawalek wybrzezem łazimy...
Mozna zanocowac w niedrogim hotelu z widokiem na morze
Niedaleko tez spotykamy parking łodkowy i brama z rybka
W Sylistarze jest jakies bezplatne pole namiotowe acz jest w nim cos “robaczywego”. Wiekszosc namiotow stoi w lesie bez poszycia, na czarnej jakby wypalonej ziemi ktora tu i owdzie tworzy roztrajdane bloto. Wszedzie dominuje dziwny zapach- ciezko powiedziec jaki- ni to naftaliny, ni to acetonu, jakis taki chemiczny i niekoniecznie przyjemny.
Miedzy Sylistarem a Rezowem droga sie zweza, ruch maleje. W lesie pojawia sie solidny zasiek z drutu kolczastego, droge przegradza szlaban, jest budka straznika i kreca sie wojskowi. Skodusie obchodza dookola przygladajac sie jej pilnie. Nikt nie wypowiada nawet slowa. W koncu ruchem reki wskazuja ze mamy jechac dalej. Miny maja takie ze nie mam odwagi zrobic zdjecia postu...
W Rezowie jest punkt widokowy na strone turecka gdzie powiewa flaga. Po bulgarskiej stronie stoi pomniczek- piramida, z napisem gloszacym ze oto znajduemy sie w najbardziej wysunietym na poludnie punkcie UE tzn lądowym, bez uwzgledniania wysp.
Na nocleg zatrzymujemy sie na obrzezach Ahtopola, w miejscu gdzie zatrzymal sie czas....
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz